

Otoz pisalam, ze jakis czas temu, Lunek siusial bardzo malo, ledwie raz na dobe.Bardzo sie wowczas wystraszylam, zwlaszcza ze i wetka zaniepokoila sie bardzo, ze nerki siadly


Nio i ktoregos dnia po kroplowce, Luneczek wciaz dlugo nie robil siusiu-poszlam zadzwonic do lekarza, wracam i co? Na dywaniku sliczne, duze siusiu





Wiem dobrze, ze zachowuje sie jak kretynka, nigdy nie pozwalalam swoim zwierzulkom na wszystko, ale teraz... Lunek nieraz nie siusia bardzo dlugo, a kiedy np. cos go sploszy, wychodzi z kuwety i idzie spac, nie robiac siusiu przez nastepne pare godzin.
A urok tej choroby u niego polega m.in na tym, ze jest taka zmienna, nieustabilizowana- nieraz "spoznial sie" z siusianiem o dwie-trzy godziny i juz mocznik rosl a kotek zaczynal czuc sie fatalnie.
No wiec jak ja mam go gonic, kiedy ja naprawde czuje, ze wszystko jedno, gdzie siusia, byleby siusial? Jak mam wybrnac z tej idiotycznej sytuacji, gdzie jest jakas granica? Nie chce za bardzo Lunka "rozpieszczac" bo zbytnie uzaleznienie ode mnie i pozwalanie na wszystko chyba nie jest dobre dla nikogo....Strasznie mio glupio
