Lanie - pomocy...

Mam trzy koty i jedno dziecko, odkąd się dziecko pojawiło - 20 miesięcy temu, jeden z kotów leje po mieszkaniu. Właściwie zaczął lać troszkę wcześniej, kiedy zrobiliśmy remont mieszkania i kuwety stanęły w innym miejscu - wtedy było to tylko posikiwanie, raz na dwa, trzy dni, już było kiepsko, ale dało się przeżyć. W tej chwili wszystko - każde siku i każda kupa trafia na mieszkanie. Jest kilka ulubionych miejsc, zwanych przez nas kiblami, gdzie codziennie rano i kilka razy w ciągu dnia można się spodziewać urobku. Jedno z tych miejsc znajduje się tuż przy drzwiach wejściowych do mieszkania, tak więć śmierdzi już nie tylko wewnątrz, ale zapach jest także na klatce. Kiedy ktoś ma do mnie przyjść - odkażam mieszkanie, a nie tylko sprzątam. A i tak śmierdzi, ponieważ moczem nasiąknęły listwy przypodłogowe na przykład. Moje dziecko rano wstaje i pomaga mi szukać ble, chodzi po mopa, wyciera podłogę swoimi chusteczkami, wdeptuje w koci mocz, siada w tym moczu czasami, je posiłki w zapachu kociego moczu - przeraża mnie to. Goście wdeptują w kocie siki, listonosz ostatnio się poślizgnął - to śmieszne, ale i tragiczne.
Kotka jest przebadana wzdłuż i wszerz - kilka razy w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, wyniki krwi i moczu ma idealne, usg nerek i pęcherza nie pokazuje niczego niepokojącego, kupy są bardzo ładne, odrobaczana jest regularnie. Ma apetyt, przychodzi na pieszczoty, śpi ze mną, jak dawniej.
Nie przestałam się kotami interesować, kiedy urodziłam dziecko, nie straciły żadnych praw, spały i śpią z małą w łożeczku, śpią też z nami, kiedy chcą, nie są zamykane, izolowane, straszone, nic z tych rzeczy, zresztą dwa zachowuja się zupełnie normalnie, tylko Bambi nie. Dziecko jest w stosunku do kotów miłe i delikatne, żadnych hadkorów, po prostu koegzystują sobie zgodnie, czasami jedzą czy piją z tych samych naczyń
, absolutna komuna.
Próbowałam już i prośbą i groźbą i lekami. Była dwa razy przeleczona na wszelki wypadek antybiotykiem, w kierunku zapalenia pęcherza, dostawała psychotropy, chodziła w obróżce Feliway, Feliway włączony był w kontakcie, sprejowałam miejsca, w których sika najcześciej Feliwayem, żadnej poprawy. Wsadzałam ją do kuwety, głaskałam, dawałam jej ulubione paszteciki Whiskasa, kiedy załatwiła się w kuwecie. Wstawiłam kuwetę na próbę z powrotem do łazienki, tam gdzie stała przed remontem, eksperymentowałam ze żwirkami, zdjęłam górę kuwety, żeby była otwarta, nic nie działa, nic...
Zabrakło mi pomysłów. To zaczęło się prawie dwa lata temu i już właściwie nie mamy mieszkania, tylko koci kibel. Co jeszcze mogę zrobić, jestem bliska szukania jej domu wychodzącego, chociaż nie wiem, czy ona się do takiego nadaje. Poza tym nie chcę jej oddawać, ale chwilami naprawdę wymiękam.
Ma ktoś jakiś pomysł?
Z góry dziękuję.
Kotka jest przebadana wzdłuż i wszerz - kilka razy w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, wyniki krwi i moczu ma idealne, usg nerek i pęcherza nie pokazuje niczego niepokojącego, kupy są bardzo ładne, odrobaczana jest regularnie. Ma apetyt, przychodzi na pieszczoty, śpi ze mną, jak dawniej.
Nie przestałam się kotami interesować, kiedy urodziłam dziecko, nie straciły żadnych praw, spały i śpią z małą w łożeczku, śpią też z nami, kiedy chcą, nie są zamykane, izolowane, straszone, nic z tych rzeczy, zresztą dwa zachowuja się zupełnie normalnie, tylko Bambi nie. Dziecko jest w stosunku do kotów miłe i delikatne, żadnych hadkorów, po prostu koegzystują sobie zgodnie, czasami jedzą czy piją z tych samych naczyń

Próbowałam już i prośbą i groźbą i lekami. Była dwa razy przeleczona na wszelki wypadek antybiotykiem, w kierunku zapalenia pęcherza, dostawała psychotropy, chodziła w obróżce Feliway, Feliway włączony był w kontakcie, sprejowałam miejsca, w których sika najcześciej Feliwayem, żadnej poprawy. Wsadzałam ją do kuwety, głaskałam, dawałam jej ulubione paszteciki Whiskasa, kiedy załatwiła się w kuwecie. Wstawiłam kuwetę na próbę z powrotem do łazienki, tam gdzie stała przed remontem, eksperymentowałam ze żwirkami, zdjęłam górę kuwety, żeby była otwarta, nic nie działa, nic...
Zabrakło mi pomysłów. To zaczęło się prawie dwa lata temu i już właściwie nie mamy mieszkania, tylko koci kibel. Co jeszcze mogę zrobić, jestem bliska szukania jej domu wychodzącego, chociaż nie wiem, czy ona się do takiego nadaje. Poza tym nie chcę jej oddawać, ale chwilami naprawdę wymiękam.
Ma ktoś jakiś pomysł?
Z góry dziękuję.