Przez ostatni tydzien starannie probowalismy sie dokocic. Jak niektorzy wiedza, moim marzeniem jest SIB. Jednak wyszlo inaczej. Rozkochala nas w sobie koteczka - 1/2 persa, nalezaca formalnie do naszych sasiadow, a praktycznie - mieszkajaca na dachu. Dbaja o to, zeby nie miala dzieci i zostawiaja jej jedzenie, ale nie moze dogadac sie z ich duzym psem, a widac ze chcialaby wejsc do domu i pokojnie w nim spac. Jest sliczna - nie potrafie okreslic kolorow - malutka, o polowe mniejsza niz Pączuś, na krótkich łapkach, z krótkim ogonkiem (miala wypadek - ucielo jej ogon w polowie

). Bardzo kochana - momentalnie wlazi na kolana, mruczy jak traktor, mizia się, ociera o nogi. Z poczatku ustalilismy z siasiadami, ze wprowadzi sie do nas. Moglismy szukac domu ale dla 'panienki' w tym wieku pewnie juz bysmy nie znalezli - Adi ma jakieś 10 lat

i byla 'prototypem Pączusia' - pierwszym kotem, ktorego naprawde polubili moi rodzice. Poza tym sasiedzi bardzo ja lubia i nie chcieliby, jak sadze, rozstawac sie z nia na zawsze

W kazdym badz razie decyzja zapadla, Adi miala wprowadzic sie do nas 'na stale'.
W domu koszmar - Pączuś, który nigdy nie miał dużych pretensji do Adi, póki bywała jedynie na korytarzu, chodził zjeżony, prychał na wszystkich, nawet na ludzi, w końcu wyprowadził się na szafę. Kiedy schodził - choćby do kuwety - momentalnie 'leciały pióra'. Adi - najbardziej ufna ze znanych mi kotow - siedziala biedna i zastraszona. Ale ona przynajmniej jadła normalnie - Pączuś przestał jeść, tylko pił. W dodatku zrobilł się nerwowy - podskakiwał na każdy dźwięk, jeżyl futro i furczał 'na wszelki wypadek'.
Poddaliśmy się po sześciu dniach.

Adi mieszka na korytarzu. Lepsze to niz dach

Moze wejsc 'do siebie', do sasiadow, ale nie za bardzo jej to pasuje, przez psa. Strasznie nam jest zal. Zatrzymuje kazdego kto probuje wejsc do domu, a nie mozemy jej wpuscic przez wzglad na Pączusia.

Najśmieszniejsze, ze ona wcale na niego agresywnie nie reaguje. Tylko on ma problemy. Mielismy w domu juz sporo kotow, ale fakt, zaden nie byl 'az tak' dorosly - nigdy podobnych afer nie bylo. Nie do tego stopnia.
Pączuś uspokoił się prawie zupełnie. Nadal co prawda nie daje się dotknąć i potrafi pokazać zęby, jest nieco czujeniejszy niz zwykle. Prycha kiedy czuje zapach Adi. To jest cholernie meczace

Przynajmniej z powrotem zaczal jesc. Ale nadal sie nie bawi. I czesto wraca na szafe. Chyba wyrzadzilismy mu krzywde
Zalosna sytuacja. Teoretycznie mam w tej chwili dwa koty, ktore sie nie nawidza i z ktorych jeden mieszka w gorszych warunkach niz moglabym sobie zyczyc.
Pączusiu, dlaczego ty jesteś Pączusiem..?
