Leczenie łapy doprowadziło do zagrożenia życia

Witajcie!
Chciałabym przedstawić Wam sytuację mojej kotki. Już sama nie wiem czy wściekać się czy płakać. Dwa tygodnie spowodowały, że ze zdrowego kota mam słabego i walczącego o życie...
Jest obecnie leczona w Lublinie na Stefczyka. Konsultowałam jej leczenie z wetem z Głębokiej, który nie chce zbyt komentować sytuacji, jedynie wychwytuje rażące błędu lekarzy. Kotka jest w zbyt złym stanie żeby ją gdziekolwiek przenosić.
Kotka trafiła do weta ze spuchniętą tylną łapą i znaczną kulawizną. Ja zakładałam jakieś uszkodzenie ortopedyczne: zwichnięcie stawu lub złamanie. Jednak po wstępnym badaniu wetka stwierdziła, że jest to zakażenie, gdyż znalazła malutkie ranki na tej łapie. Kotka dostała zastrzyki z niesterydowych przeciwzapalnych i wróciła do domu. Po 3ech dniach łapa bardziej kotce dokuczała, lizała ją mocno, aż wypadła część sierści, co ujawniło 2 ropnie na łapce. Jak to zobaczyłam to odetchnęłam z ulgą, że wetka miała rację i od razu zabrałam Kotkę na Stefczyka na przecięcie ropni i oczyszczenie rany. Rana została oczyszczona super, kot od razu poczuł ulgę, ale nadal dostawał zastrzyki z antybiotykiem i przeciwzapalnymi. Otrzymałam zalecenie żeby zjawiać się codziennie w klinice na oczyszczanie rany. zastosowałam się do zalecenia, kotka była zabierana do drugiego pokoju zabiegowego, ranę oczyszczono i jak się okazało później znowu podano leki w zastrzyku. Myślałam że będzie po wszystkim, ale dopiero zaczęły się problemy. Kotka zaczęła wymiotować krwią, była osłabiona. Od razu pojechałam na Stefczyka i kotka została na oddziale.
Zaczęłam drążyć temat - kot trafił z ropniem na łapie a teraz traci przytomność i wymiotuje krwią? Okazało się ze otrzymywała przeciwzapalne zawierające metamizol: biovetalgin i buscopan, które rzadko są podawane kotom gdyż zwykle one źle reagują i mogą wystąpić powikłania.... Przed podaniem leków nie zostałam poinformowana o ryzyku czy zapytana o zgodę na podanie powyższych leków, zwłaszcza ze kotka ma 11 lat, nigdy nie była leczona wiec nie znane są jej reakcje na leki. Nie podano żadnych środków osłonowych na błonę śluzową przewodu pokarmowego ani nie otrzymałam zalecenia, aby podawać specjalną karmę...
Od tego momentu zaczął się koszmar, stan kotki się poprawia i pogarsza na zmianę. Podawane ma kroplówki wzmacniające z glukozą, żelazem itd oraz Vitacon, Solvertyl, Cyclonamine, Catosal oraz Alugastrin. W ostatnim czasie hematokryt spadł jej do 15 (norma od 25%) i zastanawiano się nad transfuzją krwi. Dodatkowo okazało się, że kot z klatki obok ma koci katar....
Póki co kotka nie wykazała objawów kataru, hematokryt wzrastał do 16, ale kotka karmiona karmami dla wrażliwego przewodu pokarmowego przestała jeść. Wmuszano jedzenie, podawano papkę strzykawką. Jednak Hematokryt znowu spadł, tym razem do 13... Tej nocy (4/5.07) podano jej krew. Transfuzja się udała, nie ma nowych objawów, ale nie chce nadal jeść. Nie ma co wyrokować... Cały czas czekam i co kilka godzin dzwonię, po pracy jeżdżę do niej i próbuję karmić...
Cały czas wydaje mi się dziwne to, że przyprowadziłam kotkę z zakażeniem łapy a teraz walczy ona o życie... Czy było błędem podanie powyższych leków przeciwzapalnych bez jakiejkolwiek informacji/ostrzeżenia że są to bardzo silne leki i mają silne skutki uboczne? Czy mam prawo zgłosić sprawę do Lubelskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej? Już pomijam fakt ze za każdy lek i godziny pobytu w szpitalu słono płacę...
Chciałabym przedstawić Wam sytuację mojej kotki. Już sama nie wiem czy wściekać się czy płakać. Dwa tygodnie spowodowały, że ze zdrowego kota mam słabego i walczącego o życie...
Jest obecnie leczona w Lublinie na Stefczyka. Konsultowałam jej leczenie z wetem z Głębokiej, który nie chce zbyt komentować sytuacji, jedynie wychwytuje rażące błędu lekarzy. Kotka jest w zbyt złym stanie żeby ją gdziekolwiek przenosić.
Kotka trafiła do weta ze spuchniętą tylną łapą i znaczną kulawizną. Ja zakładałam jakieś uszkodzenie ortopedyczne: zwichnięcie stawu lub złamanie. Jednak po wstępnym badaniu wetka stwierdziła, że jest to zakażenie, gdyż znalazła malutkie ranki na tej łapie. Kotka dostała zastrzyki z niesterydowych przeciwzapalnych i wróciła do domu. Po 3ech dniach łapa bardziej kotce dokuczała, lizała ją mocno, aż wypadła część sierści, co ujawniło 2 ropnie na łapce. Jak to zobaczyłam to odetchnęłam z ulgą, że wetka miała rację i od razu zabrałam Kotkę na Stefczyka na przecięcie ropni i oczyszczenie rany. Rana została oczyszczona super, kot od razu poczuł ulgę, ale nadal dostawał zastrzyki z antybiotykiem i przeciwzapalnymi. Otrzymałam zalecenie żeby zjawiać się codziennie w klinice na oczyszczanie rany. zastosowałam się do zalecenia, kotka była zabierana do drugiego pokoju zabiegowego, ranę oczyszczono i jak się okazało później znowu podano leki w zastrzyku. Myślałam że będzie po wszystkim, ale dopiero zaczęły się problemy. Kotka zaczęła wymiotować krwią, była osłabiona. Od razu pojechałam na Stefczyka i kotka została na oddziale.
Zaczęłam drążyć temat - kot trafił z ropniem na łapie a teraz traci przytomność i wymiotuje krwią? Okazało się ze otrzymywała przeciwzapalne zawierające metamizol: biovetalgin i buscopan, które rzadko są podawane kotom gdyż zwykle one źle reagują i mogą wystąpić powikłania.... Przed podaniem leków nie zostałam poinformowana o ryzyku czy zapytana o zgodę na podanie powyższych leków, zwłaszcza ze kotka ma 11 lat, nigdy nie była leczona wiec nie znane są jej reakcje na leki. Nie podano żadnych środków osłonowych na błonę śluzową przewodu pokarmowego ani nie otrzymałam zalecenia, aby podawać specjalną karmę...
Od tego momentu zaczął się koszmar, stan kotki się poprawia i pogarsza na zmianę. Podawane ma kroplówki wzmacniające z glukozą, żelazem itd oraz Vitacon, Solvertyl, Cyclonamine, Catosal oraz Alugastrin. W ostatnim czasie hematokryt spadł jej do 15 (norma od 25%) i zastanawiano się nad transfuzją krwi. Dodatkowo okazało się, że kot z klatki obok ma koci katar....
Póki co kotka nie wykazała objawów kataru, hematokryt wzrastał do 16, ale kotka karmiona karmami dla wrażliwego przewodu pokarmowego przestała jeść. Wmuszano jedzenie, podawano papkę strzykawką. Jednak Hematokryt znowu spadł, tym razem do 13... Tej nocy (4/5.07) podano jej krew. Transfuzja się udała, nie ma nowych objawów, ale nie chce nadal jeść. Nie ma co wyrokować... Cały czas czekam i co kilka godzin dzwonię, po pracy jeżdżę do niej i próbuję karmić...
Cały czas wydaje mi się dziwne to, że przyprowadziłam kotkę z zakażeniem łapy a teraz walczy ona o życie... Czy było błędem podanie powyższych leków przeciwzapalnych bez jakiejkolwiek informacji/ostrzeżenia że są to bardzo silne leki i mają silne skutki uboczne? Czy mam prawo zgłosić sprawę do Lubelskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej? Już pomijam fakt ze za każdy lek i godziny pobytu w szpitalu słono płacę...