Strona 1 z 2

Ślinienie

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:06
przez Kiara
No wlasnie, jak w temacie... czy to normalne, ze miziany kot straszliwie sie slini? Adi wystarczy dotknac, zeby zaczela sie potwornie slinic 8O - zwyczajnie slina cieknie jej bokami z pyska. Czy to jakis objaw chorobowy (o ile pamietam pare lat temu jeszcze tak nie miala), czy normalne zachowanie? Jak to jest u was?

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:17
przez RyuChanek i Betix
To ze szczęścia :lol: Simon tak ma i Keiko :P raz mniej, raz więęęcej ale jednak :D

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:21
przez ryśka
Może to być także objaw choroby dziąseł lub zębów.

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:23
przez Kiara
Adi ma komplet ladnego uzebienia (2 razy lepszy stan zebow i dziasel niz u Paczusia :roll: ) i normalne rozowe dziaselka. Poza tym slini sie tylko przy mizianiu.

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:28
przez Ash
Slinienie przy mizianiu to normalka (potwierdzone przez weta) - to cos jak slinotokus sympatikus. Kociowo dobrze, lubi Cie i wtedy z jego gruczolow polikowych (czy jakichs tam, sie nie znam :oops: ) wydziela sie wiecej wydzielinki. Radowac sie mozna :lol:

Ci ciekawe, oprocz tego kot moze sie slinic ze strachu: moja Pchelka u weta dostaje potwirnego slinotoku, wrecz sie kobita pieni. Przechodzi jej jak tylko wyladuje bezpiecznie w kontenerku :?

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 11:32
przez Kiara
Pączuś się ślini kiedy jest obrażony :roll: na przyklad po zastrzyku w pupę. :lol: Wet mowi zawsze, ze po prostu urazilismy kocia dume :twisted: i pufaty ma potrzebe nam to pokazac :D

Niemniej nigdy nie zdarzalo mu sie slinic w czasie miziania, chociaz on specjalnie miziasty nie jest. Za to daje sie wziac na rece, a Adi jest kotem przyziemnym calkowicie i w dodatku sliniacym :P

Musze powiedziec, ze mnie pocieszyliscie, ze malutkiej nic nie jest...

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 14:01
przez jul-kot
Witam!
Tak jest, kot ślini się z emocji. Jest to tzw. ślina sympatyczna, zwykle bardziej gęsta, niż normalna. Koty ślinią się przy emocjach negatywnych, jak np. u weterynarza, lub w podróży, ze zdenerwowania, albo pozytywnych, przy głaskaniu lub gdy jest im ogólnie dobrze. Uratowałem kiedyś kotka piwnicznego, który ślinił się obficie i gęsto i oczywiście głośno mruczał, gdy tylko dotknęło się go ręką. Ten kot od kilku lat ma dom i ma się dobrze.
Takie ślinienie się nie jest wyłącznie właściwością kotów. Ślinią się w ten sposób i ludzie, np. u dentysty.
Pozdrawiam, Juliusz.

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 15:35
przez Anja
Hruptak slini sie ze szczescia, podczas seansow nakolankowych. Wyglada jak wsciekly buldog, a dziasla ma zdrowe :)

PostNapisane: Wto mar 09, 2004 18:11
przez Shimi
Bodzio też się ślinił przy mizianiu :cry:

Slinianki

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 22:21
przez Puchacz
Ślinienie przy mizianiu?
Felka moczyla slina wszystko dookola jak sie ja tylko dotknęlo do glaskania. Koniec. Potem to juz tylko wyzymać mozna bylo. A ze robila to nagminnie na moich kolanach, to spodnie pralam co dzień. Jak ja Migdal polizal to równiez byl mokry caly. Tak że slinienie sie kota w chwili glaskania to w niektórych przypadkach norma. Szczescie.
Pozdrawiam
Musi kociakowi byc dobrze.... :D
Puchacz

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 22:23
przez mysikluliczek
Emi czasami się ślini jak w nocy nachodzą ją czułości - ugniata mi wtedy szyję, rozkosznie mruczy i jest taka słodziutko rozciamkana :lol:

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 22:40
przez Evelyne
A James nigdy się nie ślini przy mizianiu ;) Zamiast tego codziennie rano jak sie obudzi i zobaczy że my już nie śpimy to przychodzi do nas, raz do jednego raz do drugiego, jakby nie wiedział na co się zdecydować i wkłada swój pyszczek w każdą dziurkę obok naszych twarzy, wchodzi na nas i się kładzie, liże po całej twarzy i mruczy jak wielki traktor... po 30 min mu wystarcza i zaczyna zachęcająco nas gryźć po rękach, wtedy wstajemy :D

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 23:02
przez Puchacz
Lulu pisze:po 30 min mu wystarcza i zaczyna zachęcająco nas gryźć po rękach, wtedy wstajemy :D


Migdal robi cos podobnego. Gdy śpię w najlepsze, on powolutku, na paluszkach, tak aby mnie nie zbudzić, przesuwa się w nogi. Następnie wppeeŁzzaa poowoluttkuu pod koc, i bardzo delikatnie obejmując lapeczkami moją nogę, wbija z nienacka swoje kocie kŁy w palucha. Potem wystawia glowę nad koc i czeka patrząc na mnie. Jeśli nie ma reakci (choc nie zdarza sie to, gdyz musze jakoś chodzic do pracy i zarabiac na jedzonko) ponawia swoje budzenie na drugiej nodze.
Jak juz wstane, jest do rany przyluż. Oczywiscie nie da się przylozyc do ran an paluchach, ale i tak jest kochany.
pozdrawiam
Puchacz

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 23:07
przez Evelyne
O tak też to znamy :D U nas nie wolno wystawiać paluszków choćby z za kołdedki bo ryzykuje się ich odgryzienie :D

PostNapisane: Śro mar 10, 2004 23:19
przez Puchacz
A jeszcze Migdal uwielbia gryść uszy, Felka zresztą też to uwielbiala. Dziwie sie jeszcze ze nie wyglądam jak ork, po tych kocich pieszczotach.
Puchacz