Buraczek chory
Jakąś mam infekcję w domu. Najpierw, dzień po bójce z Burakiem zachorowała Żabcia. Jeden dzień siedziała osowiała pod kaloryferem i nie jadła, na drugi trochę zaczęła, potem wyzdrowiała. Nawet nie byłam pewna, że to infekcja - bo żadnych innych objawów nie było. Potem to samo ze Szkrabkiem było, mniej był osowiały, ale niechętny do jedzenia i zabawy. Jego dokarmiałam strzykawką i teraz jest ok, choć apetyt jeszcze nie najlepszy.
W czwartek rano osowiały zrobił się Burak. Ponieważ do dziś nie było żadnej poprawy, to poszliśmy do weta. Dostał kroplówkę, synulox z tolfedyną, peritol na apetyt; p. wet jakieś szmery w płucach wysłuchała, stwierdziła blade dziąsła, czyli podejrzenie anemii, powiększone węzły chłonne na szyi, obniżona temperatura. Jutro idziemy zbadać krew, bo dziś zanim zdecydowałam się go zabrać do weta, to nakarmiłam strzykawką.
Leży biedak smutny, trochę odżywki viyo veterinary mu wcisnęłam do pysia.
Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy, ale tak czy siak kastracja się na razie odsunęła w czasie. Może dobrze, że się z nią nie spieszyłam. Nie jest w najlepszej formie, skoro nie poradził sobie sam z infekcją jak pozostałe koty.