W Hamburgu bardzo było dobrze, wypoczęłam i jestem zdecydowanie w bardziej zdystansowanym, spokojnym nastroju. Chociaż teraz to już chyba powinnam czytać miau na Mount Evereście, żeby utrzymać jeszcze większy dystans
Co do osób, które na każdym kroku podkreślają, jak bardzo nie ufają DT Smarti - w porządku, Wasze prawo. Ostrzegajcie wszelkie możliwe osoby przed DT Smarti, to naprawdę żaden problem. I tak od czasu przyjęcia kotów ze Szczytna Smarti współpracuje tylko z dziewczynami z Palucha (przypomnę, że działa razem z nimi niemal od samego początku), na zasadach pasujących obu stronom, bez zażaleń z którejkolwiek strony.
A ostatnią osobą, która wydała tam kota prywatnie, jestem, o ile mi się dobrze wydaje, ja - i nawet słowem nikt nigdzie nie zająknął się o płaceniu. Chociaż chyba i "mój" Roman, i Karmel od Marzeni wylądowali u Smarti w tym samym niemal momencie Może Marzenia opłaciła pobyt za oba nasze koty, w końcu bogata z domu jest
W każdym razie - ewentualna zła opinia DT Smarti na miau nie jest rzeczą aż tak bolesną. Miau to nie sąd, nie kolegium, nie urząd kontroli. To miejsce rzeczywiście jest dla nas raczej miejscem pogaduszek i wirtualnych spotkań. Nie jest miejscem znajdowania domów kotom - bawi mnie wiara w to, że tu na miau naprawdę da się na większą skalę znaleźć któremuś kotu dom. Wszystkie kociaste u Smarti poszły z ogłoszeń lub z polecenia, tu na miau - żaden. I nie jest to kwestią stylu prowadzenia wątku, bo szczerze - od chyba już mojego roku na miau (od początku mojej tu działalności) nie widziałam ani jednej adopcji z wątku. Aaaaa nie, przepraszam - jednego persa się udało tak wyadoptować. No, ale my persów nie mamy :>
Chociaż pewnie usłyszę "a ja widziałam/em" - w porządku, ale dla DT Smarti to nie jest główny sposób znajdowania domów. Według mnie na jej znaczną korzyść wpływa właśnie to, ile nowych osób jej DT na forum przyciągnęło
Więc taka zła opinia tak naprawdę nikogo nie ruszy, dlatego nie spodziewajcie się, że ktokolwiek tu będzie czegokolwiek bronił jak niepodległości. Mi by się nie chciało, koty są bezpieczne
Ale ja nie o tym.
W przeróżnych wątkach tu na forum ludzie chwalą się, że kradną koty. Że kastrują koty innych ludzi, nawet wiedząc, że mają właścicieli. Że włamują się na prywatne posesje, żeby wyciągnąć jakieś koty czy je nakarmić. Kręcą filmy ze schronisk mimo np. zakazu filmowania. Podają leki zwierzęciu zanim obejrzy je lekarz. Często oddają sobie wzajemnie leki, nieraz antybiotyki czy inne na receptę.
Sama wzięłam udział w kradzieży kota, z naprawdę parszywych warunków. Kot ciągle (po 4 czy 5 miesiącach w DT) nie jest kotem normalnym, ma dalej problemy z ludźmi.
Tak naprawdę to nic mnie nie obchodzi, czy ta działalność jest legalna czy nie, póki jest dla dobra kotów. I wydawało mi się, że tu na miau jest ciche przyzwolenie na takie rzeczy - dla dobra zwierząt.
Nie wiem, jak dokładnie wygląda układ weta ze Smarti, nie widziałam żadnych papierów czy zezwoleń. Wiem, że jej wet jest osobą, która normalnie pracuje w klinice weterynaryjnej (100% legalnej, w której pracują też inni weterynarze), a dla Smarti wykonuje wszystkie do tej pory potrzebne działania medyczne jedynie za koszt leków użytych podczas tych działań. I za to mu, według mnie, chwała.
I dla tych, co lubią chwytać i się bawić słowami - to, że nie widziałam, nie oznacza, że czegoś nie ma. Wieży Eiffla też nie widziałam, a podobno istnieje i ma się dobrze :> mnie to po prostu nic nie obchodzi, bo uważam, że to nie moja sprawa.
Natomiast każda osoba, która oddawałaby kota do Smarti z całą pewnością mogłaby zweryfikować sytuację, tak jak np. dziewczyny z Palucha.
I jeszcze - smutne to, ale mam wrażenie, że obecna rozmowa przebiega trochę w sposób jak poniżej:
- Urodziłam się w Warszawie.
- A mówiłaś, że w Falenicy!
- No tak, ale Falenica jest częścią Warszawy.
- Dopiero od 1951 roku! Urodziłaś się wcześniej czy później?!
I jeszcze dorzućcie sobie, że ta dwójka ludzi konkretnie się nie zna i spróbujcie na miejscu tej ostatniej osoby nie odpowiedzieć "a wuj Cię to obchodzi" ;]
Takie łapanie za każde słowo to nigdy nie wychodzi na dobre, bo człowiek boi się cokolwiek powiedzieć, żeby nie być źle zrozumianym. No i się wkurza niepotrzebnie tylko.
Ja się nie wkurzyłam, ale pisałam to w 7 partiach