Klatka dotarła a co najlepsze już została przetestowana
Wracaliśmy do domu po pracy a Karol mówi - chodź podjedziemy i postawimy tak na próbę. Już jedna pani dokarmiała koty ale co tam. Postawiliśmy. Przyszła karmicielka. Stanęliśmy z boku i gadu gadu a tu pan kocur wszedł do klatki. Myk i jest nasz. Zachowywał się dość spokojnie na szczęście. Szok!
Ja szybko za telefon i do pani weterynarz. Można jechać. Kocurro od razu trafił na stół. Kastracja, odpchlenie, odkleszczenie itp.
Ze względu na to, że klatka jest zajęta kocurek przenocuje na galerii w klatce łapce. Opatuliłam go w koc i folię, żeby nie było mu zimno. Nasza sąsiadka nie tylko nie miała nic przeciwko ale jeszcze podsunęła dwie wycieraczki żeby na nich postawić klatkę
To pan kocur, sponiewierany w wielu walkach. Piękny choć widać na nim ślady podwórkowego życia.
Zaraz po złapaniu
U weterynarza
Na galerii
Cała sprawa była w sumie nie planowana i zaskoczyło nas kompletnie, że kocur wszedł do klatki tym bardziej, że w drugim miejscu karmicielka już zaczynała szykować jedzenie.