Strona 1 z 2
Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:25
przez zebra12
Był biedak bardzo zapchlony i zarobaczony. Wet oceniła go na około 2 miesiące. Jest wielkości świnki morskiej

Coś powinnam wiedzieć? Jakieś rady czy wskazówki?

To kocurek. Ma na sobie szelki świnki morskiej... - taki jest wielki.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:28
przez Satyr77
Poszukaj mu towarzystwa, jeden się zanudzi, dwa będą się ze sobą bawić i mniej szkodzić, a koszty utrzymania niewiele większe

Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:32
przez kalewala
zebra12 pisze:Był biedak bardzo zapchlony i zarobaczony. Wet oceniła go na około 2 miesiące. Jest wielkości świnki morskiej

Coś powinnam wiedzieć? Jakieś rady czy wskazówki?.
Kocie abc - wątek przypięty u góry.
Skąd adoptowalaś kociaka zapchlonego i zarobaczonego?
Z towarzystwem dla niego Satyr77 ma 100% racji, ale najpierw tego odpchlij, odrobacz, zaszczep, a potem znajdź mu towarzysza z poważnego dt - z książeczką zdrowia, odpchlenego, odrobaczonego, szczepionego. Możesz dt wszystkie te zabiegi zasponsorować, ale bez nich nie brałabym kolejnego kociaka.
A w ogóle, to śliczny maluszek

Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:33
przez zebra12
Hehehe, ma towarzystwo świnki morskiej Bąbla oraz suni Saby

Adoptowałam go od człowieka, któremu w piwnicy dzika kotka urodziła 4 maluchy. Wzięłam więc jednego. Odżył po odrobaczeniu i odpchleniu. Wet polecił odłożyć szczepienia, bo mały był dość osłabiony przez pasożyty, a ponieważ nie będzie wychodził, to ze szczepieniami mam odczekać. Drugi kot na razie odpada, ale może za rok zmienię locum na większe i wtedy nie wykluczam wzięcia mu towarzysza.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:37
przez Satyr77
To nie to samo. Mamy teraz na DT rudego Drapka, kociak ma teraz ok 8-9 tygodni. Szkrabol izolowany odpozostałych kotów ze względu na katarek, nudzi się staszliwie i jak tylko któryś z naszych kotów wpada do izolatki, maluch natychmiast chce się z nim bawić. Teraz stwierdziliśmy, że nigdy więcej pojedynczego malucha na DT, człowiekowi żyć nie da bo się nudzi, a jak się nudzi to mu głupolowate pomysły do głowy wpadają

Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:38
przez ewar
No ,ale nie jest źle.Nie jest sam.Polecam kocie ABC, naprawdę warto, chociaż natłok informacji może na początku przyprawić o ból głowy

Spokojnie.Najpierw odrobaczenie, dwukrotne, potem szczepienie.Dobra karma dla juniorków ( nie kolorowe chrupki, nie whiskas czy kitekat i nie mleko).O zabezpieczeniu okien(balkonu) też warto pomyśleć.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 17:52
przez Satyr77
I warto zaopatrzyć się u weta w Sacanomune albo Immunodol cat, podawać kociakowi po jednej tabletce dziennie, to preparaty zawierające beta-glkan i służące wzmocnieniu odporności.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 18:24
przez Myszka.xww
Satyr77 pisze:I warto zaopatrzyć się u weta w Sacanomune albo Immunodol cat, podawać kociakowi po jednej tabletce dziennie, to preparaty zawierające beta-glkan i służące wzmocnieniu odporności.
Ale po co? Nie lepiej, żeby organizm kociaka samodzielnie tą odporność budował?
Jak go będziesz rozleniwiać dopalaczami, to nijak sobie jej sam nie wykreuje.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 18:42
przez Satyr77
Wolę rozleniwić organizm dopalaczami niż potem szprycować doxycykliną.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:06
przez Myszka.xww
Satyr, jak rozleniwisz, to organizm nie będzie sie bronił przed mikrobami, bo bedzie czekał na dopalacze, które to zrobią za niego. Słaby układ odpornościowy to podatność na infekcje. Każda infekcja bakteryjna, czy nawet często wirusowa, to koniecznosc podania antybiotyku.
Oslabiając w ten sposob zdolności organizmu kota do samodzielnej obrony przed infekcjami, fundujesz mu na przyszłość przewlekle infekcje i .... czeste podawanie antybiotyków.
Kociek nie wygląda na przewlekle chorego ani mającego problemy z odpornościa. Był zarobaczony i zapchlony, co osłabia organizm i trzeba dac mu dojść do siebie - dobrym żywieniem i opieką. A potem zaszczepić, żeby pobudzić układ odpornościowy do samodzielnej pracy i nauczyć rozpoznawać grozne wirusy.
Immunostymulatory są potrzebne i podaje sie je, kiedy zachodzi taka potrzeba. Podawanie ich bez potrzeby robi wiecej złego niż dobrego.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:15
przez Satyr77
Tylko zauważ, że masz tu sytuację z kociakiem z niepewnego źródła, więc należałoby potraktować go jak kociaka ze schronu. Wiemy o robalach i pchłach więc układ odpornościowy już nadwyrężony, dochodzi stres, który dodatkowo osłabia organizm, podawanie przez tydzień immunostymulatorów nie zaszkodzi układowi odporności w dłuższej perspektywie, a może zminimalizować zagrożenie, tym bardzej że kociak jest nieszczepiony.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:20
przez Myszka.xww
W kwestii parwowirusa nie pomoże, jeśli o to Ci chodzi. Skuteczniejsze jest w tej sytuacji szczepienie interwencyjne, niz podawanie immunostumulatorów, które w przypadku wirusów po prostu nie dają nic. Trzeba by stosować wirostatyki, co przy przygotowaniu kociaka do szczepien na wirusowki calkowicie zniweczy skutecznosc szczepienia.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:22
przez zebra12
A co zrobić z "kulkami", które są pozostałością po pchłach. Ma takie coś w futrze. Troszkę wyczesałyśmy po kąpieli, ale nadal jest tego sporo. Wet mówi, że to pchle odchody.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:31
przez Myszka.xww
Pomaga czesanie bardzo gęstym, małym grzebykiem tzw "do pcheł"

Zapytaj w kiosku lub najbliższej drogerii - bywaja takie dwustronne - z jednej strony gęściejszy, z drugiej rzadszy.
Jeśli nie masz takiego, czasem udaje się grzebieniem z nałożoną watką.
Re: Adoptowałam kociaka...

Napisane:
Sob wrz 03, 2011 19:36
przez Satyr77
Na parwo czy calici nie pomoże, ale już przy herpesie może pomóc. wirostatyki to dopiero ostateczność i nie przy KK czy PP raczej przy FeLV czy FIV, ale to już inna bajka.
Możes też wyprać kota, tylko go nie wyrzymaj
