Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw mar 10, 2011 10:57 Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

Przeczytałam chyba całe forum i większość wątków o dokacaniu i nie znalazłam potrzebnej mi informacji. W swoim życiu dokacałam już kilka kotów, w tym pary kastrat+niekastrat / młody+starszy i tak dalej, ale teraz spotkałam się po prostu ze ścianą.

Przeprowadziłam się do mojej partnerki, na drugi koniec Polski, z moimi dwoma kotami, Maszą i Borysem. Tam w mieszkaniu już był kot, Iskra, który niegdyś był dzikawy, ale jak przyjeżdżałam, to widziałam, że za każdym razem jest bardziej zsocjalizowany, mruczy, miauczy, pręży się do człowieka, śpi z człowiekiem. Na kolana nie wchodził, ale to się jakoś dało przeżyć. Był wykastrowany w dniu mojego przyjazdu, niemal od razu po pierwszej konfrontacji. Reszta już wykastrowana/wysterylizowana od roku.

Ad meritum.

W momencie, jak koty się spotkały, ze strony Maszy widoczna była ignorancja całej sytuacji, natomiast samce się wąchały, podchodziły z ciekawością do siebie i bum. Walka na śmierć i życie, Iskra zaatakował (chyba w reakcji na te syki, wcześniej nie miał do czynienia z kotami, tylko z psem) bardzo agresywnie, brutalnie, pierwszy raz widziałam taką żądzę mordu u zwierzaka. Futro latało. Udało się jakoś rozdzielić.

Potem spróbowałyśmy jeszcze raz, trzymając Borysa na rękach, bo myślałyśmy, że to z jego strony powstała agresja. Iskra rzucił się na mnie od tyłu, by dopaść Borysa. Efekt? Borysowi ni Iskrze nic się nie stało, natomiast ja miałam niewygojone, głębokie rozcięcie ramienia i kilka pomniejszych przez ponad dwa tygodnie. Na dobitkę, jak kilka godzin później przechodziłam sobie solo przez korytarz Iskra zaczaił się i skoczył na nogę, tworząc takie samo rozcięcie, jak na ramieniu, na udzie poniżej tyłka.

Potem pojechał do kastracji, chyba liczyłyśmy na cud. Kot godzinę po zabiegu, jeszcze praktycznie nieprzytomny, zdołał wyczołgać się w stronę Borysa z łazienki z żądzą mordu. Został odizolowany i ponad tydzień spędził w łazience. Na początku kilka razy próbowałyśmy go wypuścić samopas, ale kończyło się błyskawicznym biegiem w stronę Borysa i walkami. Potem zaczęłyśmy oba koty trzymać na rękach, więc to jakoś dało się pohamować, Borys syczał i próbował uciec, Iskra patrzył przenikliwie, co też ten wyczynia. Od kilku dni kot jest odizolowany w pokoju dziecka, bo cała sytuacja przysparza nas wszystkich o ciężką cholerę.

Pomijam fakt, że kilka dni po ataku na mnie bałam się wejść do łazienki, w której siedział kot. Cała sytuacja przytłacza naszą rodzinę, dzieciaki i moja partnerka Iskrę naprawdę kochają, ja też zdążyłam się do tego kota przyzwyczaić. Nie wiemy co robić. Próbowałyśmy metod behawioralnych typu dawanie przysmaków w bezpiecznych od siebie odległościach, na nic.
Kiedyś jak Iskra próbował wyjść z łazienki do pokoju dziecka, to oberwał od Maszy. Ech.

Ja boję się konfrontować koty, bo mam wrażenie, że na ramieniu się nie skończy, tak samo jak boję się o stan naszej rodziny, moja Partnerka czuje się, jakby straciła ukochanego kota, na dodatek nie dało się korzystać z łazienki swobodnie jakiś czas. Męczy nas wszystkich to, że nie da się spokojnie wstawić głowy do pokoju dziecka, żeby o coś zapytać, tylko trzeba uważać, żeby kot nie zwiał. Boli nas to, że tamten kot stracił wszystko - mógł biegać po mieszkaniu, teraz nie może, nie ma gdzie się powydurniać, na dodatek na jego terenie są dwa obce koty.

Nie chcemy szprycować kotów farmakologicznie, bo psychotropy i koty-roślinki w domu to nie dla nas. Oddanie żadnej strony nie wchodzi w grę. Feliway i inne gadżety są zbyt długoterminową kuracją, chyba, że któraś z Pań mogłaby pomóc na zasadzie Feliway + rozpiska co, gdzie, jak, kiedy dokacać.

Chciałybyśmy mieć nasze trzy, kochane koty. Nie muszą się uwielbiać, wystarczy, żeby się ignorowały i nie walczyły na śmierć i życie. I nie wiemy, co robić.

PS: Pan weterynarz przy okazji kastracji podziwiał charakterek kocura (taki charakterny...) i jego długie kły. W domu doszłyśmy do wniosku, że on naprawdę ma kły, które wystają aż do brody... 8)
:)

wermud

 
Posty: 37
Od: Pon mar 23, 2009 19:54
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 10, 2011 11:15 Re: Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

qurcze, przykra sprawa

ja mialam takiego kota ktory przygarniety walczyl z innymi kocurami, tez na smierc i zycie
ja go izolowalam w lazience po takich walkach, ale wtedy obrywalam ja, mam sznyty na rekach i nogach

wpuszczalam go na jakis czas, pod moja kontrola
po jakims czasie sie udalo, obywalo sie bez walk, choc milosci nigdy nie bylo
teraz juz nie zyje a inny kocur wpisal sie w moje stado prawie idealnie (mam jeszcze 8 innych kotow w pokoju)
nie lubia sie z 1 tylko, ale nie walcza, tylko sie unikaja

wydaje mi sie ze powinnas probowac malymi kroczkami je przyzwyczajac
innego chyba sposobu nie ma
Feliway i krople Bacha nie zaszkodza kotom, mozesz tez zastosowac
i 3mam :ok:
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Czw mar 10, 2011 11:19 Re: Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

Trzeba czasu. U mnie dokocenie było ciężkie . Dziś po prawie trzech latach koty wzajemnie się tolerują ale nie lubią się i choć do łapoczynów i warków wciąż dochodzi to krew się już nie leje i to jest sukces . Koty muszą ustalić swoje terytoria i to trwa , czasem krótko , czasem długo . Jak jest dwóch charakternych to eksplozja gotowa. U mnie pomogła terapia kroplami Bacha, izolacja ale przede wszystkim dużo cierpliwości i miłości .
Obojętnego na niedolę zwierząt i ludzka niedola nie wzruszy

FeminaLaboriosa

 
Posty: 285
Od: Pt lip 23, 2010 13:56
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw mar 10, 2011 11:28 Re: Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

A coś poza kroplami Bacha? Nie jesteśmy do nich przekonane. Czytałam recenzje, mam mieszane uczucia.

Maryla, małymi kroczkami średnio się da, ponieważ kot jak tylko zobaczy, że ma okazję wyjść z pokoju robi błyskawicę w kierunku drugiego kota. Nie ma szans, chyba że na smyczkach, na jakieś obserwacje z daleka.
:)

wermud

 
Posty: 37
Od: Pon mar 23, 2009 19:54
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 10, 2011 22:06 Re: Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

Hop.

Na rękach jak je mamy to jest ok. Robią do siebie durne miny [Iskra] i syczą [Borys], zachowują czujność względem siebie, ale to tylko na rękach.
W momencie, jak Iskra się wymknie, to są nagle trzy wektory poruszające się z zatrważającą prędkością.
:)

wermud

 
Posty: 37
Od: Pon mar 23, 2009 19:54
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 10, 2011 22:19 Re: Iskra, Masza, Borys - prośba o pomoc.

hmm to przykre rzeczywiscie,ale skoro inne srodki zawiodły moze warto siegnac po bacha...
Mały kociak szuka lokum na parę dni.

kotx2

 
Posty: 18414
Od: Wto sty 25, 2011 16:23
Lokalizacja: Zabrze




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 109 gości