Kota i kamień w pęcherzu

Witam uczestników i bardzo proszę o poradę
Mam Kotę 13-to letnią. Od kilku dni zauważyłam u niej powiększony brzuchol z obu stron. Wczorajsza wizyta u weta i badanie na macaja - jest guz - wątroba albo śledziona. Dzisiaj było usg i pozwólcie, że skopiuję notkę, którą na innym forum wstawiłam:
Jessooo, wyszło zupełnie coś innego. I to, że brzuchol się powiększył to nie złudzenie, bo...
Kamień, średnica koło 3cm, zatkało ją, cewnikowaniem nie dało rady, ściągnęli jej przez wkłucie w pęcherz 40 ml moczu, chociaż z początku się zastanawiały (bo 4 lekarki ją diagnozowały) czy to mocz w ogóle. Dopiero po tym ściągnięciu cokolwiek na usg można było zobaczyć. Pęcherz rozciągnięty bardzo, oprócz kamienia złogi jakieś jeszcze, jedna nerka ok, druga niekoniecznie, siedzi teraz biedna z cewnikiem i kołnierzem na szyi w klatce. A ja głupia w ogóle nie skojarzyłam, że te trzy czy cztery siknięcia obok kuwety wskazują, jak się okazało, tak duże kłopoty ze zdrowiem.
Miała badania moczu i krwi, wyniki nawet nie najgorsze, bo kreatynina 2,35 mg/dl i mocznik 79,3 mg/dl, glukoza 156 ale podobno dlatego, że w stresie była.
Jedyne wyjście - operacja albo... uśpienie. Szanse powodzenia 50/50, tak naprawdę co oprócz kamienia okaże się dopiero po otwarciu.
I teraz mnie zjecie - ja nie wiem co robić. Jestem w takiej sytuacji finansowej, że po prostu koszty operacji i leczenia później mnie na chwilę obecną przerastają. Gdyby było inaczej w ogóle nie byłoby sprawy. Z drugiej strony jak zadecyduję tak a nie inaczej - do końca życia żreć mnie będzie sumienie, że nie spróbowałam.
tak w ogóle to buszuję po necie w poszukiwaniu info o tego rodzaju schorzeniu u kocic, a wszędzie tylko zatkane samce...
Na forum gdzie wstawiłam ową notkę poradzono mi, żebym tutaj zapytała, czy w takim wypadku jest możliwość leczenia farmakologicznego i karmą. Chociaż tak sobie myślę, że gdyby była taka alternatywa, to wetka by mi ją przedstawiła chyba? poza tym, tak jak też napisałam na tym drugim forum - pomimo że Kota ma cewnik założony, to nie widać, żeby coś z niego spływało, więc chyba kamień jest tak ustawiony, że zatyka ujście.
I jeszcze odnośnie spraw finansowych - będę rozmawiała o możliwości rozłożenia kosztów operacji na raty.
Wiem też już, że powinnam była robić co jakiś czas profilaktyczne badania krwi, co zamierzam czynić u drugiej kotki.
Mam Kotę 13-to letnią. Od kilku dni zauważyłam u niej powiększony brzuchol z obu stron. Wczorajsza wizyta u weta i badanie na macaja - jest guz - wątroba albo śledziona. Dzisiaj było usg i pozwólcie, że skopiuję notkę, którą na innym forum wstawiłam:
Jessooo, wyszło zupełnie coś innego. I to, że brzuchol się powiększył to nie złudzenie, bo...
Kamień, średnica koło 3cm, zatkało ją, cewnikowaniem nie dało rady, ściągnęli jej przez wkłucie w pęcherz 40 ml moczu, chociaż z początku się zastanawiały (bo 4 lekarki ją diagnozowały) czy to mocz w ogóle. Dopiero po tym ściągnięciu cokolwiek na usg można było zobaczyć. Pęcherz rozciągnięty bardzo, oprócz kamienia złogi jakieś jeszcze, jedna nerka ok, druga niekoniecznie, siedzi teraz biedna z cewnikiem i kołnierzem na szyi w klatce. A ja głupia w ogóle nie skojarzyłam, że te trzy czy cztery siknięcia obok kuwety wskazują, jak się okazało, tak duże kłopoty ze zdrowiem.
Miała badania moczu i krwi, wyniki nawet nie najgorsze, bo kreatynina 2,35 mg/dl i mocznik 79,3 mg/dl, glukoza 156 ale podobno dlatego, że w stresie była.
Jedyne wyjście - operacja albo... uśpienie. Szanse powodzenia 50/50, tak naprawdę co oprócz kamienia okaże się dopiero po otwarciu.
I teraz mnie zjecie - ja nie wiem co robić. Jestem w takiej sytuacji finansowej, że po prostu koszty operacji i leczenia później mnie na chwilę obecną przerastają. Gdyby było inaczej w ogóle nie byłoby sprawy. Z drugiej strony jak zadecyduję tak a nie inaczej - do końca życia żreć mnie będzie sumienie, że nie spróbowałam.
tak w ogóle to buszuję po necie w poszukiwaniu info o tego rodzaju schorzeniu u kocic, a wszędzie tylko zatkane samce...
Na forum gdzie wstawiłam ową notkę poradzono mi, żebym tutaj zapytała, czy w takim wypadku jest możliwość leczenia farmakologicznego i karmą. Chociaż tak sobie myślę, że gdyby była taka alternatywa, to wetka by mi ją przedstawiła chyba? poza tym, tak jak też napisałam na tym drugim forum - pomimo że Kota ma cewnik założony, to nie widać, żeby coś z niego spływało, więc chyba kamień jest tak ustawiony, że zatyka ujście.
I jeszcze odnośnie spraw finansowych - będę rozmawiała o możliwości rozłożenia kosztów operacji na raty.
Wiem też już, że powinnam była robić co jakiś czas profilaktyczne badania krwi, co zamierzam czynić u drugiej kotki.