Strona 1 z 2
odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:13
przez Gama
Piszę tego posta bo.... bo mi jest trudno.... Muszę podjąć tąostateczną decyzję.... Mój Problem którego wykarmiłam butelką ma już 14 lat.... ma nowotwora złośliwego.... Pól roku temu podjeliśmy z mężem decyzję żeby już go nie operować. Miał usuwanego guza dwa razy i dwa razy do pół roku guż pojawiał się na nowo. Wiedzieliśmy że kolejne operacje tylko oslabią serce, nerki.... a nie dadzą żadnego rokowania na przyszłość. Guz się rozrastał, powstawały nowe... Jeden pęknął w poniedziałek... wylała się z niego bezwonna ciecz lekko zabarwiona wodą. Obserwując Problema nie widzieliśmy zeby go coś bolało.Zachowywał się normalnie. Pojechałam z nim do wetki, Powiedziała że nie mamy nic do stracenia chociaż ona daje 20na 80 % szans że po użyciu odpowiednich lekarstw to co zostało po pęknięciu da się przynajmniej zasuszyć.Muszę dodać że Problem jest kotem ktory cależycie był dziki... tzn,mieszkał w domu, nigdy z niego nie wychodził ale charakter miał dzikiego kota. Da się pogłaskać tylko mnie i tylko wtedy kiedy chce. Inni są pogryzieni i podrapani natychmiast. Wyjazdy Problema do wetki to jest dla niego stres jeszcze większy niż dla każdego innego oswojonego kota.Przy nim nic się nie da zrobić. Nie zważałam na podrapania i pogryzienia... chciałam pomóc....W jeden wieczór ściągnąl sobie kołnierz i zadowolony dał się do jedzenia...na drugi dzień pojechałam rano do wetki na kolejne lekarstwo i na ponowne zalożenie kołnierza....i to Problema dobiło.Jeżeli ktoś z Was rozumie jak wygląda załamany kot to to własnie stało się z Problemem. Nie zaakceptował tego że raz mu się udało kołnierz ściągnąc i znowu mu coś narzucili.Polożył się do łóżka i tak został.Męczyłam się w pracy cale popołunie.Analizowałam słowa wetki że nie ma szans na jakąkolwiek poprawę....Zazdwoniłam do męża i powiedzialam żeby ściągnął mu kołnierz. Pomyślałam że chyba tego chce kot który zawsze był jest i będzie w środku kotem wolnym, chce zachować godność. W tym samym dniu pęknął mu ten drugi guz.Z tego wylała się krew. I od tego momentu widać że Problem osłabł...nie ma już zbytniego aptetytu, spi caly czas na parapecie okiennym....muszę podjąć chyna tą ostateczną decyzję....tylko że to tak ciężko....to prawie tak jakby żegnać się ze swoim dzieckiem....sama nie wiem po co to pisżę....chyba żeby się wypłakać przed Wami,tymi o których wiem że mnie zrozumieją....
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:18
przez Zofia.Sasza
To bardzo trudne

Ale musisz myśleć o nim, a nie o sobie. Najważniejsze, żeby nie cierpiał i odszedł spokojnie... Wysyłam Wam ciepłe myśli.
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:22
przez moś
Gama, rozumiem. Podjelas trudna decyzje, bolesna. I nie musisz sie tłumaczyc. To ty decydujesz, kiedy ten moment nadchodzi, kiedy jestesmy przy scianie. Przytulam mocno..
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:34
przez Gama
dziękuję....

Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:45
przez CoToMa
Wiem, to trudna decyzja.
Ale gdy się kocha, to raczej w pewnym momencie nieunikniona

Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 12:51
przez kwinta
Długo jesteście razem, 14 lat to kawał czasu, ale kiedyś przychodzi ten dzień, ta decyzja, ten ból .....
Jestem z Tobą Gama ....
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 15:55
przez Gama
Nawet nie wiecie jak bardzo Wasze słowa mi pomagają... podjęlam decyzję... umówiłam się już z wetką żeby przyjechała do domu.. chcę żeby to było jak najmniej stresujące dla Problemika.... a potem będzie już czekał na niego tęczowy most i ci wszyscy którzy tam już są.... kurcze....trudne to jest jak cholera.... dlaczego śmierć nie przychodzi we śnie?

Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 15:59
przez Conchita
Gamo, doskonale cię rozumiem.
Wet do domu to dobre wyjście (jeśli można tak powiedzieć).
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Sob kwi 02, 2011 16:01
przez Koszmaria
bardzo mi przykro.
przytul go zanim wetka przyjedzie,mów mu jaki jest cudowny i wyjątkowy,powspominajcie razem.
dajesz mu dużo...on odejdzie godnie,już nie będzie cierpiał,to duży dar.
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 15:14
przez Gama
Dzisiaj po godz.13 w swoim domu, na swoim łóżku warcząc tak jak warczał całe życie na wszystkich, odszedł mój Problemik. Całe dopołudnia spał sobie albo mruczał mi do ucha kiedy się kładłam obok niego. Odszedł z godnością z jaką wiem że chciałby odejść. Tylko że ... to zawsze on przychodził i lizał mnie po twarzy kiedy inne nasze koty odchodziły.... dzisiaj nie ma kto tego zrobić... tylko Forduś nie odstępuje mnie na krok... Problemiku to Ty naczyłeś mnie że koty to nie tylko przymilne futerka, że koty potrafią mieć swój charakter. Byłeś z nami 14 lat,Dziękuję kotku za wszystko i czekam na Ciebie
Zapłacz,
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie,
choć może i z Bożej woli.
Zapłacz,
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze,
Lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem
rozglądnij się wkoło,
ale nie w górę,
patrz nisko
i – może wystarczy zawołać,
on może już być tu blisko.
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on wróci.
Choć może w innym futerku.
Zawołam Cię jutro Problemiku i będę wołała każdego dnia aż znowu się spotkamy czy to tutaj czy za Tęczowym Mostem.Kocham Cię Pipcio.
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 15:23
przez Koszmaria
byłaś bardzo dzielna,jesteś dzielna,współczuję Ci
trzymaj się ciepło,Gamo.
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 15:25
przez Zofia.Sasza
[*]...
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 15:37
przez kwinta
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 15:45
przez BOENA
Re: odchodzenie jest ttakie trudne

Napisane:
Pon kwi 04, 2011 17:49
przez Gama
Dziękuję Wam.... to jest takie trudne...