Franek-kamica -nie wiemy czy wyszyć?

To nie jest mój kot.
To kot mojej ex-synowej.
Kastrat ,ma około 3 lat.Piekny i wielki szary miziak.Kot domowy, mieszka z siostrą Felą w studenckim mieszkanku Ani.Jego Duża zapewnia mu co tylko może.Miesiąc temu Franek przestał siusiać ,miał wyraźne objawy bólowe(oddawał mocz kropelkowo w różnych częściach domu i przestał załatwiać "grubsze sprawy"- bał się kuwety).Pobiegłyśmy do weterynarza i pierwsza diagnoza mnie powaliła- kot zakłaczony!Lactulosa,leki rozkurczowe...pomogło na tydzień mniej więcej.
Zrobili rtg(?), jama brzuszna bez zmian.
CZUŁAM,że to nie to...
Minął tydzień.
Powtórka z rozrywki.
Próba cewnikowania "na żywca" (brrr...!),nie udana.
Tym razem Ania złapała mocz do badania.
Wyniki ok.
Moja diagnoza :kamica.Diagnoza weta:???
Rozkurcz,antybiotyk(?)
Znowu tydzień spokoju.
Za trzecim razem Ania zmieniała weta.
Diagnoza :syndrom urologiczny.
Zbadano krew i mocz ,wyniki ok .
Zalecono leki rozkurczowe,Furaginę i karmę RC (urinary?).
I zaproponowano wyszycie cewki.
Polecają jako remedium na wszystko!(kot pani wet żyje TAK już 10 lat!)
Kto zna historię Gerarda wie ,że mogę mieć wątpliwości.
Franek jest młody i mógłby pożyć wiele lat...jeśli my nie popełnimy błędu.
Nie wiem co powinnyśmy zrobić- wiem ,że Ania ma skromne środki i sama operacja będzie dla niej sporym wysiłkiem finansowym.Pomogę jej...tylko czy to pomoże Frankowi??
Proszę w imieniu Ani i swoim powiedzcie o swoich wyszytych kotach.
Jak im się żyje?
Może ktoś leczył takiego kota i wie z czym to "się je"??
Znacie w Poznaniu jakiegoś specjalistę od "takich kotów"??
Co robić????
Bo my rozważamy nawet wyjście ostateczne...
To kot mojej ex-synowej.
Kastrat ,ma około 3 lat.Piekny i wielki szary miziak.Kot domowy, mieszka z siostrą Felą w studenckim mieszkanku Ani.Jego Duża zapewnia mu co tylko może.Miesiąc temu Franek przestał siusiać ,miał wyraźne objawy bólowe(oddawał mocz kropelkowo w różnych częściach domu i przestał załatwiać "grubsze sprawy"- bał się kuwety).Pobiegłyśmy do weterynarza i pierwsza diagnoza mnie powaliła- kot zakłaczony!Lactulosa,leki rozkurczowe...pomogło na tydzień mniej więcej.
Zrobili rtg(?), jama brzuszna bez zmian.
CZUŁAM,że to nie to...
Minął tydzień.
Powtórka z rozrywki.
Próba cewnikowania "na żywca" (brrr...!),nie udana.
Tym razem Ania złapała mocz do badania.
Wyniki ok.
Moja diagnoza :kamica.Diagnoza weta:???
Rozkurcz,antybiotyk(?)
Znowu tydzień spokoju.
Za trzecim razem Ania zmieniała weta.
Diagnoza :syndrom urologiczny.
Zbadano krew i mocz ,wyniki ok .
Zalecono leki rozkurczowe,Furaginę i karmę RC (urinary?).
I zaproponowano wyszycie cewki.
Polecają jako remedium na wszystko!(kot pani wet żyje TAK już 10 lat!)
Kto zna historię Gerarda wie ,że mogę mieć wątpliwości.
Franek jest młody i mógłby pożyć wiele lat...jeśli my nie popełnimy błędu.
Nie wiem co powinnyśmy zrobić- wiem ,że Ania ma skromne środki i sama operacja będzie dla niej sporym wysiłkiem finansowym.Pomogę jej...tylko czy to pomoże Frankowi??
Proszę w imieniu Ani i swoim powiedzcie o swoich wyszytych kotach.
Jak im się żyje?
Może ktoś leczył takiego kota i wie z czym to "się je"??
Znacie w Poznaniu jakiegoś specjalistę od "takich kotów"??
Co robić????
Bo my rozważamy nawet wyjście ostateczne...