Bylo zle a skonczylo sie chyba bardzo dobrze:)

Dzisiaj mialam fajna akcje z kotem - az serce rosnie jak sie spotyka zyczliwych wetow. Pojechalam do Milanowka, na zakupy, czasami tam jezdze.
Wchodze na bazarek a tam kot w towarzystwie Pani sprzedajacej jajka. Siedzi piekny czarno-bialy kocur posrod jajek-siedzial tylem do mnie. No to zagadalam, ze taki sliczny sprzedawca- a ta Pani, ze chory a ja a co sie dzieje.
To jest kocur bazarkowy i kaszle, nie chce jesc-patrze a z nosa wydzielina, oczy czyste i chrycha
Mysle co tu robic. Pytam gdzie tu najblizszy wet.-pani mi wytlumaczyla gdzie, jak dojechac. Pojechalam do tego weta i namowilam go(bez oporow) aby przyjechal na bazarek-wlasnie zamykal juz klinke. Przyjechal dal dwa zastrzyki i porobilo sie tak, ze Pani ma kota zabrac do domu-na czas kuracji. I wet bedzie jezdzil do niej do domu-leczyc kocura slicznego:) Raz go brala ta Pani do domu, chciala go na stale do siebie, jak byl mlodszy, ale wrocil na bazarek. Kocur ma 3 lata. Oczywiscie wywiad zrobilam, ze kobiete nie stac na leczenie kota, maz inwalida itd.
I wyobrazcie sobie ze ten wet grosza nie wzial ode mnie i mysle, ze za dalsze leczenie tez nic nie wezmie.
Mam nadzieje, ze kocur bedzie wyleczony- bede w kontakcie z ta Pania.
Czy to nie jest budujace, ze tak szybko zorganizowali sie ludzie dobrej woli:)
Wiem, ze tu jest ktos na grupie z Milanowka, mial chyba jakies preparaty podnoszace odpornosc-moze jest jakas 'wolna' dawka? Z tej radosci nawet nie zapytalam weta co podal kotu-napewno jeden antybiotyk o przedluzonym dzialaniu i cos jeszcze podal w zastrzyku(witaminy?)-dowiem sie, mam jego nr. telefonu.
Wchodze na bazarek a tam kot w towarzystwie Pani sprzedajacej jajka. Siedzi piekny czarno-bialy kocur posrod jajek-siedzial tylem do mnie. No to zagadalam, ze taki sliczny sprzedawca- a ta Pani, ze chory a ja a co sie dzieje.
To jest kocur bazarkowy i kaszle, nie chce jesc-patrze a z nosa wydzielina, oczy czyste i chrycha

I wyobrazcie sobie ze ten wet grosza nie wzial ode mnie i mysle, ze za dalsze leczenie tez nic nie wezmie.
Mam nadzieje, ze kocur bedzie wyleczony- bede w kontakcie z ta Pania.
Czy to nie jest budujace, ze tak szybko zorganizowali sie ludzie dobrej woli:)

Wiem, ze tu jest ktos na grupie z Milanowka, mial chyba jakies preparaty podnoszace odpornosc-moze jest jakas 'wolna' dawka? Z tej radosci nawet nie zapytalam weta co podal kotu-napewno jeden antybiotyk o przedluzonym dzialaniu i cos jeszcze podal w zastrzyku(witaminy?)-dowiem sie, mam jego nr. telefonu.