Witam Wszystkich, przepraszam za zaśmiecanie wątku, ale jest mi tak strasznie źle i nie mam nikogo kto byłby w stanie to zrozumieć. Mój kochany Baxio właśnie trafił do szpitala. Ma problemy z oddychaniem i nie ma postawionej diagnozy. Nie mogę sobie darować, że mogłam zrobić coś co mogło mu zaszkodzić, że jest teraz sam i wiem jak on strasznie się boi. Problem zaczął się wczoraj w nocy. Raniutko byliśmy już u weta, który stwierdził, że kot strasznie się ślini z powodu zębów i jego temperatura 40 też jest tego przyczyną. Dostał leki do domu i zaszczyk. Rano mieliśmy przyjechać na kontrolę. Niestety jego stan pogorszył się nagle w nocy. Pojechaliśmy na ostry dyżur, miał zrobione prześwietlenie, pobrano mu krew dano leki i puszczono do domu. Po godzinie Baxio zaczął mieć problemy z oddychaniem. Szybko wróciliśmy do kliniki i Baxio już tam został. Tak mocno wtulił się we mnie i patrzał smutnymi, ale kochającymi oczkami. Nie było możliwości, aby z nim zostać

będzie miał robioną transfuzję krwi, a rano USG. Nie mogę znaleźć sobie miejsca, a łzy same lecą. Tak strasznie kocham tego futrzaka, nie potrafię zasnąć bez jego mruczenia do ucha. Jest to maluch urodzony u mnie w domu. Wychowany i rozpieszczony przeze mnie, a teraz tak strasznie cierpi, a ja nie potrafię mu pomóc. Staram się odganiać złe myśli, ale nie daje rady. Dlaczego mój maluszek musi przez to przechodzić. Jeszcze nigdy nie rozstawał się ze mną na dłużej niż kilka godzin, jest moim najlepszym przyjacielem
Proszę trzymajcie kciuki za mojego Baxiunia, aby szybko wyzdrowiał i wrócił do domku. Jutro o 10 mam zadzwonić i dowiem się więcej o jego stanie zdrowia. W duchu modlę się tylko, aby oni do mnie nie dzwonili jako pierwsi. Mam nadzieję, że będę mogła dzień spędzać z nim, wiem, że jest to silny kotek, ale potrzebuje mojego wsparcia, aby szybko wróciły mu siły i chęć do życia