Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?sprawdź!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt gru 30, 2016 14:31 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

osobistaa pisze:Jeśli chcecie wiedzieć wszystko o KM to zaprasza do mnie na profil na facebooka!
https://www.facebook.com/osobistaa/post ... 7675468545

Witaj na forum osobistaa. :)

Ponieważ nie każdy ma dostęp do fb to pozwolę sobie wkleić to tam na nim napisałaś.

Z myślami o podzieleniu się z internautami poniższymi informacjami zmagałam się przez kilka tygodni. Podjęłam decyzję iż nie pozwolę, żeby dłużej ludzie mieli mydlone oczy i myśleli, że Fundacja Kocia Mama to samo dobro ociekające damskimi feromonami. Na samym wstępnie ogromnie przepraszam wolontariuszki działające, bo mam świadomość, że wszystko co napiszę odbije się również na nich, a nie tylko na winnej- szefowej.

Do Fundacji trafiłam przypadkiem. ‘Odziedziczyłam’ stado wolnożyjących kotów po zmarłej sąsiadce. Koty miały być wysterylizowane, okazało się inaczej. Kiedy zobaczyłam w stadzie maluchy od razu zaczęłam szukać dla nich pomocy. Tak trafiłam na Kocią Mamę.

Przez pierwsze kilka miesięcy żyłam jak w bańce mydlanej. W pewnym sensie pozwoliłam sobie ‘wejść na głowę’. Kilka dni w tygodniu całkowicie poświęcałam załatwianiu spraw na rzecz Fundacji. Oczywiście traktowałam to jako podziękowanie za przyjmowanie kotów przeze mnie znalezionych/odłowionych.
W Fundacji zajmowałam się:
- transportem (dowożenie wyprawek/kotów do domów tymczasowych, odbieranie rzeczy od darczyńców, zawożenie wolontariuszek we wskazane miejsce- za paliwo nie pobierałam pieniędzy);
- lekcjami edukacyjnymi;
- interwencjami (odławianie kotów wolnożyjących);
- podpisywaniem papierów w lecznicach w sprawie zabiegów na koszt Urzędu Miasta;
- kwestowaniem na bazarkach;
- odbieraniem telefonów od osób poszukujących pomocy dla kotów;
- przez kilka miesięcy byłam również domem tymczasowym.
Początkowo myślałam, że to normalne, że robię to dla dobra kotów. Niestety z biegiem czasu oczy otwierały mi się co raz szerzej i zaczęłam dostrzegać pewne nieprawidłowości w pracy Fundacji.
Coraz częściej docierały do mnie słuchy o obgadywaniu mnie za plecami, mało tego- ja za to wysłuchiwałam historii o życiu innych wolontariuszek. Tak to już jest, że Szefowa musi wiedzieć wszystko o Twoim życiu prywatnym, zawodowym itd. Iza jest osobą wszechwiedzącą, uwielbia dawać rady, pocieszać, głaskać po główce, a po zakończonej rozmowie zadzwonić do swoich ulubionych plotkarek i ćwierkać jak skowronek. W podzięce za utratę wiary w organizacje tj. fundacje postanowiłam poinformować Państwa jak wygląda praca Fundacji Kocia Mama ‘od kuchni’.
1. Przyjmowanie kotów.
W pierwszej kolejności koty przyjmowane są od: rodziny Szefowej, znajomych Szefowej, ambasadorów Fundacji, wolontariuszek. Jeśli jesteś osobą niezwiązaną z Fundacją i znajdziesz przykładowo 4 kocięta to owszem przyjmiemy je jeśli mamy miejsce, ale musisz za tą przyjemność zapłacić, zazwyczaj było to 200 zł. Nigdy nie rozumiałam tego pomysłu i chyba nigdy nie zrozumiem. Jest to jawne zniechęcanie ludzi do niesienia pomocy. Wytłumaczcie mi jak Pani emerytka, albo młoda matka, student ma od razu wyciągnąć z portfela i w podzięce podarować Fundacji tyle pieniędzy za znalezione/podrzucone koty?
2. Pobierane wsparcie przy adopcji.
Nie jestem przeciwniczką pobierania wsparcia przy wyadoptowywaniu kotów (poniesione koszty szczepienia, odrobaczenia). Należałoby to jednak robić w sposób legalny. Fundacja w swojej umowie adopcyjnej nie ma nawet drobnym druczkiem wpisane o pobraniu wsparcia. Co za tym idzie pieniądze te nie są wpłacane na konto Fundacyjne i znikają niczym bańka mydlana w której żyłam przez kilka miesięcy. Jeszcze jakieś 1,5 roku temu Fundacja dawała nowym opiekunom wybór co do formy wsparcia: żwir, karma, pieniądze. Teraz Szefowa żąda aby wolontariuszki ‘wołały’ o pieniądze, bo „żwiru i jedzenia ma po kokardy”.
3. Koszt adopcji kota.
Fundacja ma specjalny cennik.
Mianowicie:
- zwykły buras albo czarnulek kosztuje w Fundacji 50 zł;
- maści rudej, szylkret, trikolorka kosztuje 100 zł;
- rasowiec, który cudem trafił ‘pod skrzydła’ Fundacji: 300-400zł.
4. Wydawanie kotów chorych, bez szczepień i diagnostyki.
Wiele kociąt w wieku 5-7 miesięcy wydawane jest do nowych domów bez podstawowych szczepień. Kociaki są tylko odrobaczone Cestal’em i posiadają książeczkę zdrowia. Zdarzają się również sytuacje gdy zwierzak wyadoptowywany jest bez diagnostyki. W rezultacie po jakimś czasie dzwoni właściciel z pretensjami, a w odpowiedzi słyszy „kot mógł się rozchorować u Pani/Pana”.
Nie tak dawno Szefowa szykowała się na medialną wojnę z pewną instytucją i zorganizowała akcję ‘szczepimy wszystko co mamy’. Ostatecznie i tak nie wszystkie koty zostały zaszczepione. Zawsze tłumaczy to: spadkiem odporności, biegunką, niedawną sterylizacją.
5. Ilość wolontariuszy i ich zaangażowanie.
Na wielu spotkaniach towarzyskich, służbowych opowiada się ludziom jak to wiele wolontariuszy współpracuje z Kocią Mamą. Obecnie w Fundacji jest około 45 wolontariuszy z czego prężnie dzieła około 20. Pozostali siedzą i grzeją ławkę od wielu lat.
6. Zbiórki na portalu SiePomaga.
Fundacja znana jest z licznych zbiórek na rzecz swoich podopiecznych. Owszem jest to potrzebne, ale moim zdaniem wypadałoby być szczerym w stosunku do darczyńców. Zbiórki zawyżane są o dobre kilkaset złotych. Kwoty za zabiegi, hospitalizowanie, kosmetykę, leki podawane są nieprawdziwe. Fundacja ma swojego rodzaju umowę z lecznicami z którymi współpracuje. Za usługi płaci około 50% mniej niż normalny klient.
7. Domy tymczasowe.
Fundacja nie posiada tzw. kociarni. Ma domy tymczasowe- mieszkania wolontariuszek u których przebywają koty do momentu adopcji. Koty są notorycznie ‘dokładane’. Wyobraźmy sobie sytuację gdzie w domu tymczasowym przebywa 7 kociąt z 3 różnych miotów. Zazwyczaj jest to tykająca bomba. Po jakimś czasie wychodzi np. zarażenie całego stada kokcydiami, włosogłówkami, kocim katarem i można by wymieniać w nieskończoność.
Dziewczyny prowadzące domy tymczasowe według norm Fundacji powinny mieć zapewniony: żwir, pokarm, opiekę weterynaryjną (oczywiście koty prywatne zarażone przez tymczasy leczymy na swój koszt). Jak jest w rzeczywistości? Dostają karton saszetek, worek żwirku i hulaj dusza przez miesiąc. Nie wiem jak osoba podająca się za znawczynie kotów może twierdzić iż 10l worek żwiru wystarczy na dwa tygodnie przy 6 kociętach?!
Kiedy kot zachowuje najpierw trzeba zapytać o zgodę na wizytę u weterynarza niezależnie od stanu zdrowia. Ja raz zasadę złamałam i nie będę cytować słów jakie usłyszałam przez telefon.
8. Żywienie kotów oraz kastracja
Koty przebywające pod opieką Fundacji żywione są karmą przekazaną przez sponsorów, podarowaną przez darczyńców. Często jest to karma przeterminowane (Szefowa twierdzi, że jeśli jest zamknięta to na pewno się nie zepsuje). Wiele wolontariuszek ową karmę wyrzuca i kupuje nową za prywatne pieniądze.
Kastracja kotów w Fundacji. 90% zabiegów opłacane jest przez Urząd Miasta. Fundusze jakie rocznie przekazuje KM na zabiegi są niewielkie.
9. Koty kalekie- trudne adopcje.
Szefowa Fundacji uwielbia przyjmować koty kalekie. Zawsze szczyci się jakie to ona ma szczęście, że trafia na koty niepełnosprawne.
Miałam przyjemność tymczasować dwa kocięta z powikłaniami po kocim katarze:
- kotka po usunięciu jednej gałki ocznej
- kocurek z wysuniętymi trzecimi powiekami
Rodzeństwo cudowne, wesołe, rozbrykane. Niestety jak zawsze bywa przy kalekich- kasę trzeba oszczędzać pomimo zbiórki z nadwyżką. Pomimo posiadania jednego oczka kotka wciąż narażona jest na ślepotę. Dlaczego? Kilka msc temu informowałam Szefową, że kotka co raz słabiej widzi. Poinformowałam również, że weterynarz zaproponował test na chlamydie ponieważ jest wielka szansa na uratowanie oka. Historia skończyła się happy endem dla budżetu. Zanim łaskawie padła decyzja kocięta poszły do nowego domu. O kotce wspomnę również w kolejnym punkcie.
10. Sytuacja w moim domu tymczasowym.
Przez 4 miesiące w domu miałam bagno. Kocięta miały okropną biegunkę, załatwiały się wszędzie np. na łóżko, pod wanną, biegały i brudziły podłogę. Szefowa oczywiście nie reagowała na moje alarmy i zamiast wyrazić zgodę na badanie kału pchała w nie leki bez konsultacji z weterynarzem. Dopiero kiedy sytuacja wymknęła się spod kontroli i jeden kociak trafił odwodniony do weterynarza, badanie kału zostało wykonane. Diagnoza- kokcydia. Całe stado zostało wyleczone i już myślałam, że to koniec, ale nie…u dwójki kociąt kalekich wystąpiła krwawa biegunka. Kał kotki wyglądał jak ślub ze skrzepami krwi. Szybka podróż do weterynarza. Pierwsze podejrzenie- Panleukopenia (tydzień wcześniej była na szczepieniu w lecznicy w której przebywały kocięta chore na pp). Cała we łzach wracałam do domu z myślą, że wszystkie kocięta narażone są na śmierć. W domu czekała mnie kolejna niespodzianka- szefowa odpisała „Nie wyrażam zgody na żadne testy”. Szok i niedowierzanie. Jak można oszczędzać 30 zł na test gdy na śmierć narażone jest 6 kotów fundacyjnych i 3 moje? Na szczęście po 2 dniach w odchodach odkryłam włosogłówki, które spustoszyły organizm kotki i doprowadziły do krwawych biegunek.
11. Niedawno w domu jednej z wolontariuszek pojawiły się 2 kocięta. Kociaki miały krwawą biegunkę oraz słaniały się na nogach. Po kontroli u weterynarza otrzymały leki, które poprawiły ich kondycję, ale nie zatrzymały krwawej biegunki. Szefowa kazała kociętom podawać Immunodol. Po czasie okazało się, że pozostałe kociaki z tego miotu odeszły za tęczowy most.
12. Felietony Szefowej.
Na stronie www. kociamama.pl oraz na profilu Fundacji na Facebooku często możemy przeczytać artykuły o pracy Fundacji. Otóż muszę wszystkim oznajmić iż większość dialogów oraz ozdobników jest fantazyjną wizją Szefowej. Serdecznie współczuje ludziom, którzy zostali w negatywny sposób opisani w ww. artykułach.
Ostatnio na stronie pojawił się artykuł o włamaniach na konta Fundacyjne. W artykule Szefowa sama sobie ‘strzeliła w kolano’ informując iż jej syn oraz mąż mają możliwość robienia przelewów z lokaty Fundacyjnej.
13. Podejście Szefowej do wykwalifikowanych weterynarzy.
Szefowa uważa się za ‘boga’ kotów. Twierdzi, że o kotach wie wszystko. Momentami dochodzi do sytuacji gdy kłóci się z weterynarzami co do sposobu leczenia. Szczerze nie znam weterynarza współpracującego z KM, który nie miał wystawionej negatywnej opinii na forum wolontariuszek.
14. Biedna Fundacja.
Co rusz słyszymy, iż Fundacja nie ma środków na ratowanie kolejnych kotów. Nie jest to jednak prawda. Fundacja na koncie posiada około 50.000 zł, a na lokacie 100.000 zł.
15. Pieniądze ze zbiórek.
Pieniądze ze zbiórek publicznych, pieniądze za koty adoptowane, z puszek postawionych w lecznicach nie są w należyty sposób rozliczane. Nigdy na światło dzienne nie wychodzi informacja ile zostało zebrane np. na zbiórce. Na co przeznaczane są później te pieniądze? Tego się nigdy nie dowiemy.
Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie uważam, że Fundacja jest zła do szpiku kości. Działające wolontariuszki wypruwają sobie żyły, żeby pomagać kotom, ale jak wiadomo blokowane są przez Szefową. Staram się nie wyrażać opinii o organizacjach pożytku publicznego, ale to już jest przesada.
16. Odejście z Fundacji.
Moje odejście z Fundacji planowałam już od jakiegoś czasu. Z uwagi na chęć odejścia bez kłótni zakończyłam wszystkie swoje sprawy i czekałam cierpliwie na powrót Szefowej z czwartych już w tym roku wakacji (wolontariuszki notorycznie wysłuchują iż nie ma ona czasu wyjść nawet do kina, a co tu mówić o wakacjach). Niestety stało się inaczej i Szefowa jakby przewidziała mój ruch. Odejście nie było łatwe, został mi wypomniany każdy kot jakiego przyjęła Fundacja przy mojej pomocy, każda złotówka na leczenie kotów w moim dt oraz wsparcie jakie otrzymywałam. Później dwa tygodnie czekałam na przyjazd oraz odbiór sprzętu Fundacyjnego. Teraz na wyprawkę dla kociąt czekam ponad 2 tygodnie. Szefowa twierdzi iż nikt z wolontariuszy nie bywa na Bałutach. Jest to kłamstwo. Wiem, że w tygodniu zorganizowany był transport kopert na osiedle na którym mieszkam.
17. Aktualnie.
Po odejściu z Fundacji zadecydowałam wraz z rodzicami, że kocięta przebywające u nas w domu mogą zostać do momentu adopcji na co przystała Szefowa (zwyczajnie nie miała miejsca żeby je zabrać i umieścić w innym domu). Jako że jeden z tymczasów miał umówiony zabieg wcześniej zawiozłam go do lecznicy. Przy odbiorze kociaka usłyszeliśmy „Pani Iza prosiła przekazać, żeby nie zaniedbać znowu tego oka, bo ona już nie ma środków na leczenie tego kota”. W kwestii wyjaśnienia: kocurek kilka miesięcy wcześniej prawdopodobnie podczas zabawy uszkodził sobie oko. Przeprowadzony został zabieg usunięcia włóknika, który narósł. Kilka buteleczek różnych kropli, systematyczność i oko tak jakby wracało do normalności. Niestety zauważyliśmy iż oko łzawi nieustannie, kociak go nie domyka. W lecznicy usłyszałam, ze to normalne i mam się nie przejmować. Po kilku miesiącach podczas wizyty ws. szczepienia doktor zauważył, że kociak ma w oku cystę. Tak więc nie było to nasze zaniedbanie, a zła diagnoza poprzednich lekarzy prowadzących.

Na koniec chciałabym na forum przedstawić Pani Izie moją ostateczną decyzję.
Ponieważ do dziś nie otrzymałam wyprawki dla kotów (ostatnią dostałam prawie 2 miesiące temu), a Pani bezwstydnie wypisuje na mój temat kłamstwa do osób niezwiązanych z Fundacją zrywam kontakt emailowy oraz telefoniczny. Nie życzę sobie wiadomości od obcych osób z pytaniami ‘co takiego zrobiłam, że jestem na świeczniku u Milińskiej’.

Ponieważ kocięta już od dłuższego czasu są na moim utrzymaniu informuję, że:
kocięta które aktualnie przebywają w moim domu tymczasowym będą wyadoptowane bez umowy Fundacji Kocia Mama oraz nie zostanie pobrane za nie wsparcie w wysokości 50 zł. Zgodnie z prawem kocięta są pod moją opieką. Nie podpisywałam żadnej umowy: ani wolontariackiej, ani związanej z prowadzeniem domu tymczasowego. Wszystkie kocięta zostały wykastrowane na koszt Urzędu Miasta na moje dane. Tak więc w dokumentacji UM opiekunem kotów jestem ja.
Żegnam i życzę owocnej pracy z większym naciskiem na dobro kotów.

Poniżej zdjęcia screenów oraz prawdziwa ‘twarz’ Szefowej Fundacji Kocia Mama.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40256
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt gru 30, 2016 15:53 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

osobistaa pisze:3. Koszt adopcji kota.
Fundacja ma specjalny cennik.
Mianowicie:
- zwykły buras albo czarnulek kosztuje w Fundacji 50 zł;
- maści rudej, szylkret, trikolorka kosztuje 100 zł;
- rasowiec, który cudem trafił ‘pod skrzydła’ Fundacji: 300-400zł.

Czyli potwierdza się to, o czym ja pisałam.
Czyli jak rozumiem - raz się płaci za znalezione koty i ich przekazanie fundacji a drugi raz przy adopcji? To niezły interes!
osobistaa pisze:2. Pobierane wsparcie przy adopcji.
Nie jestem przeciwniczką pobierania wsparcia przy wyadoptowywaniu kotów (poniesione koszty szczepienia, odrobaczenia). Należałoby to jednak robić w sposób legalny. Fundacja w swojej umowie adopcyjnej nie ma nawet drobnym druczkiem wpisane o pobraniu wsparcia.

Potwierdzam! Ja nie mam nawet ręcznej adnotacji, że zapłaciłam za koty.
osobistaa pisze:4. Wydawanie kotów chorych, bez szczepień i diagnostyki.

Diagnostyka odbywa się "na oko".
osobistaa pisze:Kastracja kotów w Fundacji. 90% zabiegów opłacane jest przez Urząd Miasta. Fundusze jakie rocznie przekazuje KM na zabiegi są niewielkie.

Zaraz, zaraz... czyli jak rozumiem fundacja zarabia na kastracji :-/. No bo jeśli opiekun płaci częściowo za kastrację a fundacja i tak otrzymuje dotację z UM no to ewidentnie ma zarobek. Nieźle pomyślane.

Resztę zostawiam bez komentarza, bo brak mi po prostu słów... :-(

Sowa_56

 
Posty: 10
Od: Pt gru 02, 2016 0:34

Post » Pt gru 30, 2016 17:19 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Idę poczytać na fb :smokin:
Obrazek

"Kotom bez trudu udaje się to, co nie jest dane człowiekowi: iść przez życie nie czyniąc hałasu."
Ernest Hemingway

ewan

Avatar użytkownika
 
Posty: 5825
Od: Nie cze 21, 2009 19:19
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt gru 30, 2016 19:17 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Witam :)
Zapraszam do zadawania pytań - tych najbardziej niewygodnych. :)

AntyFKM

 
Posty: 1
Od: Pt gru 30, 2016 16:59

Post » Pt gru 30, 2016 20:07 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

ewar pisze:
Rakea pisze:Anna61 - nie uogólniajmy tematu, że ciężko o "pomoc w fundacjach"
- jedna sprawa to pamiętajmy, że fundacja to też tylko wolontariusze. Ale inną sprawą jest to jak niektóre fundacje gospodarują kasą. Ale nie uogólniajmy, bo robimy krecią robotę całej masie dobrych ludzi.

To ja sobie też uogólnię, bo akurat z kilkoma fundacjami miałam do czynienia i mam jak najgorsze zdanie o nich.Wyjątkiem jest Powszechna Sterylizacja, której kibicuję bardzo.A w moim mieście fundacja powinna uruchomić infolinię, tak stwierdziliśmy z grupą znajomych.Powinno to wyglądać tak:
1.Jeśli dzwonisz i chcesz nas wspomóc finansowo to podajemy numer konta...
2.Jeśli dzwonisz w sprawie kociaków to prosimy o zaszczepienie ich, odrobaczenie i przetestowanie.Jeśli nie są dzikie to być może oddzwonimy.
3.Jeśli dzwonisz w sprawie bezdomnego chorego kota to radzimy kota zawieźć do najbliższej lecznicy weterynaryjnej.My pomóc nie możemy.
Dziękujemy.
Dostają pieniądze z UM .Całkiem spore.

Nie zgadzam się. Te "fundacje" są w zdecydowanej mniejszości. Problem w tym, że dobro i normalność nie są medialne, a o takich kreaturach natychmiast robi się dużo szumu.
Walka z nimi jest o tyle trudna, że puszczenie na żywioł dyskusji na FB wygeneruje natychmiast opinie "wszystkie fundacje są takie same". W moim przekonaniu jest to w dłuższej perspektywie większa szkoda niż wyrządzona pojedynczym zwierzętom. Zniszczenie dobrej opinii o organizacjach pozarządowych spowoduje, że poszkodowanych zwierzaków będzie znacznie więcej, bo ludzie zaczną się od fundacji masowo odwracać.
Prawnie walczyć z takimi Milińskimi też nie jest łatwo, bo potrzeba do tego instytucji. Niestety, osoba fizyczna odpada po pierwszym potknięciu z przyczyn proceduralnych (zażalenie na decyzję prokuratury o odmowie wszczęcia dochodzenia może złożyć tylko organizacja, a chętnych fundacji do takich działań brak).

Pozostaje jak największa aktywność na FB, udostępnianie. Ale i gorąca prośba o reagowanie na wpisy typu "wszystkie fundacje robią to samo". Pod postem Natalii Turek na FB pojawiła się nawet informacja, że wolontariusze dostają stałe wynagrodzenie.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon sty 02, 2017 21:53 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Czy ta historia nie wydaje się Wam podobna do wyżej przedstawionej?
http://www.kociklik.pl/cele-akcji.php
Osobistaa, czy to Twoja zbiórka, czy KM zbiera na kota, za którego nie chce płacić? :evil:

wiewiur

 
Posty: 1492
Od: Sob cze 26, 2010 13:08
Lokalizacja: Białystok

Post » Pon sty 02, 2017 22:32 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Sowa_56 pisze:
osobistaa pisze:3. Koszt adopcji kota.
Fundacja ma specjalny cennik.
Mianowicie:
- zwykły buras albo czarnulek kosztuje w Fundacji 50 zł;
- maści rudej, szylkret, trikolorka kosztuje 100 zł;
- rasowiec, który cudem trafił ‘pod skrzydła’ Fundacji: 300-400zł.

Czyli potwierdza się to, o czym ja pisałam.
Czyli jak rozumiem - raz się płaci za znalezione koty i ich przekazanie fundacji a drugi raz przy adopcji? To niezły interes!



No nieźle.
Czemu mnie to nie dziwi :lol:

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pon sty 02, 2017 23:27 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

wiewiur pisze:Czy ta historia nie wydaje się Wam podobna do wyżej przedstawionej?
http://www.kociklik.pl/cele-akcji.php
Osobistaa, czy to Twoja zbiórka, czy KM zbiera na kota, za którego nie chce płacić? :evil:

Lepiej, oko tego kota zostało już dawno zoperowane :mrgreen:

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Wto sty 03, 2017 12:20 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

To stara sprawa, pewnie powszechnie znana, tak tylko dla przypomnienia ;-) http://uwaga.tvn.pl/reportaze,2671,n/re ... 38614.html ile w tym obłudy i zakłamania...

Sowa_56

 
Posty: 10
Od: Pt gru 02, 2016 0:34

Post » Nie cze 21, 2020 11:11 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Jak rozumiem Tika się nie znalazła i nie było żadnych wieści o niej?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40256
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt kwi 12, 2024 14:44 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Odgrzebałam wątek, bo trafiłam na coś takiego.

https://demotywatory.pl/5245492/Pracown ... li-kociaki

Jak rozumiem, "Kocia Mama" nie cieszy się szacunkiem na forum (osobiście nic o niej nie wiem), ale ta inicjatywa wydaje się zacna.

Hańka

 
Posty: 40436
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Pt kwi 12, 2024 14:49 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

"Zadzwoń do Kociej Mamy", ale na banerze nie ma numeru telefonu.
Jest tylko nr KRS-u i zachęta do przekazania 1,5%.

btw. Ta fundacja nie była ceniona, bo ciężko było się z nią skontaktować i uzyskać pomoc, wykazywała się natomiast dużą inwencją i sprawnością w pozyskiwaniu środków.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23822
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Pt kwi 12, 2024 15:26 Re: Fundacja "Kocia Mama" Izy Milińskiej-co daje kotom?spraw

Hańka pisze:Odgrzebałam wątek, bo trafiłam na coś takiego.

https://demotywatory.pl/5245492/Pracown ... li-kociaki

Jak rozumiem, "Kocia Mama" nie cieszy się szacunkiem na forum (osobiście nic o niej nie wiem), ale ta inicjatywa wydaje się zacna.

Przepraszam bardzo, ale jaka inicjatywa zacna? Przecież to jest tylko chwyt marketingowy, by poruszyć ludzkie serca :/. Ktoś przejdzie, przeczyta, pomyśli "jaka cudowna fundacja, przekażę im 1,5%". Nie ma numeru telefonu, ale za to wielkimi wołami jest KRS, komu będzie sie chciało szukać w sieci danych? Czysty interes i nic więcej, jest okazja, jest interes.

Sowa_56

 
Posty: 10
Od: Pt gru 02, 2016 0:34

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kicalka, magnificent tree, Zeeni i 191 gości