POMOCY!!!

Witam wszystkich,
od 2 miesięcy jestem szczęśliwą opiekunką kocurka Leo. Kotek ma 4,5 miesiąca i urodził się z wadą genetyczną, tzn. jest prawie ślepy. Jednak do rzeczy. Od jakiegoś czasu kot staje się coraz bardziej nieznośny,to znaczy WYDRAPUJE ZIEMIĘ ZE WSZYSTKICH DONICZEK W DOMU, MOŚCI SIĘ W NICH, ZRYWA GAZETY, KTÓRYMI ZABEZPIECZYŁAM DONICZKI..Widzę,że ogólnie bardzo 'ciągnie' go do ziemi. Załatwia się bezproblemowo w kuwetę, na szczęście na razie nie znaczy terenu, tylko pare razy załatwił się w doniczki...Miauczy, kiedy zagrodzę mu do nich dostęp. Poza tym stał się dość agresywny, nie lubi się przytulać, biega jak bumerang po mieszkaniu....Nie daje się złapać, ucieka przede mną, jak go dłużej przytrzymam i wtedy rzuca się na twarz. Zaczął strasznie rozrabiać, ciągle pomiaukuje..Nie mam już siły....Nie mieszkam sama, tylko z rodziną, która kota akceptuje, ale nie są to ludzie, będący kocimi 'fanami'. Dlatego tym bardziej przeszkadza mi jego zachowanie. Leo jest zdrowy, nie był jeszcze kastrowany. Fakt, ząbkuje, ale chyba nie można zrzucać tych jego wariacji na wyrzynające się zęby! Czy kastracja w jakiś sposób pomoże, stanie się spokojniejszy? Ja rozumiem, że on jest młodziutki, dorasta,ale chyba wszystko ma swoje granice?!.
Błagam Was, dajcie mi jakieś pomysły, żebym odzyskała swoją słodką, czarną kuleczkę!
Zastanawiam się, czy może ja coś robię nie tak? Może poświęcam mu za mało czasu, może za mało się z nim bawię? Może zbyt często siedzi zamknięty sam w jednym pomieszczeniu? Jak go jednak wypuszczę bez nadzoru to zdemoluje mi cały dom!!!
Kocham go i chcę,żeby był szczęśliwy, ale sama już sobie nie daję rady. POMÓŻCIE:)
Pozdrawiam ciepło,
Ewa.
od 2 miesięcy jestem szczęśliwą opiekunką kocurka Leo. Kotek ma 4,5 miesiąca i urodził się z wadą genetyczną, tzn. jest prawie ślepy. Jednak do rzeczy. Od jakiegoś czasu kot staje się coraz bardziej nieznośny,to znaczy WYDRAPUJE ZIEMIĘ ZE WSZYSTKICH DONICZEK W DOMU, MOŚCI SIĘ W NICH, ZRYWA GAZETY, KTÓRYMI ZABEZPIECZYŁAM DONICZKI..Widzę,że ogólnie bardzo 'ciągnie' go do ziemi. Załatwia się bezproblemowo w kuwetę, na szczęście na razie nie znaczy terenu, tylko pare razy załatwił się w doniczki...Miauczy, kiedy zagrodzę mu do nich dostęp. Poza tym stał się dość agresywny, nie lubi się przytulać, biega jak bumerang po mieszkaniu....Nie daje się złapać, ucieka przede mną, jak go dłużej przytrzymam i wtedy rzuca się na twarz. Zaczął strasznie rozrabiać, ciągle pomiaukuje..Nie mam już siły....Nie mieszkam sama, tylko z rodziną, która kota akceptuje, ale nie są to ludzie, będący kocimi 'fanami'. Dlatego tym bardziej przeszkadza mi jego zachowanie. Leo jest zdrowy, nie był jeszcze kastrowany. Fakt, ząbkuje, ale chyba nie można zrzucać tych jego wariacji na wyrzynające się zęby! Czy kastracja w jakiś sposób pomoże, stanie się spokojniejszy? Ja rozumiem, że on jest młodziutki, dorasta,ale chyba wszystko ma swoje granice?!.
Błagam Was, dajcie mi jakieś pomysły, żebym odzyskała swoją słodką, czarną kuleczkę!
Zastanawiam się, czy może ja coś robię nie tak? Może poświęcam mu za mało czasu, może za mało się z nim bawię? Może zbyt często siedzi zamknięty sam w jednym pomieszczeniu? Jak go jednak wypuszczę bez nadzoru to zdemoluje mi cały dom!!!
Kocham go i chcę,żeby był szczęśliwy, ale sama już sobie nie daję rady. POMÓŻCIE:)
Pozdrawiam ciepło,
Ewa.