Strona 1 z 1

Jas - historia

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 0:17
przez cathrine1
jas trafil do mnie z Azylu w Konstancinie. Biedna, mala kupka nieszczescia, zabiedzona i dzika. Wzielam go w listopadzie do oswojenia, poruszona apelem by oswajac kociaki. Jas jest dalej pol-dzikuskiem, ale za to jest piekny, lobuzuje z kotami i palaszuje ogromnie ilosci jedzenia jakby ciagle pamietal o swojej nieszczesliwej przeszlosci.
Szukalam domu dla Jasia, ale postawilam warunki: siatki w oknach, ewentualnie dom w spokojnej okolicy, doswiadczenie i drugi kot bo Jas uwielbia towarzystwo kotow. Oczywiscie nikt nie byl odpowiedni, az trafila sie kobietka z Lublina z ktora pisze juz drugi tydzien, spelnia warunki, jest przesympatyczna, kocha koty i zakochala sie w Jasiu. Powiedzialam, ze oddam, ale tak mi smutno. Wiem, ze zaraz trafi do mnie jakas kolejna bieda ktorej bede mogla pomoc, bo z szostka nie poradze sobie finansowo, wiec teraz pomoc bym za bardzo nie mogla. Oddalam tyle kotow, ale Jas jest szczegolny. Jak przezyc oddanie do adopcji? Takie bylo zamierzenie, Jas obiecany, wiec wezmie go Ania, a mnie ogarnia coraz wiekszy smutek:-(

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 0:21
przez ryśka
Pomyśl, że czeka na Ciebie inny, na pewno tak samo wspaniały Jaś i dzięki tej adopcji bedziesz mogła mu pomóc...
Tak dużo kotów czekających na szansę, a tak mało ludzi gotowych im dać szansę. Jesteś im potrzebna.

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 0:40
przez cathrine1
Owiem Ci rysia, ze niesamowicie podziwiam Ciebie i piniegi i jeszcze kilka innych osob, ktore nie domagajac sie pochwal robia tak wiele i zawsze sa zyczliwe dla innych. Pewnie masz racje, ze trafi sie inny, ale serce boli i mam nadzieje, ze Ania sie rozmysli :oops: Wiesz jak to jest, nikt nie jest lepszym wlascicielem kota niz my sami :roll: Prawda?

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 1:30
przez Nelly
Takie rozstanie boli, to zrozumiałe zupełnie. Ale myślę tak jak Rysia, że będzie nowy Jaś któremu pomożesz, lub uratujesz życie. Szkoda, że nie można zatrzymać wszystkich kotów lub chociaż tych "wyjątkowych" dla nas - bo widzę, że Jaś jest dla Ciebie takim wyjątkowym kotkiem. Pewnie, że bardzo smutno jest wydawać kociaki o ile radośniej je brać, no ale ... Trzymaj się.

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 1:33
przez Anja
cathrine1 pisze:Wiesz jak to jest, nikt nie jest lepszym wlascicielem kota niz my sami :roll: Prawda?

Opiekunem raczej :wink: , bo trudno jest kota posiadac na wlasnosc :lol: .

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 8:09
przez zuza
Hm... to jest wlasnie to, co zawsze budzi watpliwosci. Czy kotu w nowym domu bedzie dobrze...
Ale jak dom sprawdzony to juz zawsze odrobine na sercu lzej...
Kiedy oddajemy swoja milosc kotowi przechowancowi to zawsze boli, gdy oddajemy te radosc z obcowania z nim komus innemu. Moze trzeba probowac myslec o tym tak, ze uszczesliwiamy tym 2 osoby (nowego opiekuna i kota), choc dla nas to trudne? No i czy Rysia moglaby na przyklad zatrzymac kilkadziesiat kotow u siebie? Z pewnoscia nie, a wyadoptowac mogla i tylu pomogla. Chaotycznie pisze, bo slabo jeszcze przytomna jestem, ale mam nadzieje, ze sens da sie wylapac.
Trzymam kciuki!

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 8:59
przez Mysza
Skoro domek dla Jasia jest taki dobry to z łamiącym się sercem powinnaś go oddać. Będziesz mogła się dowiadywać jak mu tam jest. będzie kochany.
Może przejedź się znów do Azylu, popatrz na kociaki. Na pewno spostrzeżesz takiego któremu trzeba natychmiast pomóc. A pomóc możesz jak oddasz Jasia. To powinno złagodzić ból.

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 9:05
przez Basia_G
Catherina,
dobrze Cię rozumiem. Co prawda nie oddaję kociaków aż nazbyt często, ale każde rozstanie - mimo iż wiedziałam, biorąc bidę do domu, że szuka, że pójdzie- jest jak oddawania własnego dziecka. Rozum mówi, że dobrze się robi, lecz serce rwie się z bólu. I wiem równiez, że zawsze się wydaję , ze Oni nie będa tak dobrzy dla kota, nie mają tak zabezpieczonego mieszkania.Że napewno o czyms zapomnieja, że kot im ucieknie itp.
A po czasie dostajesz mail' a, ze Nowy Rodzic, opisuję, jak to diabełek skacze po szafakach, jak zrobił pierwsza kupke, jaki ma apetycik, jak bardzo go pokochał - az sam się nie spodziewał, i jak bardzo się cieszy, że spotkał Ciebie, bo dzięku temu ma tak wspaniałego przyjaciela.
I własnie po to jest adopcja. Aby uszcześliwiać innych ( i lidzi i diablątka).
Trzymaj się.

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 9:39
przez ryśka
cathrine1 pisze: Wiesz jak to jest, nikt nie jest lepszym wlascicielem kota niz my sami :roll: Prawda?

Ja myślę, że jest wielu opiekunów kota, ktorzy mogą mu dać znacznie więcej niż ja.
Np. Berecik. W tym dzieciaku zakochałam się z wzajemnością. Ale kiedy potem słyszałam relacje jego nowej mamy przez telefon to po prostu pękałam ze śmiechu i w ogóle nie miałam wątpliwości, że Berecik jest szczęśliwy - dla niej był duuuuużo ważniejszy niż dla mnie, w tym sensie, że poświęcała mu ona całą swoją uwagę, wszędzie brała ze sobą, rozpieszczała. A u mnie był jednym z wielu kotków, ciężko mi było poświęcić każdemu tyle czasu, ile potrzebowały. Wciąż przychodzily nowe, chore, zarażały te, które już były zdrowe, w każdej chwili mogłam mieć epidemię. I nie myliłam się - wkrótce po tym jak Berecik znalazł dom wybuchła u mnie panleukopenia. Dlatego jeśli nie traktujemy pomocy kotom jako jednorazowej (wtedy możemy sobie zostawić znalezionego lub uratowanego kota) to trzeba je oddawać, a poza tym oddawać, a potem jeszcze oddawać. Szczególnie kiedy trafia się ktoś odpowiedzialny, kto spełnia wszystkie nasze kryteria nowego opiekuna.

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 9:43
przez Katy
Juz kilka kociakow oddalam... Po kazdym bylo mi tak samo smutno... :( Wszystkei chcialam sobie zostawic... To, ze oddajac kociaka zwalnialo sie miejsce dla nastepnego pomagalo mi. No i domki, do ktorych trafialy sa dobre, nie oddalam ich byle komu, mam kontakt z tymi ludzmi... Ciezko jest, ale cos za os - jak w zyciu... :(

Re: Jas - historia

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 11:58
przez Hana
cathrine1 pisze:Szukalam domu dla Jasia, ale postawilam warunki: siatki w oknach, ewentualnie dom w spokojnej okolicy, doswiadczenie i drugi kot bo Jas uwielbia towarzystwo kotow.

No tak - pamiętam Twoją ostatnią akcję podczas forumowego spotkania, żeby mnie dokocić. :lol:
A ja myślę, że w tym nowym domku, który mu znalazłaś, będzie Jasiowi duuużo lepiej jak u mnie.
Powodzenia - i dla Ciebie, i dla Jasia, i dla nowej jego "rodziny". :ok:

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 15:15
przez Axel
Anja pisze:
cathrine1 pisze:Wiesz jak to jest, nikt nie jest lepszym wlascicielem kota niz my sami :roll: Prawda?

Opiekunem raczej :wink: , bo trudno jest kota posiadac na wlasnosc :lol: .

Własnie. :wink: kot posiada raczej dobrych opieknów :)

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 16:05
przez Iwona
Po kazdym wyadoptowanym kocie pozstaje pustka. Zawsze ma sie wątpliwości, czy to jest naprawde dobry dom. Ale potem jak sie dzwoni, czy dostaje maila czy smsa z entuzjastycznymi wiadomościami od nowych opiekunów wątpliwości nikną.
Nawet jesli się ciągle tęskni

PostNapisane: Czw lut 05, 2004 17:56
przez cathrine1
Dzieki za slowa otuchy. Dzis szczegolnie potrzebne bo dola jakiegos zlapalam :cry: