Czy to choroba czy nie?

Witam wszystkich,
regularnie odwiedzałam to forum, tym razem jednak postanowiłam zarejestrowac się i zapytac o opinię bardziej doświadczonych.
Mamy w domu 2 letnią koteczkę, w której jesteśmy absolutnie zakochani. Problemy zaczęły się 9 dni temu. Otóż moja kotka, która była najbardziej aktywnym kotem jakiego w życiu widziałam, polującym na wszystko co się poruszyło, pędzącym jak strzała po całym mieszkaniu tak, ze widac było tylko jakieś biało - łaciate smugi przyszywające powietrze itd - teraz chodzi jakby miała 100 lat. Wolno, krok po kroku..osowiale. Zacznę od tego, że te 9 dni temu rano obudziło nas jej charczenie - wyglądało to tak jakby coś połknęła i nie mogła się tego pozbyc, choc nie były to takie typowe ruchy jak tuż przed wymiotem, trudno to opisac. Cały dzień nie chciała jeśc ani pic. Nie miałam trawy, to była niedziela. W poniedziałek rano prosto do weta. Wet ją zbadał i obmacał, próbował wywołac kaszel czy wymioty - ale stwierdził, że nie widzi, żeby coś jej utknęło w przełyku ani nic nie wyczuł pod palcami, zresztą nie wyglądało na to, że cokolwiek ją boli. Dostała zastrzyk i antybiotyk na 6 dni. Tego dnia od rana już jadła i piła normalnie. Po 3 dniach brania antybiotyku pojadła trochę trawy i dławienie przeszło jak ręką odjął - moim zdaniem ewidentnie za sprawą trawy a nie antybiotyku. Własciwie nie wiem na co był ten lek i zastanawiam się czy lekarz sam wiedział na co go przepisuje, bo nie stwierdził co jej dolega. W kazdym razie kotka juz była na chodzie, lek zjadła do końca blistra i od wczoraj - pierwszy dzień bez leku - jest taka jak opisałam na początku - strasznie osowiała. Je,pije, wydala normalnie - choc je może mniej niż wcześniej. Pocieszam się, że to dlatego, że było wczoraj u nas bardzo gorąco, więc tak jak człowiek miała mniejszy apetyt, ale ten jej chód..jakby nie miała siły się poruszac. Zanim wskoczy na cokolwiek 5 minut się zastanawia/ przygotowuje. Pytanie do Was : czy macie pomysł co to może byc/ podobne doświadczenie? Czy możliwe, ze lek był przepisany niepotrzebnie i to ją tak osłabiło ? Czy to może się zdarza i samo przejdzie? Pytam, bo mieszkam za granicą..Wizyty u weterynarza są pioruńsko drogie i po prostu nie stac mnie na to, zeby tam chodzic co tydzien (zaplacilam prawie 50 euro za konsultację) Oczywiście, jeśli będzie się działo bardzo źle to pójdę, ale najpierw chciałabym się upewnic, że jest to konieczne..Co Wy na to?
regularnie odwiedzałam to forum, tym razem jednak postanowiłam zarejestrowac się i zapytac o opinię bardziej doświadczonych.
Mamy w domu 2 letnią koteczkę, w której jesteśmy absolutnie zakochani. Problemy zaczęły się 9 dni temu. Otóż moja kotka, która była najbardziej aktywnym kotem jakiego w życiu widziałam, polującym na wszystko co się poruszyło, pędzącym jak strzała po całym mieszkaniu tak, ze widac było tylko jakieś biało - łaciate smugi przyszywające powietrze itd - teraz chodzi jakby miała 100 lat. Wolno, krok po kroku..osowiale. Zacznę od tego, że te 9 dni temu rano obudziło nas jej charczenie - wyglądało to tak jakby coś połknęła i nie mogła się tego pozbyc, choc nie były to takie typowe ruchy jak tuż przed wymiotem, trudno to opisac. Cały dzień nie chciała jeśc ani pic. Nie miałam trawy, to była niedziela. W poniedziałek rano prosto do weta. Wet ją zbadał i obmacał, próbował wywołac kaszel czy wymioty - ale stwierdził, że nie widzi, żeby coś jej utknęło w przełyku ani nic nie wyczuł pod palcami, zresztą nie wyglądało na to, że cokolwiek ją boli. Dostała zastrzyk i antybiotyk na 6 dni. Tego dnia od rana już jadła i piła normalnie. Po 3 dniach brania antybiotyku pojadła trochę trawy i dławienie przeszło jak ręką odjął - moim zdaniem ewidentnie za sprawą trawy a nie antybiotyku. Własciwie nie wiem na co był ten lek i zastanawiam się czy lekarz sam wiedział na co go przepisuje, bo nie stwierdził co jej dolega. W kazdym razie kotka juz była na chodzie, lek zjadła do końca blistra i od wczoraj - pierwszy dzień bez leku - jest taka jak opisałam na początku - strasznie osowiała. Je,pije, wydala normalnie - choc je może mniej niż wcześniej. Pocieszam się, że to dlatego, że było wczoraj u nas bardzo gorąco, więc tak jak człowiek miała mniejszy apetyt, ale ten jej chód..jakby nie miała siły się poruszac. Zanim wskoczy na cokolwiek 5 minut się zastanawia/ przygotowuje. Pytanie do Was : czy macie pomysł co to może byc/ podobne doświadczenie? Czy możliwe, ze lek był przepisany niepotrzebnie i to ją tak osłabiło ? Czy to może się zdarza i samo przejdzie? Pytam, bo mieszkam za granicą..Wizyty u weterynarza są pioruńsko drogie i po prostu nie stac mnie na to, zeby tam chodzic co tydzien (zaplacilam prawie 50 euro za konsultację) Oczywiście, jeśli będzie się działo bardzo źle to pójdę, ale najpierw chciałabym się upewnic, że jest to konieczne..Co Wy na to?