Skomplikowane złamanie kości udowej, ew. amputacja

Moja kotka doznała urazu tylnej lewej łapki. Pojechaliśmy z nią od razu do weterynarza, który macając nogę stwierdził skomplikowane złamanie. Polecił nam innego lekarza który zajmuje się takimi operacjami, więc kotka tego samego dnia miała operację. Na zdjęciu rentgenowskim kość była w kawałeczkach. Lekarz zadrutował kość, do tego użył gwoździ. Kotka została w szpitalu. Następnego dnia rano zdjęła sobie opatrunek, więc była ponownie usypiana, miała poprawiane szycie, zakładany nowy opatrunek. W szpitalu została kolejne 2 dni, bo tak chciał lekarz (by została pod obserwacją). W domu po 3 dniach opatrunek znów jej spadł - nie robiła nic przy nim, po prostu się zsunął, gdy ona się czołgała. To było w nocy, przy próbie zapakowania jej do transporterka dostała szału, wypadła nam z rąk, nie z dużej wysokości, ale jednak, rzucała się na ziemi. W końcu się uspokoiła, weterynarz założył jej już trzeci opatrunek (kilka warstw bandażu, na to plaster, na to taki bandaż klejący, ogólnie jest to dość twarde, całość przywiązana jest bandażami do puszorka, żeby już na pewno się nie zsunął). Kotka jest teraz w domu. Weterynarz powiedział że nie wie, czy w momencie gdy dostała szału, a nie miała już opatrunku - nie pogorszyła sobie sprawy z kością. Mamy czekać tydzień, potem na zdjęcie rentgenowskie, jeśli nie będzie ok - lekarz uważa że trzeba będzie amputować łapę.
Jestem smutna, zła, kilka rzeczy mnie niepokoi.
1. Kotka W OGÓLE nie chodzi. Wprawdzie drugą tylną łapę ma zdrową, ale jest tak owinięta bandażami, że ma unieruchomioną miednicę. Tylko kręci się z boku na bok (a to i tak b. rzadko). Już tydzień mija gdy nawet nie stanęła. Wiem że to dla kota musi być horror.
2. Miewa ataki szału, podobne do tego który opisałam. Rzuca się z całej siły, głośno krzyczy, po prostu straszne!
Jest tak raz na parę godzin, a potem spokój. Nie mam pojęcia jak reagować, lekarz mówi żeby nie reagować po prostu, ewentualnie zarzucić na nią koc i czekać aż się uspokoi. Ja jednak mam taką teorię, że może w taki sposób jakoś może rozładować swoją energię?
3. Ani razu jeszcze nie zrobiła kupy, mimo że od dwóch dni ma podawaną parafinę. Siusiu robi też b. rzadko (raz na dobę). Przez ostatnie dni je suchy Royal Canin niskokaloryczny i pije wodę.
4. Leki przeciwbólowe miała podawane tylko przez 4 dni po operacji, do tego czasu nie, ponieważ lekarz mówi że skutki długotrwałego podawania leków kotom są gorsze niż ból który odczuwa. Co o tym sądzicie?
5. Boję się ewentualnej amputacji. To duży i dość gruby kotek, zawsze miała spokojny charakter, była dość powolna. Sądzę że może mieć problemy bez tylnej łapy - jak wtedy wyglądają skoki np. na parapet? Jak wygląda robienie siusiu (kucanie)?
Czy macie jakieś rady, sugestie? Może ktoś z was miał kotka z podobnym urazem? Jeszcze minimum tydzień nie będzie się podnosić - to strasznie smutne. Zabawki, sznurki, myszki nie przyciągają jej uwagi. Kotka albo śpi albo leży z otwartymi oczami, co kilka godzin mając atak szału. Lekarz powiedział że to nawet nie z bólu, co ze stresu że jest unieruchomiona. Czy naprawdę tak szybko trzeba podjąć decyzję o amputacji - nie ma innych możliwości, innego ratunku? Jeśli jednak kość się ładnie zrośnie - jak to wygląda dalej, jak wygląda rehabilitacja i jak długo? Po jakim czasie zacznie chodzić?
Aha, tak na marginesie mam jeszcze pytanie - czy w porządku jest podnoszenie dużego, ciężkiego kota za skórę na karku? Weterynarz tak robi, a ja kiedyś czytałam że u dorosłych kotów jest to niebezpieczne, bo mają już swoją wagę, nie to co małe kociaki.
Jestem smutna, zła, kilka rzeczy mnie niepokoi.
1. Kotka W OGÓLE nie chodzi. Wprawdzie drugą tylną łapę ma zdrową, ale jest tak owinięta bandażami, że ma unieruchomioną miednicę. Tylko kręci się z boku na bok (a to i tak b. rzadko). Już tydzień mija gdy nawet nie stanęła. Wiem że to dla kota musi być horror.
2. Miewa ataki szału, podobne do tego który opisałam. Rzuca się z całej siły, głośno krzyczy, po prostu straszne!

3. Ani razu jeszcze nie zrobiła kupy, mimo że od dwóch dni ma podawaną parafinę. Siusiu robi też b. rzadko (raz na dobę). Przez ostatnie dni je suchy Royal Canin niskokaloryczny i pije wodę.
4. Leki przeciwbólowe miała podawane tylko przez 4 dni po operacji, do tego czasu nie, ponieważ lekarz mówi że skutki długotrwałego podawania leków kotom są gorsze niż ból który odczuwa. Co o tym sądzicie?
5. Boję się ewentualnej amputacji. To duży i dość gruby kotek, zawsze miała spokojny charakter, była dość powolna. Sądzę że może mieć problemy bez tylnej łapy - jak wtedy wyglądają skoki np. na parapet? Jak wygląda robienie siusiu (kucanie)?
Czy macie jakieś rady, sugestie? Może ktoś z was miał kotka z podobnym urazem? Jeszcze minimum tydzień nie będzie się podnosić - to strasznie smutne. Zabawki, sznurki, myszki nie przyciągają jej uwagi. Kotka albo śpi albo leży z otwartymi oczami, co kilka godzin mając atak szału. Lekarz powiedział że to nawet nie z bólu, co ze stresu że jest unieruchomiona. Czy naprawdę tak szybko trzeba podjąć decyzję o amputacji - nie ma innych możliwości, innego ratunku? Jeśli jednak kość się ładnie zrośnie - jak to wygląda dalej, jak wygląda rehabilitacja i jak długo? Po jakim czasie zacznie chodzić?
Aha, tak na marginesie mam jeszcze pytanie - czy w porządku jest podnoszenie dużego, ciężkiego kota za skórę na karku? Weterynarz tak robi, a ja kiedyś czytałam że u dorosłych kotów jest to niebezpieczne, bo mają już swoją wagę, nie to co małe kociaki.