» Pon kwi 04, 2011 15:14
Re: odchodzenie jest ttakie trudne
Dzisiaj po godz.13 w swoim domu, na swoim łóżku warcząc tak jak warczał całe życie na wszystkich, odszedł mój Problemik. Całe dopołudnia spał sobie albo mruczał mi do ucha kiedy się kładłam obok niego. Odszedł z godnością z jaką wiem że chciałby odejść. Tylko że ... to zawsze on przychodził i lizał mnie po twarzy kiedy inne nasze koty odchodziły.... dzisiaj nie ma kto tego zrobić... tylko Forduś nie odstępuje mnie na krok... Problemiku to Ty naczyłeś mnie że koty to nie tylko przymilne futerka, że koty potrafią mieć swój charakter. Byłeś z nami 14 lat,Dziękuję kotku za wszystko i czekam na Ciebie
Zapłacz,
kiedy odejdzie,
jeśli Cię serce zaboli,
że to o wiele za wcześnie,
choć może i z Bożej woli.
Zapłacz,
bo dla płaczących
Niebo bywa łaskawsze,
Lecz niech uwierzą wierzący,
że on nie odszedł na zawsze.
Zapłacz
kiedy odejdzie,
uroń łzę jedną i drugą,
i – przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem
rozglądnij się wkoło,
ale nie w górę,
patrz nisko
i – może wystarczy zawołać,
on może już być tu blisko.
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę w krzywym lusterku,
to ja powtórzę:
on wróci.
Choć może w innym futerku.
Zawołam Cię jutro Problemiku i będę wołała każdego dnia aż znowu się spotkamy czy to tutaj czy za Tęczowym Mostem.Kocham Cię Pipcio.
