Strona 1 z 2

Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 22:35
przez _DanielK_
Witam wszystkich!

To jest moj pierwszy post tutaj, wiec chcialbym jeszcze raz powitac
wszystkich "zakoconych". ;-)

Pozwolcie, ze od razu przejde do rzeczy, choc musze nieco
"naswietlic" sytuacje.

Na poczatku kwietnia 2010 roku "przygarnalem" z rodzina 3 kociaki.
Jest to wlasciwie kocia "rodzina", ojciec, matka i ich kotka.

Bardziej precyzyjne byloby napisanie, ze przejalem je od sasiadki.

Z powodu tego, ze sasiadka ma juz duzego psa i nie chciala ryzykowac
wprowadzajac w jego poblize koty, ich pierwotne lokum znajdowalo sie
w pomieszczeniu gospodarczym. Sadze, ze nie bedzie to dla nikogo
zaskoczeniem, ze byly kompletnie dzikie i bylo olbrzymim klopotem
zaoferowac im jakakolwiek pomoc. Wystarczylo, ze ktos pojawil sie
niedaleko wejscia i juz sie ploszyly.

Sasiadka pomogla im przetrwac poprzednia zime, zanosila tam koce itd.

Wtedy jeszcze nie wiedzialem o ich istnieniu. Mowiac szczerze,
bardzo trudno byloby mi uwierzyc, gdyby ktos mi powiedzial,
ze w domu pojawi sie jeszcze jakies zwierzatko.

Po przejsciach z innymi i po tym jak odczuwalismy ich strate,
czy chorobe, wzbranialem sie przed kolejnymi.

No ale pewnego marcowego dnia majsterkujac, albo cos tam czytajac,
spojrzalem w okno (mieszkam na parterze).

Zauwazylem, ze jakis sliczny czarny kotek zaglada do srodka
przez okno. Od tego momentu wiedzialem, ze jest w nim cos wyjatkowego.

Potem byly "podchody", dokarmianie, i tak dalej.

Zanim oswoily sie na tyle, by wejsc do srodka, minelo kilka tygodni.
To pod warunkiem, ze okno pozostawalo uchylone.
W przeciwnym razie natychmiast byl ogromny poploch i ucieczka.

Jakis czas pozniej lekarze zdiagnozowali sasiadce nowotwor
i wtedy juz wiedzialem, ze nie ma innej opcji niz kontynuowac "adaptacje"
na stale.

Przyniosla ona nam ogromna satysfakcje z uwagi na to, ze trwala
ponad 7 miesiecy, jednak udalo sie - tygryski sie zaklimatyzowaly,
roznica pomiedzy stanem z tamtego okresu, a obecnym jest kolosalna.
Kotki sie do nas przytulaja, miziaja, itd. czego nie okazywaly
nawet sasiadce.

Wszystko jest ladnie i pieknie, tyle tylko, ze nadal nie wyobrazam
sobie ich wizyty u weterynarza. Chcialbym je jak najszybciej
wysterylizowac, bo troche doswiadczen z tegorocznymi rujkami,
mam juz za soba, zwlaszcza, ze sa w domu 2 kotki i 1 kocurek,
wiec musze stale pilnowac by mi sie "rodzinka" nie powiekszyla. ;-)

Duzo czytam na temat kotkow i wiem, ze ruje sa dla nich stresujace.

Bardzo chce im pomoc, ale jak juz wspomnialem wyzej, nie wyobrazam
sobie ich transportu do kliniki. Przynajmniej nie przy pelnej
ich przytomnosci. Niestety nadal nie znosza, gdy sie je bierze
na rece, wyrywaja sie. A ja nie chce niczego robic na sile,
stresowac ich jeszcze bardziej, bo wyglada na to, ze w zyciu
i tak juz wiele przeszly.

Czy ktos moglby posluzyc rada co w takim wypadku zrobic,
zeby zwierzaczki jak najmniej cierpialy i zeby transport
przebiegl w miare spokojnie?

Moze istnieje jakis dobry preparat albo ziola uspokajajace?

A moze istnieje mozliwosc uspienia ich jeszcze przed transportem?

Do zaufanej kliniki mam okolo 2 km.

Dziekuje bardzo za ewentualna pomoc.

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 22:38
przez kotx2
napisz skad jestes,przydaly by sie klatki lapki :ok:

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 22:43
przez _DanielK_
Jestem z Mragowa (woj. warminsko-mazurskie).
Te klatki brzmia dosc drastycznie! ;-) Nie da sie jakos lagodniej? :-)

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 22:46
przez kotx2
heh nie są straszne ,to takie pułapki do których wkładasz jedzenie z jednej strony ,z zapadnią,kotom nie dziej sie krzywda,mozna tez spróbowac podbierakiem ale trzeba miec wprawę,dobrze byłoby miec kogos do pomocy,tymczasem popytaj o klatkę u veta,mozna wypozyczyć lub kupic koszt od 90 - 200 zł zalezy od modelu,sa tez drozsze :ok: fajnie ,ze chcesz pomóc kotom :ok:

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:03
przez _DanielK_
Mowiac szczerze, choc pewnie zabrzmi to smiesznie, rozwazalem juz nawet strzal srodkiem usypiajacym,
tak jak to sie robi z tygrysami i sloniami. ;-)

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:05
przez kotx2
_DanielK_ pisze:Mowiac szczerze, choc pewnie zabrzmi to smiesznie, rozwazalem juz nawet strzal srodkiem usypiajacym,
tak jak to sie robi z tygrysami i sloniami. ;-)

:D warto najpierw wypróbowac klatki,zapewniam cię,ze niejedna dzicz została wyłapana na klatki :ok: :D

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:15
przez CatAngel
Klatka łapka :ok: bądź zwykły transporterek :) Ja tak łapałam moje dzikusy :) jedzonko na sam koniec transporterka i czekałam, czekałam, czekałam :ryk: i się łapały :D

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:19
przez _DanielK_
Heh, omal nie oplulem monitora czytajac te posty. ;-)
A co pozniej u weta? Jak je stamtad "wydobyc" bez spustoszenia? :-)

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:25
przez CatAngel
_DanielK_ pisze:Heh, omal nie oplulem monitora czytajac te posty. ;-)
A co pozniej u weta? Jak je stamtad "wydobyc" bez spustoszenia? :-)


O to się już nie martw :wink: wet zapewne ma w kontakcie FELIWAY 8) :D i koty wtedy są taaaakie spokojne :ryk: nie do poznania :) Ja mam takiego dzikusa w domu :twisted: , a jak jest u weta to aniołek :1luvu:

Daniel już tak sobie wet poradzi :)

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:26
przez Carmen201
Może jestem mało inteligentna ale mi się wydawało, że one już są u Ciebie w domu..
Jeśli nie, to rzeczywiście klatka - łapka. Środki usypiające nie są za fajne, bo jak Kot się po takim środku gdzieś zadekuje, to może mu się stać krzywda.

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:28
przez CatAngel
Carmen201 pisze:Może jestem mało inteligentna ale mi się wydawało, że one już są u Ciebie w domu..
Jeśli nie, to rzeczywiście klatka - łapka. Środki usypiające nie są za fajne, bo jak Kot się po takim środku gdzieś zadekuje, to może mu się stać krzywda.

Racja :!: nie upilnujesz kota aż środek zacznie działać. Kot dostanie środek i ucieknie migiem :roll: i po ptokach :roll:

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:34
przez _DanielK_
Carmen201: Zgadza sie, sa w domu, ale watpie by ktorys wet zrobil
sterylke w warunkach domowych. A na sama mysl o transporcie ja dostaje gesiej skorki.
Bardzo je lubimy i chcemy je uchronic przed zbednym stresem. ;-)

CatAngel: Potrafisz uspokoic nawet takiego "listosciwca" jak ja... :-)
Ale jak kot moglby uciec skoro srodek dostalby w domu, przy zamknietych oknach?

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:40
przez CatAngel
_DanielK_ pisze:Carmen201: Zgadza sie, sa w domu, ale watpie by ktorys wet zrobil
sterylke w warunkach domowych. A na sama mysl o transporcie ja dostaje gesiej skorki.
Bardzo je lubimy i chcemy je uchronic przed zbednym stresem. ;-)

CatAngel: Potrafisz uspokoic nawet takiego "listosciwca" jak ja... :-)
Ale jak kot moglby uciec skoro srodek dostalby w domu, przy zamknietych oknach?


Aaaa) to inna bajka 8) ale i tak bym ze środka zrezygnowała :mrgreen:
Jeżeli nie chcesz ich stresować podróżą bardziej już bym zamówiła weta do domu (ja tak będe robić bo moja kotka Moonka to kot nienadający się do weta, drze taak ryjek, że szok) :twisted: da im sam uspokajacz - wiadomo że wizyta domowa kosztuje, ale ty bedziesz spokojniejszy :) bo i kota ci zabiorą i przywiozą :)

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:46
przez kotx2
też mam taką nieobsługiwalną kote w domu,kazdy wyjazd do veta to koszmar 8O :? ,ale jakos sobie radzimy i to bez środków usypiających :D za kazdym razem jestem ofukana ,osyczana itp.a po za tym kicia jest przekochana,natomiast druga kotka to taka łajza :mrgreen: wystarczy,ze zobaczy transporter i juz jej sie marzy wycieczka :roll:

Re: Półdzikie koty, a sterylizacja

PostNapisane: Czw mar 03, 2011 23:48
przez _DanielK_
CatAngel pisze:Aaaa) to inna bajka 8) ale i tak bym ze środka zrezygnowała :mrgreen:
Jeżeli nie chcesz ich stresować podróżą bardziej już bym zamówiła weta do domu (ja tak będe robić bo moja kotka Moonka to kot nienadający się do weta, drze taak ryjek, że szok) :twisted: da im sam uspokajacz - wiadomo że wizyta domowa kosztuje, ale ty bedziesz spokojniejszy :) bo i kota ci zabiorą i przywiozą :)


Hmm, cos jest na rzeczy, ile taka wizyta w domu bedzie kosztowac w Twoim przypadku?

Zastanawiam sie tez czy transporterek spryskany Feliwayem,
ktory przeciez mozna kupic - bo pewnie jeszcze niejeden raz sie przyda,
zalatwilby sprawe?

Zycze Tobie powodzenia z Moonka!