Strona 1 z 2

Kociarze z Tarchomina - pytanie do was!

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 22:28
przez Kid
Widać, że wiosna nadchodzi, bo pod moimi oknami zaczęły się kocie koncerty. Moja Inka też zrobiła nam niespodziankę, bo rujki spodziewałyśmy sie na przełomie lutego i marca, a tu proszę - w sobotę zaczęły się dramaty miłosne. W ciągu ostatnich 2 dni widziałam więcej kotków podwórkowych, niż w ciągu ostatnich 2 miesięcy! Moja siostra przyuważyła wieczorem kotkę, najwyraźniej w rui, bo dziczka ocierała sie o wszystko, co jej na drodze stanęło i mruczała na potęgę! W związku z tym pytanie - czy ktoś z forumowiczów opiekiuje się kotkami z Tarchomina (okolice Antalla i Atutowej)? Kocie koncerty to znak, że szybko pojawią się niemowlaki, a to niedobrze - mamy tu mnóstwo psów, większośc to te "dresiarskie pupilki" pitbulle (wybaczcie, ale mam z nimi przykre doświadczenia...) :evil: biegające bez smyczy i kagańca. No, a poza tym zima jeszcze się nie wyniosła na dobre. Jeśli ktoś z was zajmuje się kociakami z tych okolic, to może mogłabym pomóc? Może trzeba podać kotkom środki antykoncepcyjne? Może znacie ludzi dokarmiających te kotki? Wiem, że przy Szczęśliwej mieszka rodzina goszcząca koty w swoim ogródku - zwierzaki są puszyste, najedzone, zdrowe. A co z kotkami z Antalla 7 z piwnicy przy 4 klatce?

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 22:47
przez Beata
Kid, ja (niestety) sie nimi nie zajmuje, mieszkam w troche innych okolicach, i BTW u nas nie zauwazylam jeszcze "wiosennego" ozywienia.

Chetnie jednak podlacze sie do jakiejs akcji pomocy poki mam jeszcze troche czasu, z finansami krucho ale cos tam sie wykroi...

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 0:09
przez Kid
Ja myślałam przede wszystkim o jakieś antykoncepcji.... Naprawdę , byłam strasznie zdzwiona, że tyle się tych kotów wysypało! Wiedziałam o 6 w ogródku i 3 w piwnicy, ale pierwszy raz widziałam wszystkie na raz! No, i ta kotka na podwórku :? . One zwykle są takie nieśmiałe, przemykają pod ścianą, a ta kicia spacerowała sobie przez środek placu zabaw. A wcześniej widziałam 3 kociaki na dachu klatki schodowej, wpatrywały się we mnie ciekawie, a normalnie uciekają..... Generalnie u nas koty maja dobrze - nikt ich nie przegania, nie straszy... Tylko te psy... :roll: I martwi mnie ewentualne rozmnożenie.

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 8:53
przez Mysza
Niedługo zamieszkam na Tarchominie i będę mogła pomóc. Mam nadzieję, że lecznica na Śreniawitów dostanie środki na darmowe sterylizacje i będzie można łapać kotki (pytałam w styczniu, ale jeszcze nie mieli odpowiedzi od gminy). Jeśli nie dostaną to :( z własych funduszy niewiele zrobię.
Chcę też choć troche pomóc adopcji kociaków więc będzie można maluszki wyłapywać do mojej łazienki (no ale wszystkich i tak nie będę mogła zabrać)

ako też się powinna podłączyć pod tą akcję :D
Razem powinnyśmy choć trochę zdziałać :), a za kilka lat... będzie z pewnością mniej kociąt. Wiem, że każda z nas dysponuje ograniczoną ilością czasu i jeszcze mniejszą pieniędzy, ale jak będziemy działać wspólnie to powinnyśmy dać radę. Może poznamy na miejscu ludzi którzy nam pomogą.

Kid najprościej o karmicielki zapytać administrację osiedla lub pochodzić późnym wieczorem po osiedlu i się rozglądać czy karmią koty :)

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:04
przez ako
Mogę się podłączyć, co mam zrobić?

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:18
przez Kid
Hmmm, faktycznie, chyba się poprostu wybiorę wieczorową porą na spacer. Zastanawiam się, od czego zacząć. Sierściuchy zaczęły dość tłumnie pokazywać się na podwórku, więc to chyba ich czas. Te z ogródka przy Szczęśliwej są pod opieką właścicieli mieszkania. Tymi z piwnicy chyba też ktoś się zajmuje, jakaś litościwa dusza odsłoniła im okienko w piwnicy. Wieczorem widzę światło, pewnie je karmią. Ale mnie najbardziej chodzi o ewentualne kocięta. Szczerzem mówiąc nie mam pojęcia jak się do tego wszystkiego zabrać. Czy któraś z was opiekowała się już kotami podórkowymi? Aha i napiszcie, z której części Tarchomina jesteście :D

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:25
przez Mysza
Jeśli kotka ma rujkę to by zapobiec ciąży już raczej nic nie zrobisz :( Więc albo zostaje sterylizacja, jak się ją da złapać, albo wyłapanie później kociąt jeśli będziesz wiedziała gdzie są.

Ja będę mieszkać na Kamińskiego- obok nowej poczty, za nowym bazarkiem :)

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:40
przez Kid
Tak, trzeba będzie chyba wyłapać kociaki. Mniej więcej wiem, gdzie rezydują. Mam nadzieję, że będzie je dokąd wyłapać. Poza tym ja nie bardzo wiem, jakiej wielkości są 10-12 tyg. kociaki. No, zielona jestem i tyle :roll: . Inka ma już prawie rok, nie pamiętam jak wyglądała w wieku niemowlęcym. Kamińskiego to niedaleko mnie, jakieś 7 min. piechotką :lol: .

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:43
przez Mysza
10-12 tygodniowe dzikie kociaki będzie trudno wyłapać (pamiętam jak z katy łapałyśmy te koło jej szpitala) . Będzie trzeba młodsze brać (to niestety wybór mniejszego zła :(). Po pierwsze, bo łatwiej je złapać, po drugie bo będzie trzeba je do życia w mieszkaniu, no i mniejsze łatwiej domy znajdują :roll:

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:43
przez eve69
nie Kid, kociaki to ostatecznosc... kotka za chwilke bedzie miala nastepne i co wtedy? i nastepne nastepne.
Kicie trzeba wysterylizowac, jesli teraz ma rujke bedzie to sterylka aborcyjna i to najlepsze co dla niej i calej kociej populacji mozna zrobic. Wypalywanie kociat bez sterylek nic nie daje, tak jak karmienie kotow podworkowych.

Mysza :lol:

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:50
przez Mysza
eve :) -rodzice jak się dowiedzą to im włosy staną dęba na głowie :lol:

Oczywiście prirytet to sterylizacja, ale jakby się nie udało teraz to trzeba będzie kociaki łapać. To takie wyjście B.
A kolejnego miotu to ona nie doczeka :twisted:

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 10:52
przez eve69
Mysza, trudno sie mowi :lol:
ja mam nadzieje, ze tego miotu tez nei bedzie , macie i bez tego niezly wysyp kociat w wawie :roll:

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 11:09
przez ako
Ja też nie mam doświadczenia w opiekowaniu się podwórkowymi kotami i stąd nie wiem zupełnie co mam zrobić...
Kto coś wie to niech mi powie, proszę.
Kid - ja mieszkam przy pętli na Światowida.

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 11:25
przez Kid
Uczę się, uczę, proszę o więcej... Wiem, że sterylka to podstawa. Ale wątpię, czy uda mi się sierściuchy wyłapać - w życiu tego nie robiłam, mojego się boję złapać mocniej, żeby nie uszkodzić :roll: (dlatego się bestia ropuściła). Wiem, że teraz i tak nie dam rady ze sterylką, więc pytam o kociaki. Co roku są, a potem znikają, więc nie wiadomo co się z nimi dzieje. Ciężka sprawa. Ako, Światowida to tam, gdzie staje 186? cóż, rodzina zaczyna mnie traktowac jak nieszkodliwego wariata. Ale na wsparcie (czyt. przechowanie kociąt i pomoc w łapaniu) nie mam co liczyć. Może się porywam z motyką na słońce, ale nie chcę znów czytać dramatycznych apeli o kociątkach w piwnicy, których nikt nie chce, a które znikają w tajemniczych okolicznościach :? .

PostNapisane: Pt lut 06, 2004 11:30
przez eve69
oczywiscie ze dasz rade ze sterylka, po pierwsze na pewno ktos Ci pomoze jak znam wawska ekipe, po drugie mozesz pozyczyc klatke pulapke.