Strona 1 z 1

Falka uwięziona

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 14:16
przez Falka
Wczoraj kiedy już zasypiałam z przedpokoju dotarły do mnie odgłosy szamotania, stukoty, trzaski. Zrobiłam tak: 8O i poszłam zbadać przyczynę. Okazało się, że Falka została zamknięta w szafie na górnej półce. Musiała tam siedzieć (spać zapewne) parę dobrych godzin - oczywiście nie wiedziałam, że się tam zakradła. Miała szczęście, że zaczęła się dobijać, gdy dopiero zasypiałam, bo sen mam twardy :twisted:

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 14:20
przez BeaBea
:lol:
Mojemu Neskowi często się zdarza być zamkniętm w szafie i najwyrażniej mu to nie przeszkadza. Zawsze gdy go w końcy znajdę wychodzi zaspany i z zadowoleniem się przeciąga. :P

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 14:25
przez Deli
Szarka sama odsuwa sobie drzwi do szafy i zwykle przesypia tam noc, jeśli jest na nas obrażona albo wróciliśmy z imprezy i śmierdzimy dymem (bo poza tym oczywiście spycha mnie z poduszki).

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 14:37
przez Wojtek
Moja siostra kiedyś zamknęła Herę w szafie.
Nikt tego nie zauważył, dopiero po pewnym czasie zaintrygowało nas skrobanie wewnątrz szafy :)

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 16:05
przez Ela
Ja zamknełam ŚP Jopka w lodówce..... :oops: :oops: :oops:


Nie dostał nawet kataru...

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 16:18
przez Chatte
Fajka też gniazduje sobie w szafie. I niejeden raz poszukiwałam jej nawołując, na co odpowiedzia były łomoty i miauki z najwyzszej półki w szafie. Drzwi przesuwne otwiera sobie sama i wspina sie po ubraniach, łatwo się dmyslić jak wyglądaja czarne ciuchy :evil: Juz jedna marynarka poszła na straty - wydrapane dziury na rękawie i plecach, nie wspomnę o ozdobach w postaci kłebków sierści...

PostNapisane: Sob lut 21, 2004 17:03
przez smilla
Mój Fel sam sobie otwiera szafę (drzwi przesuwne) z zewnątrz
i z wewnątrz i wchodzi i wychodzi kiedy chce 8O
Grzecznie sobie śpi na dnie szafy, czasami tylko obrabia pazurami frędzle mojej sukienki :evil:

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 18:54
przez zuza
Biedna Faleczka, w ostatniej chwili sie zorientowala :-)

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 21:51
przez beva
Ja zamknełam kiedys mojego czarnuszka w piekarniku, jeszcze ciepłym ale wyłaczonym. Kot nawet nie domagał sie wyjścia. Po dłuższym czasie sama go znalazłam bo w mieszkaniu brakowałao mi jednej "sztuki".

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 21:55
przez mysikluliczek
Emi jako maluszek wczołgiwała się do pojemnika na pościel z tyłu mojej wersalki. Bosz, co ja przeżyłam szukając jej.. Popłakałam się kiedy w końcu zaspany maluszek wylazł, rozkosznie pomlaskał i słodko się przeciągnął.

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 21:57
przez aguś
Mój TŻ zamknął Maćka w wersalce. Kot nawet nie miauknął. Zaintrygowało nas to, że reszta bandy stoi obok wersalki i w wielkim skupieniu sie w nią wpatruje. Otworzyliśmy wersalkę i naszym oczom ukazał się Maciej zawinięty w kocyk i błogo śpiący. Spodobało się cholerze, i teraz przy każdym otwarciu wersalki usiłuje do niej wleźć ukradkiem.

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 22:18
przez magpie
kot mojej siostry ciotecznej wlazil do szafki nad szafą, wywalał ubrania na podłogę i sobie spał w tej szafce (przy uchylonych drzwiczkach). no więc któregoś dnia mój wujek zastosował terapię szokową że tak powiem... zamknął drzwiczki... ;) Brajan najpierw strasznie rozpaczał, potem się uspokoił, posiedział 2 godziny i został wypuszczony.od tej pory trzyma się z daleka od tej szafki - może to niezbyt "humanitarny" sposób, ale za to jaki skuteczny... :D

PostNapisane: Pon lut 23, 2004 23:10
przez Kasia D.
No to ja jestem największą sadystką...
Wyjeżdżajac rok temu do Wawy zamknęłam Punia w szafie. Na cały dzień.
Słowo daję, nie widziałam kiedy wślizgnał sie na dolna pólkę... A tam jest dość ciasno...
Po powrocie usłyszałam ciche, żałosne miauczenie... idąc za głosem trafiłam pod drzwi zza których Punio żalił sie na swój los.
Po ich otwarciu więzień czym prędzej popędził do kuwetki :roll:

PostNapisane: Wto lut 24, 2004 7:53
przez Chatte
O, a te opowiesci przypominają mi poszukiwania Rudego Florka podczas wakacji na wsi. Rudy po traumatycznych przezyciach z kociństwa (podrzucony z domku do szpitalnych kotów Ryśki dostawał regularny łomot :( ) panicznie boi się obcych. Każda wizyta nie-domowników skutkuje zniknięciem kota w niewiadomym miejscu. Wysledziliśmy go już w skrzyni od wersalki, za szafkami w kuchni i w szafie. No i przy kolejnym zniknięciu kota, który przez SZEŚĆ godzin był niewidoczny, przeszukalismy wszystkie znane kryjówki i ... nic. Kota brak. Ponieważ na wsi koty łaziły sobie po podwórku zdyscyplinowane, nie opuszczały ogrodzonego terenu, wpadłam w rozpacz, że Rudy jednak wybrał wolność :( Zrezygnowana otwierałam wszystkie szafki i kot się znalazł w .... dolnej szufladzie piekarnika. I wcale nie chciał z niej wyjść :?