Podnoszę wątek!
Jestem z Sosnowca. Wiem, że pracownicy schroniska jeżdżą na interwencję, O ILE SĄ. W schronisku ktoś jest non-stop, ale nie sądzę, żeby się tam na tyle nudzili, by siedzieli cały czas w biurze.
Jeśli widzę zwierzę potrącone, któremu trzeba pomóc, a w schronisku nie odbierają, to gdzie dzwonić?
W teorii zwierzęciem, które jest bezdomne, a więc należy do miasta (dodatkowo, jeśli jest ranne/nieprzytomne - zagraża bezpieczeństwu na drodze) powinno się zająć miasto, a konkretnie Straż Miejska. Słyszałam jednak, że w praktyce nie są tak chętni do pomocy
Cała sprawa rozbija się o koszty. Zwierzęciu potrzebna jest FACHOWA POMOC = weterynarz.
Weci nie pracują za darmo - nawet jeśli odliczą sobie od pensji to ktoś musi zapłacić za leki, bandaże, etc. I tu klops - kto zapłaci za jakiegoś kota leżącego na ulicy? "Bezdomny, niech zdycha".
Ludzie mają w de. Jeszcze rozjadą drugi raz, żeby dobić i naopowiadają znajomym, jakie to mieli wielkie serce i dobili. Taki los prawdopodobnie spotkał w ubiegłym tygodniu burego pręguska na ul. Mireckiego. Wracałam z dyżuru w kociarni, a na drodze leży delikwent, pobiegłam, ale był w takim stanie, że najlepszy wet by mu nie pomógł - głowa strasznie zmasakrowana, ciałko zaczęło już tężeć... Ale pozycja kota i ślady na jezdni pozwoliły mi przypuszczać, że tak się właśnie stało. Ryczałam jak sobie pomyślałam przez co musiał przejść!
Czy można było temu zapobiec?
Czy gdyby ten kierowca wiedział co i jak zrobić żeby mu pomóc, pomógłby?
Ja bym pomogła, skombinowałabym kasę, zadłużyła się, jakoś by to było, sumienie by mnie zagryzło gdybym ważyła się zostawić cierpiące zwierzę bez pomocy... Ale widzę, że nie wszyscy tak mają.
Tak czy siak, w praktyce się bierze psinę czy kocinę do własnego/pożyczonego/wybłaganego samochodu i migiem do weta, płaci się z własnej kieszeni, a gdzieś w międzyczasie zawiadamia się schronisko/przytulisko...
POWINIEN BYĆ TELEFON ALARMOWY DLA ZWIERZĄT W TYM MIEŚCIE, SŁYSZYCIE, WŁADZE????To wstyd, żeby miasto które tak fajnie się rozwija, ma tyle organizacji pozarządowych, oddział TOnZ, dba o kulturę, sztukę, zabytki, lecznictwo, miasto które ma dobrych weterynarzy (mam na myśli Lupus i Abacus) i schronisko (które jednak prowadzi stowarzyszenie i gdyby nie ono to psy by tam umierały co dzień), żeby to miasto nie dbało o zwierzęta!