viewtopic.php?f=1&t=128331
kotika pisze:...
Na miejscu okazało się, że kiedyś były tam baraki, które zostały wyburzone, stawiaja tam teraz piękne bloki.
Ludzie z baraków wyprowadzili się, a koty...koty zostały.
Koty żyją na dość dużym terenie porośniętym trawą i krzaczorami, rośnie też tam kilka drzew.
W przyszłości na tym całym terenie staną domy i nie będzie tam miejsca dla "śmierdzących kotów".
Koty te dokarmia pewien człowiek z domku jednorodzinnego, to o nim było zgłoszenie.
On twierdzi, że na zimę dał tym kotom schronienie w piwnicy, ale przez sąsiadów zrezygnował z tego.
Kotów jest około 9 trochę dzikawe, troche oswojone, według słów tego człowieka.
Podobno trzy kotki sie już wykociły, ale teren tak ogromny, że nie sposób znależć kociąt.
Wieczorem na ten teren wychdzą ludzie z psami, z psami bez smyczy i kagańców.
Wtedy koty skaczą jak "małpy", muszą dotrzeć do drzewa przed psem, inaczej jest żle.![]()
Podobno tak psy, jak ich właściciele traktują to jako rozrywkę w czasie spaceru, polowanie.![]()
Okoliczni mieszkańcy nie lubią tych kotów, bo pchły, bo obszczywają, bo kot dominant leje ich własne koty.
.............
Teraz kotki sie wykociły i wśród traw buszują kocięta, a raczej czekają na jakikolwiek kęs strawy.
Te kociaki nie mają żadnego schronienia przed deszczem, zimnem, ani przed spuszczanymi ze smyczy psami.
Wśród mieszkańców nie ma żadnego karmiciela, pani która to robi, robi to sporadycznie i daje zbyt mało pożywienia.
Jeszcze jedno miejsce do sterylizacji, kociąt do adopcji, karmienia...tylko kto to zrobi. My już nie dajemy rady.
Wśród traw było dużo kociaków, wyszły tylko oswojone, inne przemykały wśród liści, czekały az pójdziemy sobie,
może, może jeszcze coś zostanie w miseczce, może brzuszek nie będzie dziś pusty, może...
Kociaki są śliczne, marmurki, jeden taki srebrny, dalej biało szare maluchy, buraski...
Może, może będziesz mógł pomóc.













