Maja, której już nie ma. Lekcja błędów, bezsilności i złości

Maja, której już nie ma.
Nie zostało nic, zaledwie kilka zdjęć. Był kotek i nie ma kotka.
Mała Maja 6 tygodni, tyle tylko dostała.
Nie rozumiem tylko za co cierpiała, raptem 6 tygodni życia. A plany były inne
Miała znaleźć dom i miała żyć długo i szczęśliwie.
Nie wiem jak radzą sobie osoby stykające się nacodzień ze śmiercią niewinnej istoty.
Co Ona zrobiła, że los dał jej tylko 6 tygodnia głównie cierpienia.
Znalazła ją siostrzenica pod autem , nie wiadomo skąd się tam wzięła i jak długo nawoływała pomocy. W końcu znalazły ją dzieci i wylądowała u mnie. Byliśmy u weterynarza, została odrobaczona, odpchlona, mieliśmy wyleczyć uszka i szukać domu. 2 dni zabaw, spania, jedzenia to wszystko co dostała. I nastała przeklęta niedziela, zaczęło się od wymiotów, zrobiła się taka apatyczna. A ja czuję się winna gdybym wiedziła, że choroba potrafi tak szybko zniszczyć radosnego kociaka w kilka godzin to poszłabym ją uśpić od razu żeby nie cierpiała. Myślałam że dotrwa do rana a rano widok wiotkiego ciałka, za każdym oddechem myślałam że to ostatni. Byliśmy z nią i co z tego i tak nie rozumiem za co i dlaczego właśnie Ona.
Zresztą nawet nie wiem po co piszę chyba żeby został ślad żyła, była i będzie w mojej pamięci. Została pochowana z myszką którą mój kot nie chciał się już bawić a Ona potrafiła ją podrzucać, bawić się i powarkiwać gdy ktoś przechodził obok żeby oznajmić że to jest jej. Odeszła dzisiaj o godz. 6.27
Teraz pozostał tylko strach o mojego Kocurka jest szczepiony, weterynarz twierdzi że nawet jeśli to była pp a On jest zaszczepiony to powinien dać radę w razie zachorowania. Daję mu scanomune od dzisiaj przez najbliższy tydzień. Mam tylko nadzieję że jemu nic się nie stanie.
To Maja





Nie zostało nic, zaledwie kilka zdjęć. Był kotek i nie ma kotka.
Mała Maja 6 tygodni, tyle tylko dostała.
Nie rozumiem tylko za co cierpiała, raptem 6 tygodni życia. A plany były inne
Miała znaleźć dom i miała żyć długo i szczęśliwie.
Nie wiem jak radzą sobie osoby stykające się nacodzień ze śmiercią niewinnej istoty.
Co Ona zrobiła, że los dał jej tylko 6 tygodnia głównie cierpienia.
Znalazła ją siostrzenica pod autem , nie wiadomo skąd się tam wzięła i jak długo nawoływała pomocy. W końcu znalazły ją dzieci i wylądowała u mnie. Byliśmy u weterynarza, została odrobaczona, odpchlona, mieliśmy wyleczyć uszka i szukać domu. 2 dni zabaw, spania, jedzenia to wszystko co dostała. I nastała przeklęta niedziela, zaczęło się od wymiotów, zrobiła się taka apatyczna. A ja czuję się winna gdybym wiedziła, że choroba potrafi tak szybko zniszczyć radosnego kociaka w kilka godzin to poszłabym ją uśpić od razu żeby nie cierpiała. Myślałam że dotrwa do rana a rano widok wiotkiego ciałka, za każdym oddechem myślałam że to ostatni. Byliśmy z nią i co z tego i tak nie rozumiem za co i dlaczego właśnie Ona.
Zresztą nawet nie wiem po co piszę chyba żeby został ślad żyła, była i będzie w mojej pamięci. Została pochowana z myszką którą mój kot nie chciał się już bawić a Ona potrafiła ją podrzucać, bawić się i powarkiwać gdy ktoś przechodził obok żeby oznajmić że to jest jej. Odeszła dzisiaj o godz. 6.27
Teraz pozostał tylko strach o mojego Kocurka jest szczepiony, weterynarz twierdzi że nawet jeśli to była pp a On jest zaszczepiony to powinien dać radę w razie zachorowania. Daję mu scanomune od dzisiaj przez najbliższy tydzień. Mam tylko nadzieję że jemu nic się nie stanie.
To Maja




