Strona 1 z 1

Jak się pogodzić?

PostNapisane: Nie sie 14, 2011 23:45
przez ciocia kocia
Ponad miesiąc temu zginął mój ukochany kot. Do tej pory płaczę jak sobie o nim przypomnę. Jedno, co mnie pociesza, to że prawie nie cierpiał, prawie nic nie czuł. Jestem jednak zła na siebie, że pomimo obaw i przeczuć (dwa razy zdarzyło mi się bać, nawet zapłakać, na myśl o tym, że coś mogłoby mu się stać) nie zapewniłam mu bezpieczeństwa.
Tak czy inaczej bardzo mi go brakuje, chociaż mam dwa inne koty (w tym jego brata, który mi o nim przypomina), to jednak ten był takim moim ulubieńcem. Był najdziwniejszym kotem, jakiego miałam - począwszy od umaszczenia, przez dźwięki jakie wydawał, po charakter. Był niesamowicie wyluzowany - nie bał się innych, chętnie bawił się z dzieckiem (pozostałe dwa boją się dzieci), jeździł ze mną pociągiem czy tramwajem wzbudzając zachwyt ludzi, nosiłam go w torebce, spał ze mną na poduszce i to jego mogłam brać ze sobą w podróż.
Myślałam o nowym kocie albo parze kotów (jego brat nie pojedzie ze mną, za bardzo boi się podróży), ale chyba nie jestem w stanie wziąć żadnego - to byłoby nie na miejscu. Poza tym nie chcę kota - chcę TEGO kota.
Przygarnięcie kociaków bardzo pomogło mi w tamtym roku (im zresztą też, bo podobno miały zostać utopione). Miałam po co wstawać wcześnie rano, jak tylko się obudziły, żeby iść do sklepu po świeże mięsko. Chociaż wtedy wydawałam pieniądze na niezbyt mądry cel, a sama wiele rzeczy zaniedbywałam, to o nie bardzo dbałam - niczego im nie brakowało. Nawet ktoś śmiał się ze mnie, że koty jadają lepiej niż ja albo mają ładniejsze miseczki niż te, których my używamy. W dodatku to było takie uczucie, kiedy naprawdę bardziej myślałam o ich szczęściu, niż o swoim. Szkoda, że o szczęściu, a nie o bezpieczeństwie...
Nie wiem co mam zrobić, nie wiem czy cokolwiek chcę robić, bo wydaje mi się, że ten smutek mu się należy. Ale ciężko mi się z tym pogodzić - mam jakby wrażenie, że on niedługo wróci. Ciężko mi też o tym mówić, bo zaraz ściska mi gardło, a mam wrażenie, że jeśli nie podzielę się tym z kimś (kto rozumie!), nie wypiszę się, to nie dotrze to do mnie. W dodatku, niestety, ale koty jako gatunek wzbudzają u mnie o wiele bardziej pozytywne uczucia niż ludzie...
Dzisiaj "zmierzam" się z jego ostatnimi fotografiami i co chwilę przypomina mi się wiersz Szymborskiej, którego słowa parafrazuję myśląc 'tego się nie robi człowiekowi'.

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.

Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
ze tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Nie sie 14, 2011 23:56
przez selene00
Cóż Ci powiedzieć. :roll: :(
Musisz przetrawić swój ból. Dręczące Cię sumienie będzie go potęgować.
Często będziesz myśleć - bo gdyby...... :roll: , bo jakby..... , trzeba było..... :roll:
Może należysz do osób upatrujących w sobie winy za pewne zdarzenia. :?
Poradzić nic nie umiem.
Mogę tylko współczuć. :(

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 0:42
przez Koszmaria
pomyśl,że wróci kiedyś do Ciebie w innym futerku...

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 11:54
przez ciocia kocia
Mam nadzieję, że wróci, ale nie chcę teraz brać żadnego kotka, bo mogłabym go porównywać z tamtym, a biedaczek i tak pewnie nie spełni "oczekiwań", nie wiadomo jak wspaniały by był.
Widzę selene00, że Ty chyba prowadzisz felionoterapię? (zajrzałam do Twojego wątku). A nawet jeśli nie, to i tak świadczy o tym, że dobrze wiesz, jakimi świetnymi terapeutami i towarzyszami są koty. A ten mój ukochany naprawdę nadawał się na kociego terapeutę.

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 14:33
przez selene00
Ano, prowadzę :wink: Mnie zdecydowanie pomaga. Jakoś poziom stresu w obecności kotów mi opada. :mrgreen:
No bo one są takie delikatne :roll: , że nawet gęby w chałupie wydrzeć nie można z obawy, że wezmą to do siebie i im zaszkodzi. :wink: :lol:

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 15:01
przez izydorka
Kota się nie zastępuje, każdy jest inny. Porównywanie jest pewno nieuniknione, dlatego dobrze jest wziąć kota, który mocno różni się od poprzednika. A życie żalem, wspomnieniami nie jest dobrą rzeczą... Trzeba sobie znaleźć sensowny cel i go realizować, to pomaga na smutki :ok:

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 15:36
przez ciocia kocia
Są delikatne, takie ciche, przyjemne stworzenia. I chyba wyczuwają nasz kiepski nastrój?

Wiem, że kota się nie zastępuje - tak jak człowieka. Ale teraz, kiedy przeglądałam ogłoszenia, zastanawiałam się nad każdym, czy będzie taki, jak tamten. Osoba, która pomagała mi przy wychowywaniu kociaków też chyba dostała jakiegoś "świra" (chociaż nie dawała po sobie poznać, że ta śmierć zabolała) - co chwilę podsyła mi zdjęcia kotów podobnych do tamtego - a bo oczy ma podobne, a bo siedzi podobnie. Po prostu obsesja, bo i za życia mieliśmy obsesję na jego punkcie.
Sensownym celem było wychowywanie tych kotów. Mam też inne cele, ale one jakoś mniej cieszą, bo są bardziej przymuszone.

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 16:06
przez horacy 7
Napiszę Ci tylko jedno trzy lata temu straciłam swojego ukochanego kota przez swoją głupotę ,niewiedzę ,ponieważ wzięłam małą koteczkę ze schroniska z biegunką,zaraziłam swojego kota wirusem schroniskowym ,mimo walki jaka stoczyłam z wetami o jego życie odszedł .Nigdy sobie nie wybaczyłam i wtedy do mnie dotarło co dzieje się w schroniskach.Wzięłam kolejne koty ,pomagam kotom bezdomnym ,ratuję te schroniskowe prowadząc DT .Mój Horacy zapoczątkował moją miłość do kotów był wyjątkowy i jedyny.Teraz miłością darzę inne koty ,o zupełnie innych charakterach ale też je kocham bardzo.Weź innego kota ,pomagaj zobaczysz ,ze warto i każda miłość jest inna.Tamtego kota też nie zapomnisz nie da się.

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 18:24
przez itwasntme
Pogodzić się trzeba, i pamiętać. Ja w każdym odratowanym kocie widzę te, które już odeszły. I zawsze mam tęczę w sercu, kiedy patrzę im w oczy :1luvu:

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 19:04
przez izydorka
z obsesjami trzeba walczyć, a w życiu iść do przodu i tego życzę, bierz nowego kota i żyj! :ok:

Re: Jak się pogodzić?

PostNapisane: Pon sie 15, 2011 23:18
przez ciocia kocia
Horacy 7 myślę o pomocy kotom, ale wydaje mi się, że jeszcze nie nadaję się do tego. To wielka odpowiedzialność, a boję się, że kociaki mogłyby przeze mnie w jakiś sposób ucierpieć. Mogę wspomóc finansowo (dobrze, że weszłam na forum, bo okazało się, że od kilku miesięcy mam tu podany numer konta, pod który miałam wysłać pieniążki), mogę przygarnąć takiego z ulicy albo ogłoszenia (wydaje mi się, że z adopcji na pewno kotki trafią do dobrych domów, a taki z ulicy - nie wiadomo do kogo by trafił, więc lepiej niech trafi do mnie ;) ).
A Ty jak długo prowadzisz dom tymczasowy? To piękna sprawa, podziwiam takich ludzi i mam nadzieję kiedyś dołączyć do tego zacnego grona :)