Strona 1 z 1

Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 23:23
przez Sven
Witam wszystkich wielbicieli kotów!

Mam w domu 5 letnią kotkę. Jest miła, spokojna, chora na padaczkę. Specjalnie pogrubiłem to ostatnie.
Od wczoraj przebywa u mnie 8 miesięczna kotka, która została zabrana od ludzi, którzy ją bili i głodzili.
Czytałem już, że "zapoznanie" między dwoma kotami może trochę potrwać. Jednak dzisiaj doszło do łapoczynów, czyli starsza kotka uderzyła tą młodszą. Poza biciem jest jeszcze syczenie i jeżenie się. Czy to oznacza, że z góry można wnioskować, iż obie kotki nie dojdą do zgody? Dodam jeszcze, że starsza kotka ucieka, chowa się, po prostu jest wystraszona. Boję się także o jej zdrowie, ponieważ jak napisałem wcześniej choruje na padaczkę. Natomiast młodsza kotka chodzi za nią, patrzy się, innymi słowy chce kontaktu, niestety bez wzajemności.
Nie wyobrażam sobie, żebym był zmuszony oddać młodą, która już po dwóch dniach, czuje się jak u siebie w domu i cały czas mnie szuka. :D

Proszę o jakieś porady. :)

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 23:40
przez felin
To wszystko jest normalne i czasami wygląda jeszcze gorzej. Dwa dni to bardzo krótko. Daj im czas. Jeśli możesz przez jakiś czas odizolować malą w jednym pokoju, to zrób to. Niech się koty przyzwyczają do swojego zapachu i obecności w domu. Przebadaj, przetestuj i odrobacz malą, żeby starsza czegoś nie zlapala. I poświęcaj starszej dużo czasu. Glaskaj i baw się z nią. Potem pozwól im się spotykać pod kontrolą. Będzie dobrze :ok:

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 23:45
przez Sven
felin pisze:To wszystko jest normalne i czasami wygląda jeszcze gorzej. Dwa dni to bardzo krótko. Daj im czas. Jeśli możesz przez jakiś czas odizolować malą w jednym pokoju, to zrób to. Niech się koty przyzwyczają do swojego zapachu i obecności w domu. Przebadaj, przetestuj i odrobacz malą, żeby starsza czegoś nie zlapala. I poświęcaj starszej dużo czasu. Glaskaj i baw się z nią. Potem pozwól im się spotykać pod kontrolą. Będzie dobrze :ok:


Zapomniałem napisać. Starsza jest w dużym pokoju, młodsza w małym. Sprawa wygląda jeszcze tak, że gdy zobaczy małą jest strasznie przestraszona i nie ma mowy, żeby dała się pogłaskać. Po prostu zaczyna gryźć i drapać. Przechodzi dopiero po 3-4 godzinach. Będę puszczał małą na 2 godzinki dziennie do dużego pokoju. Ofc. pod kontrolą.
Dodam jeszcze ciekawostkę.

Mała była dzisiaj rano w dużym pokoju. Biegała za starszą. Po akcji, którą napisałem w pierwszym poście postanowiłem je oddzielić. Minęły 3-4 godzin, starsza kotka położyła się na fotel. Podszedłem do niej, po czym zaczęła się żalić, miauczeć jak nigdy wcześniej. Wygląda, jakby miała do mnie straszny żal. Jest smutna.

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 0:01
przez felin
Może być - w końcu ma powód, prawda? :wink: Mój starszy rezydent autentycznie odchorowal pojawienie się malego kociaka. Musisz ją dopieszczać i przekonywać, że dalej jest najważniejsza. Niech wie, że np. jeść dostaje pierwsza, itp. Ale przede wszystkim dużo pieszczot. Można spróbować Feliwaya, choć podobno nie zawsze dziala. Jest jeszcze takie coś jak KalmAid, gdyby byla bardzo zestresowana. Można kupić w sklepach internetowych.

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 0:09
przez Anja
Zaniepokojną rezydentke trzeba wesprzeć emocjonalnie, jak pisała felin.
Młodszej nie zaniedbywać ;)
Bardzo pomaga w przełamywaniu lodów i poprawianiu nastroju przekupstwo ;)
Kup ulubione przysmaki rezydentki (mokra karma w małych puszkach bardzo się sprawdza).
Postaraj się obydwie nakarmić przysmakami w jednym pokoju, ale w stawiaj miski w pewnej odległości.
Jak to się sprawdzi, dystans można powoli zmiejszać.

U mnie docieranie się kotów trwało znacznie dłużej, ale nie panikowałam. Wiedziałam, że Rysio musi z nami zostać. Zresztą Trio niegroźnie pierze się po dziś dzień, co jakiś czas, choć żyć bez siebie nie mogą od 9-ciu lat ;)
Łapoczyny i syki to też koci sposób na zaznaczenie swojego terytorium, dopóki krew się nie leje (a z tego co wiem leje się niesłychanie rzadko w takich sytuacjach;)), to bardzo bym się nie martwiła.
Trzeba cierpliwości :)

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 7:07
przez FeminaLaboriosa
U mnie dokocenie było bardzo trudne. Koty do dziś się leją ale krwi nie ma i to jest sukces. Trzy lata temu do spokojnej i płochliwej rezydentki dokociłam kocura. Bardzo to przeżyła. Schudła, stała sie apatyczne i nieobecna, traciła sierść. Nie muszę pisać co wtedy czułam. Był feliwey, krople Bacha i izolacja. Dużo miłości, ciepła, cierpliwości , dla obu kotów a zwłaszcza dla niej. Ją bardziej przytulałam, pokazywałam jaka jest dla mnie ważna i dałam jakoś radę. Dziś po trzech latach koty nadal się nie lubią ale nie jest źle. Trzeba czasu, uwagi, spokoju,zainteresowania i wytrwałości. Jednym słowem- będzie dobrze. :D

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 7:16
przez Mulesia
Moje kocury ( kastraty ) są ze sobą od dzieciństwa, bo to bracia.
Łapoczyny, gonitwy po mieszkaniu i wrzaski "skrzywdzonego kotecka" :wink: są na porządku dziennym, ale krzywdy sobie nie robią.
Nie ingeruję w to.
Mam wrażenie, że to rodzaj zabawy.

Później leżą razem i wylizują sobie nawzajem futerko.

Wiem, że u Ciebie nie chodzi o zabawę. Postanowiłam jednak napisać o zachowaniu moich futer, byś wiedział, że "bijatyki" występują nawet u zaprzyjaźnionych i kochających się kotów.

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 11:26
przez misia24
u nas były dwie kocice i się nie pogodziły, ale może to za sprawą krótkiego czasu, nie daliśmy im szansy, po prostu drugą wydaliśmy do znajomych, którzy jak my marzyli o kotku, daj im czas, na pewno się do siebie przyzwyczają :D



------------------------------------
Tylko u mnie ranking karm dla psów i kotów

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 11:43
przez asfodel
Możesz dla bezpieczeństwa poprzycinać im pazurki.

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 11:49
przez Mulesia
asfodel pisze:Możesz dla bezpieczeństwa poprzycinać im pazurki.


Tylko delikatnie, by nie naruszyć żywej ( różowej ) części pazurka.
Choć niepotrzebnie to piszę, bo zapewne jako szczęśliwy posiadacz kotów wiesz o tym doskonale.

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 12:19
przez Sheepy
u mnie była sobie mam , która miała w wieku 4 lat kociaczki, jeden został z nami, reszta poszła w świat. mama z córcią nigdy nie doszły ze sobą do ładu. mama nigdy nie zaprzyjaźniła się z małą, później już coraz większą. nie było wspólnego spania, zabaw (chyba, ze atak małej i gonitwa po ogrodzie). mieliśmy za to cały wachlarz syków, prychnięć, miauknięć i tupotu uciekających łapek. jedna spała w pokoju ze starszym synem, druga w innym z młodszym. i raczej omijały się szerokim łukiem. teraz zamieszkała z nami nowa kotka i mamy powtórkę z rozrywki. zero tolerancji, chociaż dominuje raczej zimna obojętność i omijanie. a w razie zbliżenia - znów to samo - prychnięcia, syczenia i pokazywanie ząbków.
w przyszłym tygodniu przyjeżdża nowy kotek i obawiam się, że n ic sie nie zmieni. niektóre koty tak mają i już. a my kochamy je tak samo bardzo mocno :D

Re: Cz uda się je pogodzić?

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 12:36
przez Conchita
My mieliśmy kiedyś dwa koty - Emmę i Conchitę. Dokociliśmy się Conchitą, jak Emma miała trzy lata. Nigdy się nie polubiły, chociaż Conchita próbowała. Były łapoczyny i prychanie. Kolejne lata polegały na wzajemnym ignorowaniu się, spychaniu z kanapy, a od czasu do czasu - spektakularnych awanturach z sykami i wyrywaniem sobie kłębów futra. Ale krew się nie lała i tak sobie żyły spokojnie, nie lubiąc się wcale ;) Mam kilka zdjęć, gdzie leżą obok siebie, ale to wtedy, jak obie tuliły się do mnie.
Będzie dobrze :)
Emma jest urodzoną jedynaczką, po śmierci Conchity wzięliśmy Melisę i Maniusię, a ona przez 99 proc. czasu udaje, że nie istnieją 8) Ale przynajmniej nie ma żadnych łapoczynów.