No więc tak... jestem genialna

Sasza musi każdego dnia dostawać łyżeczkę parafiny. No i przez ostatni tydzień chodził biedak pooblewany tą parafiną, bo połowę rozlewałam - Sasza nie miał ochoty na współpracę

Poza tym podawanie na łyżeczce jest niewygodne, trzeba kotu tę łyżeczkę trochę do pysia pchać. Strzykawką bałam się podawać, bo kiedyś próbowałam podać tak lakcid i za mocno mi się przycisnęło tłoczek i bym Saszę utopiła
No i teraz eureka - odkryłam sposób

Parafinę mam w takiej plastikowej buteleczce z końcówką też miękką, plastikową, zwężającą się ku końcowi. Można podawać bezpośrednio z tej buteleczki - niby z butelki dla niemowląt. Nacisk na butelkę nie daje takiej siły rażenia jak nacisk na tłoczek strzykawki, parafina leci sobie swobodnie, łagodnym strumykiem. Sasza nawet nie zauważył, kiedy mu podałam znienawidzoną parafinę.
Potrzeba matką wynalazku

Wybaczcie, że się tak chwalę ale może akurat komuś pomysł się przyda... a poza tym cieszę się, że udało się zmniejszyć Saszowy dyskomfort.