To ja może napiszę coś bliżej o Salemie? Zacznę od początku. Trochę się powtórzę... Siedziało toto na półpiętrze. Wszyscy wiedzieli, że kot tam siedzi, ale jakoś nikt go do siebie nie zaprosił

. Wieczorem zadzwoniła do nas sąsiadka,z pytaniem, czy nam Inka nie uciekła. Po jakieś godzinie zadzwonił sąsiad z tym samym pytaniem. Siostra się zdzwiła, że kot tyle czasu siedzi sam na klatce i wyszła zobaczyć co się dzieje. Bida siedziała sama na klatce. Obok rajcowały dwie panie, ale żadna nie przyznała się do kocurka. Po chwili wahania Ala zawołała kotka, a on poszedł za nią (!), na nasz wewnętrzny korytarzyk. Zadzwoniła do mnie, żebym szybko wracała do domu, bo ona nie wie, co robić. Przyjechałam. Wchodzę na klatkę, a kot biegnie do mnie i zaczyna się ocierać. A mruczy, jak traktorek

! Myślę sobie, oj, biedaku, za ufny jesteś. Kiciuś miała wpółprzymknięte jedno oczko i ... słuchajcie, w życiu nie widziałam tak chudej istoty! Worek kości! Po stwierdzeniu, że to chłopczyk (bo Ala stwierdziła, że ona CZUJE

, że to dziewczynka) postanowiłam kota zapakować do torby i do weta! Wet stwierdził, że kotek ma ok. 10 miesięcy, faktycznie jest chłopcem. A do tego ma potworne zapalenie spojówek w prawym oczku i świerzb w uszach. Poza tym wygląda zdrwo, osłuchowo jest w porządku. Ma śliczne, biała ząbki i jest milusi. Kotuch dostał od razu kropelki do oczu (Dicortineff) i uszu. No i ten błysk w oczach doktora: to znaczy on u pań zostaje? No i ... whanie. Bo jak to? Jest pies, jest kot i królik. drugi kot? No, nic. Dostałyśmy leki, mamy się stawić we wtorek na kontroli. Uznałyśmy, że nie możemy zostawic kota na korytarzu, więc zabrałayśmy go do domu. Siedzi od wczoraj w pokoju siostry. Wet stwierdził, że skoro zwierzaki są szczepione, to nic im nie grozi, ale ze wzgledu na świerzb trzeba izolowac Salema. Ja dodałam jeszcze szorowanie rąk po każdym mizianiu kocurka i mam nadzieję, że nic się nie będzie działo. Na szczęście sierściuch nie ma pchełek

. Zastanawiam się, skąd on sie wziął na tej klatce? Od razu wiedział, co to kuweta - już na korytarzu, gdy zachciało mu się siusiu, wskoczył do kwiatka, wygrzebał dziurę i nasiusiał

. W domu m aprowizoryczną kuwetkę i ładnie z niej korzysta. Nie znaczy, nie drapie, tylko mruczy, mruczy i mruczy. Jest bardzo, bardzo ufny i wszystkich kocha

. Wydaje mi się, że był u kogoś, ale, nie wiem, uciekł? został wyrzucony? Jest mały, naprawdę mały

i taki chudy! Inka to przy nim tygrys! Oczywiście został nakarmiony, napojony, ma swoje posłanko. Widać, że jest szczęśliwy, ciągle się przytula, jest niesamowicie ufny. Ale boi się Inki - był dość mocno podrapany, miał strupki na ciele. Wet uznał, że dostało mu się od większych kotów. Salem wygląda teraz jak mały stworek - chudy, długi pyszczek, wpółprzymknięte oko, kości na wierzchu. Pięknym go na pewni nie można nazwać. Taka... poczwarka

. A teraz mam parę pytań:
1. Jak odkarmić takiego kotka? Salem waży ok. 2,3 kg. Przypominam, że to kocurek, ma 10 miesięcy, więc waży bardzo mało, można mu policzyć wszystkie kości

.
2. Czy powinnam mu podawać jakies witaminy, odzywki wzmacniające?
3. Oczko jest czerwone, ropieje, ale nie zakleja się wydzieliną. Czy mam czekać tydzień, aż zadziała lek, czy powinnam reagowac wcześniej, jesli się nie poprawi?
3. Muszę odrobaczyc Salema!! Inka jest po kuracji Sulpridimem - walczyłysmy z pierwotniakami. Robale to mój nocny koszmar. Co polecicie, by wybić obcych u Salema (o ile ich ma)? Wet nie powiedział nic konkretnego.
4. Kiedy mogę zaszczepić kota?
5. I znów pytam (może i sie powtarzam, ale wiecie, miałyśmy z Inką ciężkie 3 miesiące - leczenie, nawroty obcych...) - czy ja na ubraniach, rękach (nawet umytych), ciele mogę przenieść z Salema na Puszka, Gilbertynę albo Inkę jakiegoś wirusa, robaki, albo licho wie, co?
Nie złośćcie się, że tak wypytuję, ale nie byłam nigdy w takiej sytuacji.