Strona 1 z 1

Czy to choroba czy nie?

PostNapisane: Śro kwi 20, 2011 9:38
przez Leia
Witam wszystkich,
regularnie odwiedzałam to forum, tym razem jednak postanowiłam zarejestrowac się i zapytac o opinię bardziej doświadczonych.
Mamy w domu 2 letnią koteczkę, w której jesteśmy absolutnie zakochani. Problemy zaczęły się 9 dni temu. Otóż moja kotka, która była najbardziej aktywnym kotem jakiego w życiu widziałam, polującym na wszystko co się poruszyło, pędzącym jak strzała po całym mieszkaniu tak, ze widac było tylko jakieś biało - łaciate smugi przyszywające powietrze itd - teraz chodzi jakby miała 100 lat. Wolno, krok po kroku..osowiale. Zacznę od tego, że te 9 dni temu rano obudziło nas jej charczenie - wyglądało to tak jakby coś połknęła i nie mogła się tego pozbyc, choc nie były to takie typowe ruchy jak tuż przed wymiotem, trudno to opisac. Cały dzień nie chciała jeśc ani pic. Nie miałam trawy, to była niedziela. W poniedziałek rano prosto do weta. Wet ją zbadał i obmacał, próbował wywołac kaszel czy wymioty - ale stwierdził, że nie widzi, żeby coś jej utknęło w przełyku ani nic nie wyczuł pod palcami, zresztą nie wyglądało na to, że cokolwiek ją boli. Dostała zastrzyk i antybiotyk na 6 dni. Tego dnia od rana już jadła i piła normalnie. Po 3 dniach brania antybiotyku pojadła trochę trawy i dławienie przeszło jak ręką odjął - moim zdaniem ewidentnie za sprawą trawy a nie antybiotyku. Własciwie nie wiem na co był ten lek i zastanawiam się czy lekarz sam wiedział na co go przepisuje, bo nie stwierdził co jej dolega. W kazdym razie kotka juz była na chodzie, lek zjadła do końca blistra i od wczoraj - pierwszy dzień bez leku - jest taka jak opisałam na początku - strasznie osowiała. Je,pije, wydala normalnie - choc je może mniej niż wcześniej. Pocieszam się, że to dlatego, że było wczoraj u nas bardzo gorąco, więc tak jak człowiek miała mniejszy apetyt, ale ten jej chód..jakby nie miała siły się poruszac. Zanim wskoczy na cokolwiek 5 minut się zastanawia/ przygotowuje. Pytanie do Was : czy macie pomysł co to może byc/ podobne doświadczenie? Czy możliwe, ze lek był przepisany niepotrzebnie i to ją tak osłabiło ? Czy to może się zdarza i samo przejdzie? Pytam, bo mieszkam za granicą..Wizyty u weterynarza są pioruńsko drogie i po prostu nie stac mnie na to, zeby tam chodzic co tydzien (zaplacilam prawie 50 euro za konsultację) Oczywiście, jeśli będzie się działo bardzo źle to pójdę, ale najpierw chciałabym się upewnic, że jest to konieczne..Co Wy na to?

Re: Czy to choroba czy nie?

PostNapisane: Śro kwi 20, 2011 11:38
przez Sheyren
Zdecydowanie z kotą jest coś nie tak. Proponowałabym krew na morfologię i biochemię plus USG jamy brzusznej. To, że nic nie wyczuł pod palcami, nie znaczy że niczego tam nie ma. Rozumiem, że ten lek w tabletkach to antybiotyk?
Na pewno pogorszenie po odstawieniu leków nie jest związane z ich podawaniem, skoro podobne objawy zauważyłaś wcześniej.

Jak źrenice, jak zachowanie równowagi? Czy z Tobą też nie chce się bawić?

pozdrawiam

Re: Czy to choroba czy nie?

PostNapisane: Śro kwi 20, 2011 12:11
przez Gretta
Czy kotka jest wychodząca?

Re: Czy to choroba czy nie?

PostNapisane: Śro kwi 20, 2011 19:21
przez Leia
Na pewno pogorszenie po odstawieniu leków nie jest związane z ich podawaniem, skoro podobne objawy zauważyłaś wcześniej.

Może nie dośc jasno się wyraziłam : antybiotyk dostała z powodu innych objawów niż te, które obserwuję po ich odstawieniu.
Lekarz go przepisał, bo miała 1 stopień gorączki i nie chciała jesc przez jedną dobę, choc najgorsze było to "czkanie" co jakiś czas, które jej przeszło jak tylko skubnęła trochę trawy. Tak więc objawów sprzed podania leku już dawno nie ma : teraz wszystkie parametry są ok - je, pije, siusiu, kupka , mycie - ok, ale wszystko robi w zwolnionym tempie. O zabawie nie ma mowy. Oczy - nie zauważyłam żadnych anomalii. Na co mam zwrócic uwagę?

Kotka jest wychodząca na balkon ;) nie miala tez w tym czasie kontaktu z żadnym kotem..Strasznie nagle się to pojawiło..

P.S. Po trzech dniach zastanawiania się kto mi podmienił kota, wczoraj wieczorem stwierdziłam, że zbankrutuje się po raz kolejny u tego samego weterynarza po to tylko, żeby po raz kolejny nic nie stwierdził tzn nie powiedział mi, co może byc przyczyną tak drastycznej zmiany zachowania. Jako, że je, pije itd, zaburzeń motorycznych też nie ma - tzn jak ją wreszcie zmusił, żeby ruszyła tyłek to chodziła normalnie - serce i płucka w porządku - dostała witaminki i tabletki uspakajające - bo może to stres, tylko nie wiem z czym niby miałby byc zwiazany, bo nic takiego jej nie spotkało. Dzisiaj 4ty dzień to samo - zwisanie z parapetu, ani się ruszy. Może raz wstała do kuwety, zero ducha, zero osobowości, dosłownie jakby mi ktoś podmienił zwierzaka..
Depresja? Chyba musiałaby się wiazac z jakąś traumą?