Strona 1 z 1

historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Wto sie 09, 2011 9:42
przez nnaajjaa
o tym, że chcę mieć kotka wiedziałam od zawsze tylko nie zawsze były ku temu warunki.
Od dziecka wychowywałam się z kotem, więc kiedy usamodzielniłam się:) zapragnęłam mieć kociego towarzysza:) w moim domu kotki zawsze były "wychodzące" ,więc zdawałam sobie sprawe, że teraz mieszkając w warszawskim bloku posaidania kotka bedzie troche inne :)

Decyzja -czas na kota była bardzo spontaniczna- po wejsciu na stronke schroniska Na Paluchu , zobaczylam w maju takie cos białego z niebieskimi oczkami (nigdy nie mialam rasowego kota), byl w kwarantannie,wiec musialam cierpliwie czekac.
Teraz wiem, że kicia nazywa sie Sissi :) i chyba juz znalazla dom.
Regularnie dopytywałam o Sissi ale.... okazało sie ze jest chora i w zlym stanie no i ze .... jestem 3 w kolejce po nia(!) :(((
Minęło zaledwie kilka dni a natknęłam się na pania,ktora ratuje koty i ma ich naprawde sporo w mieszkaniu (!), prawie wszystkie rasowe (!) i ma do oddania chorego kotka.
Wahałam się ale TŻ zaproponował ,zeby bez chwili wahania jechac od razu po kotka (byłam w szoku, bo od samego poczatku nie chciał kota, bo nie lubi,bo smierdza, sikaja wszedzie itd )

Pojechalismy po te cos biszkoptowo-brazowe,niebieskookie :)
Nie wiem kto był bardzije przejety sytuacją kicia czy ja :)))) Pani powiedziała mi ze kotek jest w sumie zdrowy tylko musi dostac jakeis witaminki ,prawda okazal sie inna...

W domu zaczeło się, na podlodze zauwazylam plame krwi, potem druga , trzecia , kolejna ..... kotek kichal krwia + wymioty:( bal sie ludzi a na glos reagowal chowaniem sie pod lozko i zakrywaniem.
Przeszperalismy neta zeby znalesc w sobotnia noc weta.

kicia na starcie dostalal zastrzyk wzmacniajacy, ogolnie wet powiedzial ze jest bardzo zle, ze zobaczymy czy wyjdzie z tego, bo jest odwodniony, ma powiekszone wezly, ponad 41 C problemy z oddychaniem i stan zapalny. Dostał antybiotyk i kroplówę.

Jezdzilismy z Flukiem ( tak go nazwal TŻ i tak juz zostalo =] ) przez 7 dni codziennie na zastrzyk w tym jeden dzien zostal "w szpitalu" .
Było coraz lepiej, kichanie krwia zniknęło,temperatura w normie, oddycha znacznie lepiej, siersc przestala garsciami wypadac i staje sie coraz bardzije lśniąca .

Pomijajac fakt ,ze wydałam CAŁĄ wyplatę na jego leczenie, jestem mega szczesliwa, ze jest z nami, ze moglismy mu pomoc (a wet wspanialy -poswiecal nam naprawde duzo czasu)

Jest z nami juz prawie miesiąc.
Troche o Fluczku :)
Ma ok. 9-10 miesiecy
waga - od 3kg -teraz 3,7 kg :)
rasa- ? sama nie wiem może ragdoll moze neva masquarade
i z czego jestem mega szczesliwa - ZAWSZE robi o kuwetki :)

Charakter : lubi byc w centrum, uwielbia zabawy ,potrafi bawic sie WSZYSTKIM od reklamowki po opakowanie kremu;]odkad jest zdrowy jest bardzo zywy, biega, skacze (ma pietrowy drapak) uwielbia spac w "nogach", potrafi w srodku nocy wgramolic sie i spac twarza w twarz ;] kiedy wracam z pracy od razu domaga sie brania na rece a wtedy wtula sie i przytula jak dziecko:) w ogogle jest jak dziecko, mozna go nosic na rekach godzinami, ululac na rekach jak niemowle a on caly czas jest potulny jak baranek :)

Wciaz ma lęki, np. kiedy ktos glosno zasmieje sie to kuli sie albo ucieka przerazony ale jest coraz lepiej.

Postaram sie jaknajszybciej wstawic zdjecie :)
pozdrawiam

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Wto sie 09, 2011 16:49
przez Darusia872
Czekamy na foty kociastego :)

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Śro sie 10, 2011 23:24
przez nnaajjaa
oto i moja kicia :)

jaka to rasa ?

Obrazek

Obrazek

jeszcze profil Fluczka:)

Obrazek

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Śro sie 10, 2011 23:48
przez Jouluatto
Absolutnie cudny! :1luvu: Na rasach sie slabo znam, wiec nie pomoge.

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Śro sie 10, 2011 23:50
przez Koszmaria
kot bez rodowodu nie jest rasowy.
masz dachowca blue[?] point z przedłużoną sierścią.

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Czw sie 11, 2011 0:22
przez naupliosa
Wszedzie trabia, ze "rasowy = rodowodowy", co osobiscie calkowicie popieram. Skoro nie masz rodowodu musisz uznac, ze to dachowiec.
Tym niemniej jest sliczny! I trzymam kciuki za calkowite wyzdrowienie, fizyczne oraz psychiczne! :ok:

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Czw sie 11, 2011 0:23
przez kitkowa
nnaajjaa pisze:oto i moja kicia :)
jaka to rasa ?

A co jest napisane w rodowodzie?

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Czw sie 11, 2011 20:42
przez nnaajjaa
kitkowa pisze:
nnaajjaa pisze:oto i moja kicia :)
jaka to rasa ?

A co jest napisane w rodowodzie?



nic nie jest w rodowodzie,bo go nie mam, jak juz wczesniej pisalam jest to PRZYGARNIETY kotek, ktory był porzucony. Nie wiadomo jakich mial rodzicow, kto moze jakiegos championa ;) zreszta to jest malo wazne, ciekawosci chcialam wiedziec

Piszecie, ze jak nie ma rodowodu to dachowiec, a w schroniskowych bazach jest napisane jaka rasa mimo,ze nie ma rodowodu. nie do konca sie z tym zgodze co piszecie. tak samo jest z psami? w schroniskach zawsze jest napisana rasa mimo ze zadne nie ma rodowodu...
Moze inaczej to ujme w takim razie,bo naraze sie kocim znawcom ;) - do jakiej rasy jest zblizony jesli chodzi o wyglad....

Re: historia mojego Fluczka :)

PostNapisane: Czw sie 11, 2011 21:22
przez kitkowa
Powiedziałabym raczej, że jest "w typie jakiejś rasy". Może ten sam klucz stosują schroniska. Jeśli nie zna się przodków zwierzęcia, trudno powiedzieć, by był rasowy.
W typie jakiej rasy jest Twój kocurek - nie wiem, rozróżniam tylko parę. Coś koło ragdolla? (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Co nie zmienia faktu, że jest śliczny.