Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- JUŻ SIĘ ODNALAZŁ!!! :)))

Napisane:
Nie cze 05, 2011 20:46
przez annafreesprit
30 maja zaginął w okolicy Kurowa na Lubelszczyźnie BURY domowy KOCUREK- Tygrysek.





Nie ma żadnych znaków szczególnych, jest najzwyklejszym burym kotkiem (z
pręgowanymi łapkami i pręgowanym ogonkiem, zakończonym czarnym futerkiem).
Ma piękną, gęstą sierść i gruby ogonek- jakby zimowe futro.
Dla nas jest kotem niezwykłym, ukochanym, najważniejszym członkiem rodziny –rozpaczliwie za nim tęsknimy i szukamy -my (wszyscy domownicy) i jego koci brat.
Ma rok, jest wykastrowany.
Jest ogromnie przyjacielski, bardzo ciekawy świata, odważny, bardzo łagodny, ale w stosunku do obcych ludzi zachowywał dystans.
Może ktoś go widział, może gdzieś się błąka, może głodny lub zraniony szuka pomocy u ludzi, a ktoś dał mu schronienie?
Może być wszędzie –nadal w okolicy Kurowa, lub zdezorientowany ruszył przez lubelskie w kierunku domu-Warszawy.

BARDZO PROSZĘ o wszelkie informacje o miejscu pobytu kota.
Za odnalezienie kota -NAGRODA!!!W sprawie kota można dzwonić całą dobę:
xxx-xxx-xxx (gdyby odnalazł się po 20.czerwca- xxx-xxx-xxx)

Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Nie cze 05, 2011 20:51
przez annafreesprit
Winna jestem trochę szczegółowych informacji o zaginionym kocurku-Tygrysku.
To był jeden z czterech kocurów, którymi się opiekuję, najukochańszy, MÓJ (przy czym to On mnie sobie wybrał). Absolutnie wyjątkowy, megamiziak, przywierał do mnie całym ciałem, wtulał się, zawijał na szyi jak etola, nie schodził z rąk, chyba, że go sama zdjęłam (a i tak za moment wskakiwał mi na ramiona z powrotem).
Bawił się moimi kolczykami, wyśledził każdy troczek, sznurówkę, które można rozwiązać.
Fantastyczny kot!
Wyruszył z działki pomiędzy ubiegłotygodniową niedzielą 29.maja, a piątkiem 3 czerwca.
Kiedy dokładnie? Nie wiadomo.
Po ilości niezjedzonej karmy przypuszczam, że stało się to na początku tygodnia (ale też były upały, więc koty mogły jeść mniej).
Koty były same na działce -to są koty wolnożyjące, które mają nielimitowany dostęp do suchej karmy (Orijen i Royal Canin) w dozownikach oraz wody.
Jestem z nimi od piątku do niedzieli (czasem w środku tygodnia-z wtorku na środę) i wówczas koty jedzą wołowinę i kurczaka. Zostawiam też mięso na poniedziałek.
Nie mógł być głodny, to nie głód go wygnał z domu…
Koty są bezpieczne- działka usytuowana jest na kompletnym zadupiu, na wiejskiej kolonii, oddalona od najbliższej wsi ok.1 km, od dużej drogi Warszawa-Lublin ok. 1,5 km (przy czym po drodze jest spora rzeka). Z dwóch stron mam wodę- rzekę i strumień- nie do pokonania dla kota (chyba, że dojdzie do mostu), kawałek lasu. Jedyna droga jaka jest obok- to droga dojazdowa do mojego domu, tylko mój samochód nią jeździ. Poza tym łąka, pola, ugory- w sumie kilkanaście hektarów tylko dla kotów.
Mają legowiska i duży domek wstawione do stajni (żaden pies ani człowiek nie ma do niej dostępu), koty wchodzą tam przez dziurę w strychu. Tam mają dozowniki z jedzeniem.
Najbliższe gospodarstwo- opuszczone (właściciele zmarli, a rodzina przyjeżdża czasem na weekendy). Tam urodziły się moje kocurki (ich matka została w ‘spadku’ po zmarłym sąsiedzie, a rodzina nie wysterylizowała jej).
Kotka przyprowadziła je do mnie na jesieni, i tak cała gromadka meldowała się na dożywianie co weekend, aż została na stałe…
Z nastaniem zimy kotka została zabrana przez sąsiadów, natomiast kocięta porzucono.
Dwa najsłabsze kocurki zabrałam do Warszawy, dwa silniejsze, polujące, zostały na miejscu –przy czym co tydzień do nich dojeżdżałam ze świeżym mięsem, miały zapasy karmy nie do przejedzenia, w budzie miały poduszkę elektryczną…
Kiedy zrobiło się cieplej, moje warszawskie kocury zaczęły wyjeżdżać ze mną na wieś na weekendy (i powroty były względnie bezproblemowe), ale kiedy wiosna zawitała na dobre oba wisiały na klamce od drzwi, prowadziły mnie do drzwi –chciały jechać na wieś i to natychmiast…
Z trudem udawało nam się dotrwać do piątku, ładowane w transportery w niedzielę- rozpaczały okropnie.
Na wsi miały braci, miały nieskrępowaną swobodę (w mieście 50 metrów mieszkania), szalały, wspinały się po drzewach, goniły pędzone wiatrem liście, łapały ćmy, tarzały się w kretowiskach- były przeszczęśliwe… Syte i wybiegane.
Zapadła decyzja- zostają na wsi na lato, a na zimę wszystkie cztery przyjadą do Warszawy. Wiedzieliśmy, że znają tutaj każdą kryjówkę, każde przejście, każdą dróżkę –tutaj się urodziły, tu był ich dom.
I że nie pójdą ‘na panienki’, nie będą włóczyć się, patrolować terytorium- bo są wykastrowane.
Pojechały przed Świętami Wielkiej Nocy, początkowe 2 tygodnie miały nadzór non stop, potem wszystkie weekendy i jeszcze jakieś dodatkowe dni w tygodniu.
One znosiły to świetnie, ja gorzej.
Ciągle moja wyobraźnia podpowiadała mi najróżniejsze zagrożenia, ale znałam przecież okoliczne koty, które dożywały na wsi prawie 20 lat!
No i stało się. Mój Tygrynio zaginął! Mój najukochańszy, najodważniejszy (miał u nas przydomek ‘Lwie Serce’), mój przytulas…
Obeszłam całą okolicę, zdarłam gardło, obejrzałam wszystkie okoliczne rowy i pobocza (każde zabite zwierzę na trasie W-wa –Lublin) –NIC, nie ma go.
Wiem, że gdyby żył i był w odległości kilku km, to by przybiegł natychmiast! Przybiegał na każde moje wołanie!
Musiał ruszyć gdzieś dalej, może coś/ktoś go tam spłoszył i uciekł na tyle daleko, że stracił orientację w terenie? Może złapał go jakiś pies lub lis? Może jakiś cholerny chłop zatłukł go, bo próbował szukać schronienia, bo może –nieświadomie- wszedł do kurnika?
Nie wiem co się z nim dzieje, i odchodzę od zmysłów ze strachu. Nie śpię od piątku, jestem spuchnięta od płaczu, głos mam zdarty od wołania.
Ciągłe zastanawianie się, co się z nim dzieje, jest torturą.
Nie daruję sobie tej decyzji o wywiezieniu kotów na wieś, ale chciałam dla nich NAJLEPSZEGO. W Warszawie były bezpieczne, ale przesypiały życie, jadły z nudów, mieszkały może i w złotej, ale jednak klatce.
Dałam im wszystko co mogłam, chciałam jak najlepiej, a teraz miotam się szukając mojego ukochanego kota…
Planowałam zabrać koty w przyszły weekend do Warszawy- żeby zobaczyć ich reakcję (czy już nacieszyły się swobodą i teraz zechcą trochę powylegiwać się w warszawskim domu, dopieszczane przez pańcię, czy może następnego dnia trzeba będzie obrać kurs powrotny).
Skąd taki pomysł? Ano Tygrynio podczas ostatnich moich pobytów praktycznie mnie nie odstępował, ja byłam największą atrakcją, całe noce tulił się do mnie.
Jadąc na wieś w ostatni piątek zapowiedziałam: w tę niedzielę, a nie za tydzień, zabieram Tygrynia z Lalką (nierozłączne kociaki) do Warszawy. Nie zdążyłam…
Lala jest w depresji, prawie nie je, dotychczas byli absolutnie nierozłączni, a teraz nie ma ‘drugiej połowy’.
Nie wiem co mogę zrobić, gdzie i jak go szukać?
Boję się, że obrał kurs na Warszawę, a nie ma najmniejszych szans dotrzeć!
Wszyscy jego bracia są charakterystyczni, mają niepowtarzalne układ łat- łatwy do identyfikacji. Są z każdej strony obfotografowani. Każdy jest inny, inaczej umaszczony.
Ale jak poszukiwać i ogłaszać burego kocurka?
Najzwyklejszego, najpiękniejszego na świecie buraska?
Co mam napisać? -Że ma przepiękną sierść, gęstą jak zimowa- bo wykarmiony na samym mięsie z suplementami, wygłaskany, wyczesany?
Macie jakieś namiary na lubelskie fundacje, schroniska?
Jak go szukać??!
[W mieście robiłam to –z powodzeniem- wiele razy, ale paradoksalnie w mieście łatwiej znaleźć zwierzaka]
Ktoś pomoże mi umieścić ogłoszenia w Internecie? Ja zapłacę za wszelkie płatne serwisy ogłoszeniowe, tylko może ktoś ma większą wprawę…
BARDZO PROSZĘ O POMOC!
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Nie cze 05, 2011 21:13
przez annafreesprit
Bardzo dziękuję za wskazówkę.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 10:17
przez annafreesprit
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

Tygrynio
Czekam na wszelkie informacje: 608-635-377
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 10:35
przez Agnieszka16
Byłaś w lubelskim schronie? Może jakimś sposobem znalazł się właśnie tam.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 12:07
przez itaka
Może skontaktuj się z KasiaD, ona działa w fundacji Felis. Ja znalazłam w sobotę kotkę. Ale to nie on bo raz to kotka, dwa inne ma futerko. Popytam tu i ówdzie.
Może w lesie wdał się w bójkę z jakąś kuną czy czymś.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 13:53
przez annafreesprit
Kontaktowałam się z Fundacją Felis.
Niestety, nie mają na stanie mojego kocurka...
Co do kun, to żadna kuna mu niestraszna- przegonił kuny ze strychu stajni!
Ale to co mi chodzi po głowie, i co doprowadza do obłędu, to że mógł go dopaść jakiś lis lub kłusujący pies -chociaż od b.dawna nie widziałam w okolicy żadnego.
Obeszłam też nasz lasek w poszukiwaniu starych wnyków na zające lub bażanty (teraz co prawda nie sezon na wnykarzy, uaktywniają sie raczej zimą).
Nie ma go, jego zwłok też nie znalazłam...
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 17:44
przez annafreesprit
Agnieszka16 pisze:Byłaś w lubelskim schronie? Może jakimś sposobem znalazł się właśnie tam.
Nie byłam w schronie, ale kontaktowałam się z nimi telefonicznie. Żaden burasek, w dodatku wykastrowany, nie trafił do nich od ubiegłej niedzieli.
Wysłałam do lubelskiego schroniska ogłoszenie i zdjęcia.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 17:49
przez panda5
Współczuję

Nie obwiniaj się.Znajdziesz go .
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 22:30
przez Kasia D.
Annofreespirit, tak jak mówiłam, obawiam się, ze padł łupem jakiegoś dzikiego zwierzęcia.
Chyba taka prawda jest lepsza niż niepewność.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 22:42
przez Carmen201
Kasia D. Ty to umiesz podnieść na duchu...........
A Tygrysek się znalazł

Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 22:45
przez Kasia D.
Znalazł się?
To trzeba się cieszyć.
Tylko dlaczego go TYLE nie było?
PS
Uważam, ze pocieszanie w sytuacji kiedy wszystko wskazuje na najgorsze, jest dość głupawe...
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 22:48
przez Carmen201
A ja uważam, że jeśli ktoś prosi o pomoc i chce szukać Kota, to mówienie mu, że Kot na pewno nie żyje, raczej nie pomaga.
I jak widzisz - nie zawsze jest tak, że jak wszystko wskazuje.. to już nie ma nadziei.
Re: Zaginął BURASEK -woj.lubelskie- POMÓŻCIE mi go odszukać!!!

Napisane:
Pon cze 06, 2011 23:03
przez annafreesprit
No więc czasem zdarzają się cuda, ja sądziłam, że limit przypisanych mi cudów już się dawno wyczerpał.
A jednak...
ZNALAZŁ SIĘ TYGRYNIO!!!Kompletnie oszalałam ze szczęścia jak rodzina wypchnięta z domu na wieś -celem poszukiwania kota- oddzwoniła, że wszystkie moje kocury, w tym Tygryniek (vel Misiek) siedzą na ganku, na fotelu!
Wcześniej obejrzeli galerię zdjęć Miśka, dostali fotki MMSem -każdy na swój telefon- i pognałam ich na wieś z aprowizacją dla kotów.
Nie mogłam uwierzyć w szczęście z odnalezienia Tygrynia- kazałam im pięć razy przeliczyć ogony, przepytałam dokładnie o kolory...
Nie bez przyczyny. -Kiedy miotając się po okolicy pytałam napotykane dzieci: czy widziały błąkającego się BUREGO kotka? Odpowiedziały pytaniem: BURY? A JAKI TO KOLOR??!
Dobrze, że nie wchodziłam w niuanse kolorystyczne, że przy pyszczku ma smużki futerka koloru
siena palona.
Dziękuję Wszystkim za pomoc i słowa otuchy!!!
Napisałabym już 2 godziny temu-wówczas nadeszła ta wiadomość, ale byłam z umierającym podwórkowym kotem w lecznicy...