Niechciane adopcje

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro mar 10, 2004 11:59 Niechciane adopcje

Chciałam tu poruszyć temat związany z tym jak sobie dajecie radę z adopcjami ale nie tylko z tymi, które się udały bo od nich serce rośnie ale też z tymi które nie dają nam spokoju. I z doborem osób, które wybieramy na dom dla naszych kotów , których z różnych powodów nie możemy zatrzymać.
Mam nadzieję że przeczytają to osoby, które kiedyś zostały odrzucone jako potencjalni opiekunowie kotów i często mają żal z tego powodu. Najczęściej do fundacji Canis i jej wolontariuszy.
A ja uważam że oddając kota mam prawo wybrać mu dom w moim mniemaniu najlepszy i jesli jest 15 telefonów na ogłoszenie o kota, to 5 przeważnie to "psychole" a z pozostałych 10 wybieram 1. Czy te 9 pozostałych powinno się czuć "odrzucone" i twierdzić , że nie chciałam oddać kota do dobrego domu?
BTW: jeśli mnie odrzucą jako kandydata do pracy, to nie czuję się gorzej, stwierdzam , że szukali kogoś o innych cechach.
Ta wybrana osoba to nie ktoś najbogatszy/najładniejszy/ w odpowiednim wieku/ mieszkający na parterze itd posiadający same zalety tylko dobrany do danego kota jak najlepiej, bo to kotu wybieramy dom. I tak na przykład miałyśmy do oddania dwie wyrzucone młode koteczki: czarno-białego diabła wcielonego i czarną spokojną. Diabełek trafił do domku w Zielonce , w którym mieszka wielopokoleniowa rodzina i ona im dostarcza ciągłej rozrywki ku uciesze wszystkich a czarnulka do samotnej pani doktor w naszym bloku. A gdybyśmy zrobiły na odwrót? Pani doktor by się załamała i ją oddała a rodzina nie miała by atrakcji dzięki którym kochają tę kotkę bardzo wszyscy. Dobór był trafiony. Ale może po drodze był ktoś komu odmówiłyśmy oddania kota, właśnie dlatego że ten wybór uznałyśmy za najlepszy. Czas pokazał, że miałyśmy rację.
Nie oddajemy kota bez "wywiadu środowiskowego", z reguły ludzie szybko się zdradzają a potem się dziwią że nie chcemy dać kota do domku, pytają - dlaczego? (nie widzą problemu). Wtedy gdy mówimy że nie po to leczymy kota kilka miesięcy, ratujemy mu życie aby cos mu sie stało w krótkim czasie - odpowiadają : rzeczywiście, u nas w ciągu paru lat już sie z pięć kotów zmarnowało (psy, samochody..).
Do większości z oddanych kotów pojechałyśmy zobaczyć jak sie mają - gdy przestają do nas przychodzić śpimy spokojnie - mają dobrze. Jedna z wyrzuconych kotek - Biała upodobała sobie mnie. Przesiadywała mi na kolanach, przytulała się , ewidentnie domowa. Po sterylizacji , w trakcie której okazało się że była kopnięta przez kogoś , wychodziłyśmy z nią na spacer. Zobaczyła nas znajoma z innego bloku i zakochała się w Białej. Wzięła ją , często z nią wychodzi na smyczy. Ja jak zobaczę Białą to do niej biegnę, chcę ją brać na ręce , przytulać a ona ucieka i syczy. Niwdzięcznica, ale wiem jaki ma dobry dom.
Na pewno wiele osób z Was wie jaka to trudna decyzja , ale nieunikniona - oddać kota z którym już się zżyło, którego się ratowało. A czasami jeśli coś jest nie tak - trzeba zażądać zwrotu. I tak kiedyś wrócił do nas Gacek (jest u pococito) ale o tym już pisałam że ma tak silną osobowość że zdominował pana domu.
A jakie są Wasze doświadczenia?
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro mar 10, 2004 12:17

Maryla, wybacz ze pytam zamiast udzielic Ci najpierw odpowiedzi. W czym imieniu wlasciwe piszesz ten post uzywajac liczby mnogiej - swoim czy Canisu?

Powiem Ci, ze nie dostalam zadnego kota z Canisu, ktorego wybralam ze strony adpocyjnej, za to Pewna Pani nie miala obiekcji, aby zamiast tego zaproponowac, aby u mnie w domu przechowac na czas jakis klatke z 5 maluchami chorymi na koci katar. Odmowilam.
Nie rozumiem - nie nadaje sie adpocji, ale do opieki nad chorymi kotami tak. Ha ha, wybacz ten smiech goryczy :? :evil:
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Śro mar 10, 2004 12:33

Piszę w imieniu swoim i Pani Ani z którą to wszystko robię. Byłoby to nieuczciwe gdybym pisała : JA, a tak naprawdę wszystko robimy wspólnie. Część osób już o tym wie.
Za adpocje Canisu nie odpowiadam, podałam tylko przykład że stosujemy podobne kryteria i próbuję wytłumaczyć dlaczego. I że nie przetrzymujemy kotów na siłę podczas gdy są dla nich wspaniałe miejsca.
Ja nie oddaję kotów pośrednikom, co też niektórych obraża, tylko osobom docelowym. Żeby nie było tak jak w mojej klatce na parterze - babcia wzięła sobie kotka (ktoś jej go dał!) i po kilku tygodniach go wypuściła do piwnicy (twierdziła że jej uciekł). Kot podobno płakał (my nie słyszałyśmy) i ktoś to przekazał Annie W. - przyszła zobaczyć co się dzieje
weszłyśmy do piwnicy i znalazłyśmy biedne pobite przez inne koty płaczące kocię. Anna wzięła go i poszła do weta u którego kotek umarł - z wyziębienia podobno.
A babcia umarła w tym tygodniu - miała 88 lat, kto więc dał kotka 86 -letniej osobie? I dlaczego?
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro mar 10, 2004 13:17 Adopcje

Witam
Bardzo się ciesze że przy adopcjach brane są bardzo rygorystycznie kryteria doboru przyszłego właściciela kota. Im wyzsze tym lepsze wedłóg mnie. Tak powinno byc również z psami. Spotkałam sie z osobą która stwierdziła że nie rozumie dlaczego nie chciano jej dać kotka do adopcji, skoro ma dwa amstafy, które na ulicy lataja bez smyczy za wszystkim co sie rusza. W koncu w domu są takie potulne i łagodne?
Kotek trafil w bardzo dobre rece gdzie żyje już 6 rok, czego by pewno nie miał przyjemności bedac w towarzystwie amstafów.
Uważam takie podejscie za rozsadne i logiczne. Zwierzę to nie zabawka, to obowiązek, odpowiedzialność, opieka a na koncu przyjemność.
Tak trzymać i nie popuszczać, niech sie ludzie uczą dorosłości, a nie uważają że jak maja zachciankę miec kotkaczy pieska to sobie ją biorą. A jak im sie juz znudzi to fru do piwniczki, albo do drzewa w lesie.
Pozdrawiam i przepraszam za haos w poście.
Puchacz.

Puchacz

 
Posty: 2013
Od: Nie lut 22, 2004 16:23
Lokalizacja: W-wa

Post » Śro mar 10, 2004 13:26

Każda nieudana adopcja bardzo boli - to chyba dość oczywiste. Jeśli sprawę da się jeszcze "odkręcić" - nakłonić kogoś do oddania kota - to pół biedy. Gorzej, gdy już za późno - kto zaginął albo nie żyje.
Zawsze czuję się lepiej, gdy oddaję kota już wysterylizowanego - wtedy wiem, że bez względu na to jak potoczą się jego losy, nigdy nie zostanie "rozmnożony".

Do mnie "świrusy" raczej nie dzwonią, za to dzwoni mnóstwo ludzi zupełnie nieodpowiedzialnych. Jedna pani aż się wczoraj zapowietrzyła, kiedy wczoraj usłyszała, że musi kotu KUPIĆ transporter i kuwetę. Od razu zrezygnowała. Założę się, że weźmie kota od kogoś, kto o nic nie będzie pytał.


Nigdy nie mam pewności czy jakaś adopcja będzie udana. Czasem po adopcji mam wątpliwosci czy zrobiłam dobrze, oddając komuś kota, czasem okazuje się, że przeczucia mnie nie myliły.
Są domy, do których oddaję kota z pełnym zaufaniem, wiem, że będzie bardzo szczęśliwy. Czasem jednak decyduję się oddać kota nawet jeśli mam jakieś zastrzeżenia do opiekuna, bo np. dla tego konkretnego kota będzie lepiej by znalazł już, teraz, dom.

Za swój sukces uważam to, że nigdy nie zatrzymuję jakiegoś kota z tego powodu, że zbyt się do niego przywiązałam. Tym bardziej szukam mu domu, bo skoro ma wspaniały charakter, to pewnie i nowych opiekunów owinie sobie wokół palca.

Czasem już po dwóch zamienionych z kimś przez telefon zdaniach wiem, że ktoś będzie wspaniałym opiekunem. Czasem już po pierwszym zdaniu odmawiam.
Ludzie zwykle szybko się odsłaniają, ja też chyba mam już doświadczenie w takich rozmowach i wiem o co pytać i w jaki sposób pytać, by poznać czyjeś prawdziwe intencje.
W rozmowie staram się zmierzać ku pewności, że kot:
-nie zostanie rozmnożony,
-będzie miał zapewnione podstawowe bezpieczeństwo,
-będzie leczony w razie potrzeby,
- będzie traktowany jak członek rodziny;

Około dziesięć adopcji uważam za nieudane, koty zapłaciły za mój błąd. Los każdego z tych kotów sprawia, że boli mnie serce. Wyrzucam sobie, że zaufałam, chociaż było coś, co mówiło "nie oddawaj, odmów".
Staram się nie popełniać drugi raz tych samych błędów i jednocześnie nie popaść w paranoję - w końcu ja chcąc im pomagać mam je oddawać, a to zawsze wiąże się z ryzykiem. Tak to sobie tłumaczę. Nie wszystko możemy przewidzieć.
Np. oddałam w lecie małą koteczkę prostym ludziom - na wychodzącą. Myślałam, że to mój wielki błąd. Ale cały czas mam z tą osoba kontakt, dopilnowałam jej sterylizacji. Wiem też, że Ci ludzie bardzo ją kochają.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro mar 10, 2004 13:30 Re: Adopcje

Puchacz pisze:Witam
Bardzo się ciesze że przy adopcjach brane są bardzo rygorystycznie kryteria doboru przyszłego właściciela kota. Im wyzsze tym lepsze

Z tym się nie mogę nijak zgodzić.
Kotów szukających domów jest tak wiele, że stawianie ludziom jakichś nieprawdopodobnych wymagań by mogli adoptować kota jest hm... zawsze z niekorzyścią dla kotów.
Osobiście szukam zwykłych, odpowiedzialnych opiekunów. A i to jest trudne.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro mar 10, 2004 13:41

Rysiu, ale przyznasz, że kupienie kontenerka dla kota nie jest jakimś strasznie rygorystycznym wymogiem, ale jesli ktoś tego nie rozumie nie zrozumie i wielu innych rzeczy. Trzeba podawać przykłady. Kiedyś zobaczyłyśmy dwoje ludzi wpatrujących się z uporem w drzewo. Zapytałyśmy czy coś się nie stało, odpowiedzieli że oczywiście nie, ale stali dalej. Nagabywani przyznali sie że uciekł im kot, z którym sie wybrali do znajomych (kota niesli na ręku a nigdy nie był poza domem). Poszłyśmy po kontenerek i jakoś po wielu próbach go złapałyśmy , w kontenerku chciałyśmy im go odnieść do domu. Kilkakrotnie próbowali nam tego kotka odebrać, choć mieszkali niedaleko. Tylko nasz upór sprawił, że wniosłyśmy im go do domu, oni chcieli dalej na ręku. Myślisz że oni się czegoś nauczyli?
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro mar 10, 2004 13:50

Kupienie transporterka, albo chociaż gotowość do jego zakupienia w późniejszym terminie, na pewno nie jest bardzo rygorystycznym kryterium. :lol: Zdecydowanie nie.
Chociaż Ci ludzie ktorym dałam kotkę na wychodzącą transportera nie mają, a mimo to zdecydowałam się im ją dać.

Chodzi mi o to, że każda adopcja musi być rozpatrywana indywidualnie.

A Ci ludzie o których mówisz - mam nadzieję, że chociaż byli zawstydzeni i dlatego właśnie nie chcieli skorzystać z pomocy.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro mar 10, 2004 14:02

Wydaje mi się że tak samo nie wiadomo jakimi rodzicami będą ludzie którzy decydują się na dziecko tak samo nie można powiedzieć że dobierze się idealnych opiekunów dla kociaków. Wszystko wyjdzie z czasem, jacy są , jak będą stworzenie traktować itd i takich rzeczy się nie uniknie, nawet najbardziej wygórowaną selekcją.

Evelyne

 
Posty: 868
Od: Wto mar 09, 2004 21:06
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 10, 2004 14:05

ryśka pisze:Chodzi mi o to, że każda adopcja musi być rozpatrywana indywidualnie.

I chyba trzeba zaufać ludziom którzy to robią, że wiedzą co robią a nie mają takie widzimisię. I o osobie o której się mówi, że trudno od niej dostać kota powinno sie mówić że widocznie ma duże doświadczenie a nie że wolałaby żadnego kota nie oddać. Wolałabym słyszeć o sobie, że trudno ode mnie dostać kota a nie że łatwo.
Mojej pierwszej kotki w zasadzie nie powinnam była dostać. Nie zabezpieczone okna na 7 piętrze. Nikt mnie nie sprawdził. Miałam szczęście że moja Kicia po spacerze na parapecie nie spadła. Ale jak się urodziły maluchy, których już bym nie upilnowała, to nawet w lecie siedziałam z zamknietymi oknami. Dusiłam się w kuchni ale okien dłużej niż na chwilę nie otworzyłam. Nawet śniło mi się że Puszi wyskakuje przez okno. Teraz mam kratę. A opiekunka Kici nawet nie wie jak moja Kicia żyje, bo dostałam ją przez pośrednika. Trochę mi szkoda.
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Śro mar 10, 2004 14:14

Oczywiście każdy opiekun ma prawo odmówić oddania kota jeśli uzna, ze tak będzie dla kota lepiej.
Z drugiej strony, my - opiekunowie, musimy sami nad sobą także pracować, by nie doprowadzić do tego, że odeślemy z kwitkiem wspaniałych ludzi, bo rozbudujemy w sobie nadmierną podejrzliwość i nieufność wobec ludzi.

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro mar 10, 2004 14:16

No coz to widac ja mialam wyjatkowego pecha. Zabezpieczone okna siatka, doswiadczenie i zestaw kocich akcesoriow oraz duzo milosci......zreszta co by tu nie pisac, powiem wprost, ze nie zaluje ze tak sie stalo. Dzieki temu mam swoje Pirackie Trio :)
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Śro mar 10, 2004 14:17

Marylo - ja sama też nie mam zabezpieczonych okien.
Ale mam wyobraźnię i nigdy mój kot nie stał na parapecie otwartego okna. A na balkonie obowiązkowo szeleczki.

Pomyślałam sobie właśnie, że pewnie nie dostałabym w takim razie kota z fundacji Canis. :roll:

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro mar 10, 2004 15:07

Wiecie co, a ja dwa razy odbilam kota innym osobom i jest mi z tego powodu strasznie glupio :oops: Tak bylo w przypadku Zelka, jakas pani juz wczesniej sie o niego pytala i chciala go przygarnac. Kota dostalam ja, z dowozem do Katowic :roll: Moze dlatego, ze mimo grypy i goraczki jechalam pociagiem 3 godziny, zeby go zobaczyc. Moze dlatego, ze ja i mama nie zrezygnowalysmy, mimo jego alergii i chorej lapki... nie wiem. Ale troche zal mi bylo tej kobiety, ktora wczesniej go sobie upatrzyla. To samo z Malym. Ten z kolei byl juz zamowiony przez kogos innego, ale jako ze mial identycznego braciszka, ja dostalam Malego, a jego braciszek mial byc zlapany dla tamtej pani. Niestety tydzien pozniej dowiedzialam sie, ze cala kocia rodzinka Malego zniknela i ta kobieta juz nie bedzie miala kotka, o ktorym marzyla :( Ciesze sie, ze to wlasnie ja zostalam wybrana na opiekunke obu kotow, ale jednoczesnie przykro mi i glupio, ze przeze mnie tamte osoby nie doczekaly sie zwierzaczka :(

Ellen

 
Posty: 673
Od: Wto gru 30, 2003 20:18
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Śro mar 10, 2004 15:25

Niestety mnie także nie powiodła się adopcja kotka Z Canisu. Przeszłam przez bardzo szczegółowy wywiad i zostałam zaakceptowana. Nie miałam wcześniej kota i ten z Canisu miał być moim pierwszym. Kotek znalazł się u mnie w domu wraz z wolontariuszką, która chciała sprawdzić warunki w jakich zostawi swojego podopiecznego. Podczas wizyty kot ugryzł mnie. Teraz wiem, że był to prawdopodobnie odruch obronny. Pani wolontariuszka stwierdziła,że ponieważ mam obawy co do zachowania kota to lepiej zabrać go od razu z powrotem. To prawda, obawy miałam. Nie wiedziałam wtedy,że takie zachowanie może się zdażyć u przestraszonego zwierzęcia. Do tej pory żałuję jednak,że nie dałam kotu szansy. Od tamtej pory śledziłam jego losy i szczęśliwie znalazł już dom.

AniaM

 
Posty: 6
Od: Śro lis 19, 2003 18:53
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości