FIP? diagnoza - poszukiwana pomoc w interpretacji wyników!

Witam wszystkich. Prawdę mówiąc nie wiem jak i od czego zacząć, spróbuję jednak.
(z racji na mój stan, roztrzesięnie emocjonalne nie wiem czy w dobrym miejscu usadowiłem temat)
Posiadam kota, prawie 11-letni, zwie się Tygrys/Tygrysek. Około 3 miesiące temu zauważyliśmy, (w sumie nie dało się nie zauważyć) że kot zaczął wymiotować, czasami raz na dzień, czasami 2 razy, a czasami co kilka dni, przy czym wyraźnie chudł. Wymioty jednak poprzedzał kaszel. Czasami wymiotował pokarmem, czasami niczym. Jako, że kot nigdy nie był grubaskiem jego waga zawsze oscylowała w granicach 3,3kg-3,5kg. Podejrzewaliśmy, że może nalizał się sierści - zakupiliśmy mu pastę bezopet. Oczywiście podawaliśmy ją wg. instrukcji zastosowania. Jednak wstrzymywaliśmy się z podawaniem pasty do chwili, gdy zacznie kaszleć - pasta sprawiała, że przestawał kaszleć, co nie doprowadzało go do wymiotów - nie zawsze jednak, gdyż przez jego kaszel nie zawsze dało się podać pastę na siłę. Za jakiś czas zwymiotował kłębami sierści, dwa razy w przeciągu 2-3 dni, nigdy więcej sierści już nie zwymiotował. Zaniepokojeni szukaliśmy pomocy u weterynarza. Miesiąc-dwa miesiące temu przy wskazaniach weta zrobiliśmy badanie krwi (nie wiem jak się nazywa dokładnie, ale było to jakieś rozszerzone badanie) oraz prześwietlenie klatki piersiowej i jamy brzusznej (praktycznie cały kot zmieścił się na zdjęciu). Pierwsze było oczywiście prześwietlenie, które nie wykazało nic niepokojącego poza tym, że było widać na nim nienormalny wygląd płuc. Widoczne były jakieś zwłóknienia, czy coś takiego. Nadal jednak nie było wiadomo czego to dotyczy, obie panie wet stwierdziły, że jest to jakaś 'stara sprawa' (to samo stwierdził nasz miejscowy wet, z wieloletnim doświadczeniem, jednak na chwile obecną nie zajmujący się 'małymi' zwierzętami na co dzień). Nikt tego nie powiązywał z przyczynami wymiotów i kaszlu poprzedzającego, my jednak jako laicy myśleliśmy, że to może zapalenie płuc.
Przyszły wyniki krwi. Obawialiśmy się. Wyniki wskazywały na to, że wątroba jest w porządku, nerki też. Jedyna niepokojąca rzecz to była zwiększona ilość krwinek białych (tak jak przy stanach zapalnych; była to liczba ponad 30 tys krwinek białych)
Kot przez tydzień dostawał zastrzyki; przeciwzapalny, antybiotyk, witaminy stymulujące apetyt. Faktycznie kotkowi to pomagało, zaczynał przybierać na wadze, troszkę mniej było czuć na nim kości, stał się trochę weselszy, ożywiony, przede wszystkim więcej jadł. Po czasie na jaki zalecone były zastrzyki, widząc jakąś poprawę, zaprzestano podawać zastrzyki (kot strasznie je przeżywał, chował się w domu przed wyjściem, bolały go miejsca, w które dostawał zastrzyki, dostawał czasami tylko przeciwzapalny gdy nasilał się kaszel i okazyjnie witaminy). Cieszyliśmy się, że odbija się od dna, jednak nie na długo. Zaniepokoiliśmy się widokiem jego brzucha... Stawał się wypełniony (do pewnego czasu sprawiał wrażenie, że kot się najadał i tył). W ciągu 3 dni przybrał rozmiary na tyle duże, że było widać, iż nie jest to kwestia tycia. Stało się to za szybko oraz było widać nieproporcjonalne kształty w porównaniu do ogólno widocznej części brzucha - nadal miał stosunkowo spore wcięcia, koło tylnych łap na poziomie brzucha, świadczące o tym, że nadal jest chudy. Wybraliśmy się do weta, pani stwierdziła, że wygląda jej to na wodobrzusze - właśnie wtedy zostaliśmy uświadomieni o tej strasznej chorobie jaką jest FIP, jednak nie kazano nam się zamartwiać, bo wcale nie musi to być FIP. Podobno płyn świadczący o FIP jest żółty, klejący się, nitkowaty. Jeszcze tego samego dnia kotek został nakłuty i pobrana została próbka płynu. Po jakimś czasie zostaliśmy zawołani do gabinetu. Wg. wetki nie był to płyn FIPowy, ponieważ był białawy/przeźroczysty (nie jestem w stanie sobie przypomnieć tego szczegółu). Próbkę wysłano na badanie. Kotek , jako, że jest strasznie wyrywny i ciężko go utrzymać nawet przy zwykłym zastrzyku, dostał narkozę - słabą dawkę, aby wetka mogła pobrać od niego ten płyn. Co ciekawe, kot od czasu narkozy nie kaszle i nie wymiotuje, pomijając dzień w którym miał narkozę - wtedy podenerwowany zwymiotował i kaszlał. Dziś, po 3 dniach, przyszło badanie płynu, jednak nie było tak kolorowo. Byliśmy niemal przekonani, że sprawa FIP jest poza nami, jednak nie do końca. Wysłano nas na zrobienie EKG kotkowi, (osobiście bardzo chciałem, żeby to tutaj było coś nie tak i było możliwe do zatrzymania - mniejsze zło) które było poprawne. Panie wet zaproponowały abyśmy pobrali krew na badanie pod kątem FIPowskim. Niestety kotka łapki były nakłuwane kilka razy, zbyt mało krwi leciało, nie mogliśmy mu pobrać dzisiaj krwi. Nie wiemy czemu ta krew tak słabo spływała. Kot dostał zastrzyk moczopędny, steryd i coś jeszcze. Przepraszam i wybaczcie mi, nie pamiętam teraz co to były za zastrzyki. Wielu rzeczy nie byłem w stanie zapamiętać jednocześnie rozmyślając o moim Tygrysku, o tej strasznej chorobie i o tym, że może go już z nami nie być
W poniedziałek znów spróbujemy mu pobrać krew na to badanie pod kątem FIPowskim.
Czy jest jeszcze możliwe, że to nie jest ten FIP?
Czy ktoś z Was podejrzewa może coś innego?
Jeśli k toś chciałby się odnieść do tej sytuacji, bardzo proszę.
PS. nie chce już wplatać tego w tekst bo jeszcze namieszam bardziej niż do tej pory. Kotek nie chce jeść drugi dzień, pije tylko wodę.
PS.2. w związku z narkozą dostał jakiś preparat poprawiający prace serca, prawdopodobnie po nim ustał kaszel
Wybaczcie jakikolwiek brak składni, poplątanie, nie wszystkie informacje, błędy i wszystko inne. Nie jestem w stanie...
Nie wiem sam o co mam Was pytać, czy w ogóle mam Was o coś pytać, czy może zwyczajnie czułem potrzebę wylania tego z siebie, nie wiem, na prawdę nie wiem. Bardzo się boję o niego, bardzo. Nie chcę, aby 11 lat wspólnego życia, wspólnych zabaw i generalnie 11 wspólnych lat odeszło tak nagle. Z góry dziękuję, że mogłem to tutaj napisać.
(z racji na mój stan, roztrzesięnie emocjonalne nie wiem czy w dobrym miejscu usadowiłem temat)
Posiadam kota, prawie 11-letni, zwie się Tygrys/Tygrysek. Około 3 miesiące temu zauważyliśmy, (w sumie nie dało się nie zauważyć) że kot zaczął wymiotować, czasami raz na dzień, czasami 2 razy, a czasami co kilka dni, przy czym wyraźnie chudł. Wymioty jednak poprzedzał kaszel. Czasami wymiotował pokarmem, czasami niczym. Jako, że kot nigdy nie był grubaskiem jego waga zawsze oscylowała w granicach 3,3kg-3,5kg. Podejrzewaliśmy, że może nalizał się sierści - zakupiliśmy mu pastę bezopet. Oczywiście podawaliśmy ją wg. instrukcji zastosowania. Jednak wstrzymywaliśmy się z podawaniem pasty do chwili, gdy zacznie kaszleć - pasta sprawiała, że przestawał kaszleć, co nie doprowadzało go do wymiotów - nie zawsze jednak, gdyż przez jego kaszel nie zawsze dało się podać pastę na siłę. Za jakiś czas zwymiotował kłębami sierści, dwa razy w przeciągu 2-3 dni, nigdy więcej sierści już nie zwymiotował. Zaniepokojeni szukaliśmy pomocy u weterynarza. Miesiąc-dwa miesiące temu przy wskazaniach weta zrobiliśmy badanie krwi (nie wiem jak się nazywa dokładnie, ale było to jakieś rozszerzone badanie) oraz prześwietlenie klatki piersiowej i jamy brzusznej (praktycznie cały kot zmieścił się na zdjęciu). Pierwsze było oczywiście prześwietlenie, które nie wykazało nic niepokojącego poza tym, że było widać na nim nienormalny wygląd płuc. Widoczne były jakieś zwłóknienia, czy coś takiego. Nadal jednak nie było wiadomo czego to dotyczy, obie panie wet stwierdziły, że jest to jakaś 'stara sprawa' (to samo stwierdził nasz miejscowy wet, z wieloletnim doświadczeniem, jednak na chwile obecną nie zajmujący się 'małymi' zwierzętami na co dzień). Nikt tego nie powiązywał z przyczynami wymiotów i kaszlu poprzedzającego, my jednak jako laicy myśleliśmy, że to może zapalenie płuc.
Przyszły wyniki krwi. Obawialiśmy się. Wyniki wskazywały na to, że wątroba jest w porządku, nerki też. Jedyna niepokojąca rzecz to była zwiększona ilość krwinek białych (tak jak przy stanach zapalnych; była to liczba ponad 30 tys krwinek białych)
Kot przez tydzień dostawał zastrzyki; przeciwzapalny, antybiotyk, witaminy stymulujące apetyt. Faktycznie kotkowi to pomagało, zaczynał przybierać na wadze, troszkę mniej było czuć na nim kości, stał się trochę weselszy, ożywiony, przede wszystkim więcej jadł. Po czasie na jaki zalecone były zastrzyki, widząc jakąś poprawę, zaprzestano podawać zastrzyki (kot strasznie je przeżywał, chował się w domu przed wyjściem, bolały go miejsca, w które dostawał zastrzyki, dostawał czasami tylko przeciwzapalny gdy nasilał się kaszel i okazyjnie witaminy). Cieszyliśmy się, że odbija się od dna, jednak nie na długo. Zaniepokoiliśmy się widokiem jego brzucha... Stawał się wypełniony (do pewnego czasu sprawiał wrażenie, że kot się najadał i tył). W ciągu 3 dni przybrał rozmiary na tyle duże, że było widać, iż nie jest to kwestia tycia. Stało się to za szybko oraz było widać nieproporcjonalne kształty w porównaniu do ogólno widocznej części brzucha - nadal miał stosunkowo spore wcięcia, koło tylnych łap na poziomie brzucha, świadczące o tym, że nadal jest chudy. Wybraliśmy się do weta, pani stwierdziła, że wygląda jej to na wodobrzusze - właśnie wtedy zostaliśmy uświadomieni o tej strasznej chorobie jaką jest FIP, jednak nie kazano nam się zamartwiać, bo wcale nie musi to być FIP. Podobno płyn świadczący o FIP jest żółty, klejący się, nitkowaty. Jeszcze tego samego dnia kotek został nakłuty i pobrana została próbka płynu. Po jakimś czasie zostaliśmy zawołani do gabinetu. Wg. wetki nie był to płyn FIPowy, ponieważ był białawy/przeźroczysty (nie jestem w stanie sobie przypomnieć tego szczegółu). Próbkę wysłano na badanie. Kotek , jako, że jest strasznie wyrywny i ciężko go utrzymać nawet przy zwykłym zastrzyku, dostał narkozę - słabą dawkę, aby wetka mogła pobrać od niego ten płyn. Co ciekawe, kot od czasu narkozy nie kaszle i nie wymiotuje, pomijając dzień w którym miał narkozę - wtedy podenerwowany zwymiotował i kaszlał. Dziś, po 3 dniach, przyszło badanie płynu, jednak nie było tak kolorowo. Byliśmy niemal przekonani, że sprawa FIP jest poza nami, jednak nie do końca. Wysłano nas na zrobienie EKG kotkowi, (osobiście bardzo chciałem, żeby to tutaj było coś nie tak i było możliwe do zatrzymania - mniejsze zło) które było poprawne. Panie wet zaproponowały abyśmy pobrali krew na badanie pod kątem FIPowskim. Niestety kotka łapki były nakłuwane kilka razy, zbyt mało krwi leciało, nie mogliśmy mu pobrać dzisiaj krwi. Nie wiemy czemu ta krew tak słabo spływała. Kot dostał zastrzyk moczopędny, steryd i coś jeszcze. Przepraszam i wybaczcie mi, nie pamiętam teraz co to były za zastrzyki. Wielu rzeczy nie byłem w stanie zapamiętać jednocześnie rozmyślając o moim Tygrysku, o tej strasznej chorobie i o tym, że może go już z nami nie być

Czy jest jeszcze możliwe, że to nie jest ten FIP?
Czy ktoś z Was podejrzewa może coś innego?
Jeśli k toś chciałby się odnieść do tej sytuacji, bardzo proszę.
PS. nie chce już wplatać tego w tekst bo jeszcze namieszam bardziej niż do tej pory. Kotek nie chce jeść drugi dzień, pije tylko wodę.
PS.2. w związku z narkozą dostał jakiś preparat poprawiający prace serca, prawdopodobnie po nim ustał kaszel
Wybaczcie jakikolwiek brak składni, poplątanie, nie wszystkie informacje, błędy i wszystko inne. Nie jestem w stanie...
Nie wiem sam o co mam Was pytać, czy w ogóle mam Was o coś pytać, czy może zwyczajnie czułem potrzebę wylania tego z siebie, nie wiem, na prawdę nie wiem. Bardzo się boję o niego, bardzo. Nie chcę, aby 11 lat wspólnego życia, wspólnych zabaw i generalnie 11 wspólnych lat odeszło tak nagle. Z góry dziękuję, że mogłem to tutaj napisać.