Jak powiedziec kotu, zeby sobie poszedl? happy end :)

Zadzwonila do mnie kolezanka podlamana tym, ze odwiozla slicznego, przytulasnego kotka do schroniska, wlasnie z powyzszym pytaniem ( jak w temacie...) Historia ma happy end, bo pelna wyrzutow sumienia stawala na rzesach, aby znalezc kici dom i sie udalo
ale pytanie pozostalo, wiec napisze.
Otoz jakis miesiac temu do mojej kolezanki jak gdyby nigdy nic na podworku podeszla kotka i zaczela ocierac sie jej o nogi, mruczac przy tym glosno i z luboscia.Kiedy przykucnela Kota wskoczyla na kolena, otarla sie o policzek i rozlozyla na kolankach, jakby tylko na to czekala przez caly czas. Wyglaskana i wymiziana zostala jednak zdjeta i zostawiona, kiedy Marta musiala juz wracac do domu. Kicia jednakze po chwili znalazla sie pod jej drzwiami, drapiac w nie wytrwale
Mimo, ze nie zostala nakarmiona (przezornie...) nie ruszyla sie stamtad przez reszte dnia, cala noc i rano rowniez czekala w okolicy drzwi, miauczac zalosnie. na porozwieszane ogloszenia nikt rzecz jasna nie odpowiedzial, nikt tez nie chcial przygarnac doroslego juz kota
Wszystko mogloby byc opowiescia o zwierzaku, ktory sam wybral sobie dom, gdyby nie to, ze marta ma chora coreczke
dziewczynka jest alergiczka, z wrodzona wada serca, po kilku operacjach...Ataki dusznosci moga skonczyc sie szybko niedotlenieniem, pobytem na OIOM-ie, zagrozeniem zycia... W domu stoja butle z tlenem, mieszkanie jest sprzatane calym tym sprzetem anty- alergicznym, a tu przy kazdym otwarciu drzwi do domku pakuje sie kot! Dziecka tez nie sposob utrzymac, oczywiscie bardzo chce kotka...Marta bardzo sie zdenerwowala i stracila glowe, usilowala odpedzic kote wszelkimi sposobami
a ta sie nawet nie obrazila! W koncu po poludniu trafila do schroniska.....
Jak pisalam historia ma happy end- kotka znalazla dom u jednej ze znajomych. Przeprosily sie z Marta i znow sa w najlepszej komitywie, kocia polubila nowych wlascicieli i oni ja pokochali...
A ja mysle o tej historii caly czas i wydaje mi sie taka niesamowita!
wrecz jakas magiczna niemalze- taki uparty i zdeterminowany kociak, akurat moja kolezanka...I tak sobie mysle, ze my chyba tych stworzen do konca nie rozumiemy, nie znamy...One chyba maja w sobie to cos, o czym sie nie snilo naszym filozofom
Nio i jak ich nie kochac

Otoz jakis miesiac temu do mojej kolezanki jak gdyby nigdy nic na podworku podeszla kotka i zaczela ocierac sie jej o nogi, mruczac przy tym glosno i z luboscia.Kiedy przykucnela Kota wskoczyla na kolena, otarla sie o policzek i rozlozyla na kolankach, jakby tylko na to czekala przez caly czas. Wyglaskana i wymiziana zostala jednak zdjeta i zostawiona, kiedy Marta musiala juz wracac do domu. Kicia jednakze po chwili znalazla sie pod jej drzwiami, drapiac w nie wytrwale

Mimo, ze nie zostala nakarmiona (przezornie...) nie ruszyla sie stamtad przez reszte dnia, cala noc i rano rowniez czekala w okolicy drzwi, miauczac zalosnie. na porozwieszane ogloszenia nikt rzecz jasna nie odpowiedzial, nikt tez nie chcial przygarnac doroslego juz kota

Wszystko mogloby byc opowiescia o zwierzaku, ktory sam wybral sobie dom, gdyby nie to, ze marta ma chora coreczke


Jak pisalam historia ma happy end- kotka znalazla dom u jednej ze znajomych. Przeprosily sie z Marta i znow sa w najlepszej komitywie, kocia polubila nowych wlascicieli i oni ja pokochali...
A ja mysle o tej historii caly czas i wydaje mi sie taka niesamowita!
wrecz jakas magiczna niemalze- taki uparty i zdeterminowany kociak, akurat moja kolezanka...I tak sobie mysle, ze my chyba tych stworzen do konca nie rozumiemy, nie znamy...One chyba maja w sobie to cos, o czym sie nie snilo naszym filozofom

Nio i jak ich nie kochac
