Strona 1 z 1

Toksoplazmoza

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 13:45
przez kasumi1
Witam wszystkich. Chciałam opisać historię swojego kocurka Sonika, który został wczoraj uśpiony :cry: . Może to kiedyś komu pomoże,jak zachoruje jego kot. Otóż miesiąc temu u mojego kocurka pojawiła się trzecia powieka, nic nadzwyczajnego. pojechaliśmy do weta - diagnoza robaki. Został odrobaczony. Po 3 dniach pojawiła się gorączka. kot był osowiały, więcej spał, ale nadal jadł i pił.Znów do weta- zastrzyk na zbicie gorączki i antybiotyki.Gorączka nie spadała, była cały czas 40-41C. Kot coraz więcej spał, coraz mniej jadł i pił.Goraczki zbić nie mozna było- zastrzyki pomagały na krótko. Robiono testy na kocia białaczkę i koci aids - wszystko w porządku. Kot już prawie nic nie jadł i tylko trochę pił.Za to wyjadał żwirek z kuwety i ziemię z doniczek. Pobrano mu krew na wyniki. Zanim przyszły wyniki(mieszkam w małej mieścinie, gdzie laboratorium nie ma), kot był leczony na boreliozę, bo miał przed chorobą 2 kleszcze, więc tym się zasugerowno.No i w końcu znikła gorączka.Jedenj nocy kot strasznie ciężko dyszał, piszczał i zaczął łapać go paraliż, w ciągu 8 godzin przestał chodzić. Wynki z krwi nic szczególnego nie pokazały.Czekalismy na resztę wyników.Kot już nie chodził, nie jadł(karmiliśmy go na siłę strzykwaką), robił pod siebie,miał wstręt do wody i występowała przeczulica.Co 3 godziny trzeba było go przewracać na drugi bok.Masować łapki itd.Czasami nie wiedział co się dzieje,włączała mu się agresja,potrafił zaatakować właściciela, gryzł koc.Często jeżdziliśmy na wyrównanie elektrolitów, po takim nawodnieniu kot darł się wniebogłosy, gdyż mały zastrzyk odczuwał , jak poparzenie.W koncu przyszły wyniki - toksoplazmoza!!!!!!!Był leczony na toksoplazmozę - zastrzyki 4 razy dziennie, coś na bóle związane z przeczulicą.Kot miał już ładne oczy, bez trzeciej powieki, rokowania były takie, że wyjdzie z tego, że będzie samodzielny, tylko trzeba cierpliowści. Cieszyłam się , że Sonik wyzdrowieje. Dalej miał wstręt do jedzenia i picia( karmoniy na siłę). I nagle w nocy kot dostał drgawek, z pyszczka i nozdrzy leciała piana. W nocy do weta- diagnoza - postępująca żółtaczka, niewydolność wątroby, i w związku z tym padaczka.Szanse kota - 0!Uśpienie. Sonik miał 3 lata.Czemu to opisuje? Gdyż jak mi kot zachorował, to szukałam na różnych forach,jakiejś wskazówki, pasowały wsztstkie choroby, ale nikt nie wziął pod uwagę, że kot może zachorować na toksoplazmozę. Gdyby wcześniej postawić diagnozę, może by żył.Ale toksoplazmoza była brana na samym końcu.Bo w końcu prawie 75% kotów jest nosicielami i nie chorują.Mam drugiego kota, który ma rok i też jest nosicielem toksoplazmozy i cieszy się dobrym zdrowiem.Może komuś przyda się opis tej historii, jak jego kot zachoruje na jakąś dziwną chorobę i nie będzie można postawić szybko diagnozy.
Pozdrawiam

Re: Toksolpazmoza

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 22:30
przez kasumi1
Zapomniałam napisać o jednym jeszcze dziwnym zachowaniu Sonika przy tej chorobie. Mianowicie wyjadał żwir z kuwety albo ziemię z doniczek. Trzeba było go pilnować non stop.
Pozdrawiam

Re: Toksolpazmoza

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 22:36
przez Nemi
Kasumi, bardzo mi przykro... Mam nadzieję, że bryka szczęśliwy za TM. Jego historia, z całą pewnością będzie nauką w diagnozowaniu.

Re: Toksolpazmoza

PostNapisane: Śro cze 01, 2011 22:38
przez Anja
Dodam ten wątek do ABC, bo jest ważny, tylko proszę popraw literówki w tytule.
Współczuję utraty Sonika :(

Re: Toksoplazmoza

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 10:30
przez kasumi1
Dzięki Wam za słowa otuchy. Decyzja o uśpieniu była bardzo ciężka, ale patrzenie na to jak powoli umiera i się męczy, jak piszczy i patrzy błędnym wzrokiem, było bardzo przygnębiające.Też mam nadzieję, że jest szczęśliwy, jak to mówię w kocim niebie.

Re: Toksoplazmoza

PostNapisane: Czw cze 02, 2011 11:06
przez joshua_ada
Zmuszona niedawno do poszerzenia wiedzy o toksoplazmozie u kotów znalazłam w sieci takie artykuły. Polecam.
http://www.klinwet.pl/go.php/pl/choroby ... zmoza.html
http://lecznica-as.lodz.pl/art2.html


kasumi1 pisze:Dzięki Wam za słowa otuchy. Decyzja o uśpieniu była bardzo ciężka, ale patrzenie na to jak powoli umiera i się męczy, jak piszczy i patrzy błędnym wzrokiem, było bardzo przygnębiające.Też mam nadzieję, że jest szczęśliwy, jak to mówię w kocim niebie.

Wiesz, że Cię rozumiem? Zgadzam się z tym, że miłość przejawia się także tam, gdzie trzeba komuś pozwolić odejść, kiedy cierpi... :(