Warszawa - prośba o pomoc w złapaniu małych kotów

Witajcie!
Mam prośbę o poradę lub bezpośrednią pomoc. Tydzień temu w samym centrum Warszawy, pod kontenerami pracowniczymi koło dużej budowy zauważyłam bardzo chore małe kociątko. Nie udało mi się go złapać, ale sprawę zgłosiłam do znanej mi fundacji zajmującej się zwierzętami i razem z ich patrolem interwencyjnym wróciliśmy aby złapać całą rodzinę. Niestety nikt z nas jak się okazało nie miał doświadczenia w łapaniu kotów. Akcja skończyła się tak że złapaliśmy małego cjorego kociaka (jest już leczony i ma się dobrze) oraz jego mamę do specjalnej klatki-łapki. Dwa pozostałe kociaki się schowały pod kontener po który absolutnie nie ma jak się dostać. Przyjeżdżaliśmy tam jeszcze dwa dni i staliśmy po parę godzin ale nie wyszły. Co kontrowersyjne (różne osoby i lekarze mieli podzielone zdania) kotka została w lecznicy. Po trzec dniach stwierdziliśmu że jednak kotka musi tam koniecznie zaraz wrócić bo kotki sobie bez niej nie poradzą, one mają wg weterynarza ok 6tygodni. Została ona wypuszczona w poniedziałek i zniknęła. Wczoraj gdy tam poszłam widziałam dwa kociaki (jestem prawie pewna że są dwa) razem z mamą w bardzo dobrych humorach.
Chciałabym je złapać i dla kociaków znaleź dom, a kotkę w najgorszym razie wysterylizować i wypuścić w tym samym miejscu.
Bardzo brakuje jednak kogoś kto by miał jakiekolwiek doświadczenie w łapaniu kociaków. Nie wiem też czy kotka drugi raz da się złapać na klatkę-łapkę.
Czy ma ktoś z Was jakieś pomysły?
Nie wiem czy ta akcja w ogóle ma szanse powodzenia:( Jedyne co mnie pociesza, to fakt, że ten mały kociak z zaawansowanym kocim katarem (kompletnie zaropiałe oczy i dwa razy mniejszy niż rodzeństwo) jest leczony i ma się coraz lepiej.
Mam prośbę o poradę lub bezpośrednią pomoc. Tydzień temu w samym centrum Warszawy, pod kontenerami pracowniczymi koło dużej budowy zauważyłam bardzo chore małe kociątko. Nie udało mi się go złapać, ale sprawę zgłosiłam do znanej mi fundacji zajmującej się zwierzętami i razem z ich patrolem interwencyjnym wróciliśmy aby złapać całą rodzinę. Niestety nikt z nas jak się okazało nie miał doświadczenia w łapaniu kotów. Akcja skończyła się tak że złapaliśmy małego cjorego kociaka (jest już leczony i ma się dobrze) oraz jego mamę do specjalnej klatki-łapki. Dwa pozostałe kociaki się schowały pod kontener po który absolutnie nie ma jak się dostać. Przyjeżdżaliśmy tam jeszcze dwa dni i staliśmy po parę godzin ale nie wyszły. Co kontrowersyjne (różne osoby i lekarze mieli podzielone zdania) kotka została w lecznicy. Po trzec dniach stwierdziliśmu że jednak kotka musi tam koniecznie zaraz wrócić bo kotki sobie bez niej nie poradzą, one mają wg weterynarza ok 6tygodni. Została ona wypuszczona w poniedziałek i zniknęła. Wczoraj gdy tam poszłam widziałam dwa kociaki (jestem prawie pewna że są dwa) razem z mamą w bardzo dobrych humorach.
Chciałabym je złapać i dla kociaków znaleź dom, a kotkę w najgorszym razie wysterylizować i wypuścić w tym samym miejscu.
Bardzo brakuje jednak kogoś kto by miał jakiekolwiek doświadczenie w łapaniu kociaków. Nie wiem też czy kotka drugi raz da się złapać na klatkę-łapkę.
Czy ma ktoś z Was jakieś pomysły?
Nie wiem czy ta akcja w ogóle ma szanse powodzenia:( Jedyne co mnie pociesza, to fakt, że ten mały kociak z zaawansowanym kocim katarem (kompletnie zaropiałe oczy i dwa razy mniejszy niż rodzeństwo) jest leczony i ma się coraz lepiej.