Koteczka z kotulni - proszę o radę!

W dniu dzisiejszym wraz z chłopakiem zaadoptowałam 5 miesięczną koteczkę, która ostatnie miesiące spędziła w małej kotulni. Muszę przyznać, że miała tam świetne warunki: była bardzo dobrze odżywiana, miała do dyspozycji sporo zabawek i kilkanaście kotów do wspólnych zabaw. Przywieźliśmy ją do mieszkania i najpierw biegała po nim jak szalona obwąchując każdy kąt, a w między czasie podbiegając do nas na moment się pomiziać. Wyglądała na dość zadowoloną, ale trwało to niestety tylko chwilę. Po chwili zaczęła przeraźliwie miauczeć i robi to do teraz z przerwami. Trochę pobiega, trochę poleży, trochę się czymś pobawi. Mamy w mieszkaniu dużą szafę komandor z lustrami - przez długi czas biegała przy niej patrząc w swoje odbicie i miauczała. My oczywiście próbujemy się nią zajmować, bawić, głaskać i rozpieszczać, ale to niewiele pomaga. Czuję się strasznie, bo mam wrażenie, że strasznie skrzywdziłam tą śliczną kicię zabierając ją od innych kotów. Próbowaliśmy rozważyć z chłopakiem wzięcie drugiego kociaka, ale na razie uważamy że nie mamy na to warunków, zwłaszcza że mieszkanko mamy też dość małe. Czy jest szansa, że ona przyzwyczai się, że jesteśmy na razie jej jedynymi kompanami do zabaw i figli czy zmuszając ją do samotności krzywdzimy ją za bardzo? Czy powinniśmy oddać ją do kotulni i wziąć młodszą kotkę (ok. 2 miesiące) od znajomego, która nie będzie jeszcze tak przyzwyczajona do obecności innych kotów? Bardzo proszę o radę!