Dokładnie tak - mięsak jak najbardziej daje przerzuty i gdy one się pojawią - nie ma dla kota ratunku, nawet nie ma w sumie możliwości zastosowania chemii paliatywnie - bo na mięsaki kocie ona średnio działa.
Prawdą jest że mięsak dosyć długo potrafi się nie rozsiewać, ale to złudne poczucie czasu na reakcję - bo choć przez ten czas mięsak "siedzi w miejscu" i rośnie - to wysnuwa coś w rodzaju niewidocznych macek i po usunięciu guza pierwotnego czasem już kilka godzin później (!), czasem po kilku tygodniach, miesiącach (rzadko) - nagle w okolicy (do kilkunastu cm wokół) blizny po usunięciu nowotworu pojawia się całe stado malutkich guzków - które bardzo szybko rosną (bywa że jest to tempo niewiarygodne wręcz) i stają się odrębnymi nowotworami. I tu nawet umiejscowienie się na nodze nie zawsze pomaga, bo bywa że część komórek nowotworowych umiejscawia się już poza miejscem możliwym do usunięcia. Co gorsza, one rosną w różnym tempie, usuwa się te widoczne, za chwilę są nowe - przy wznowie tak naprawdę nie ma ratunku - chyba że cudem umiejscowi się też tylko na nodze, poniżej linii operacji.
Dlatego przy pojawieniu się mięsaka na nodze należy go usunąć szybko - zanim zdąży się rozpełznąć czy rozsiać.
Operacja amputacji łapy nie jest super łatwa, ale nie ma co jej demonizować, to normalna operacja - każdy wet chirurg bez problemu sobie z nią poradzi (przecież zwykle amputuje się łapy w o wiele gorszym stanie, zmiażdżone, z rozległymi infekcjami) a i przeciętny wet zajmujący się także zabiegami chirurgicznymi powinien dać radę.
Jeśli to mięsak nie masz już dylematy ciąć czy nie.
Jest dylemat - walczymy o życie (a szansa przy szybkiej amputacji jest spora - średnio 70 % wyzdrowień) czy poddajemy się ( bo żadne inne działania nie dają szansy).
Kot na trzech łapach świetnie sobie poradzi
