
Zacznę może od tego, że 30 marca 2011 roku o godzinie 00:15 byłem
świadkiem przyjścia na świat pięciu kociąt.
Niestety, jedno z nich nie przeżyło pierwszej doby.
Następnego dnia był pochówek.
Miała być sterylka Laleczki, ale okazało się że jakimś cudem
(była pilnowana) była już w dość zaawansowanym stadium ciąży,
więc ja nie chciałem ryzykować sterylką aborcyjną.
Gdyby jej się coś wtedy stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Teraz jest taka sprawa, wygląda na to, że nasza starsza kotka
(mama Laleczki, Babuleńka) jest na nią bardzo obrażona.
Gdy tylko jej córka, Laleczka, spojrzy się jej w oczy,
matka zaczyna głośno syczeć, a gdy i to nie odstrasza Laleczki,
zaczyna warczeć, niczym pies. Dochodzi niekiedy do łapkoczynów,
dlatego staramy się je pilnować. Babuleńka była obecna przy
porodzie i nie była tym jakoś zdenerwowana. Była taka sytuacja,
że pierwsze kocię urodziło się na legowisku. W pewnym momencie
wpełzało pod nie - Babuleńka widząc to, natychmiast odsunęła
łapką skrawek materiału, ratując je przed uduszeniem.
Następnie Laleczka zaczeła lizać maluszka i za jakiś czas zabrała
go w pyszczku do gniazda. Jakieś 30 minut później rozległ się
wrzask i urodziły się cztery kolejne kociaki.
Co dziwne, wszystko zaczęło się następnego dnia,
po tym jak Babuleńka zajrzała do gniazda. Od tego momentu pojawia się
to syczenie, czasem poprzedzone obwąchaniem.
Czyżby przeraziła się ilością kociąt i przestraszyła,
że nie będzie się jej poświęcało tyle uwagi, co wcześniej?
Czy Feliway może tu pomóc?
Ciekawe jest to, że kocur Pączuś nie zmienił swojego zachowania.
Jeśli sytuacja się nie zmieni na lepsze, będę zmuszony
oddać kocięta w dobre ręce, ale to za 3 miesiące,
teraz nie można ich oderwać od mamy.