Strona 1 z 2

Nie uwierzyłem...

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 1:29
przez Raddemenes
...No więc historyja takowa jest jakoby...:-)

Koleżanka mnie tłumaczy, że ona kotów NIENAWIDZI... Bo to stworzenie zdradzieckie jest, nie ufne.... bo całe życie to chomiki, rybki, teraz psy i piranie w akwarium ma i jest cool... Jak to kiedyś pewnien Nasz prezydent powiedział " takemu to nawet nogy nie podam"... - Cóż, tak miała moja koleżanka odnośnie kotecków...
Poczym opowiada - wysiada z auta pod blokiem, kocina taka siedzi, nic nie mówi, o nic nie pyta ino patrzy - jeno ślepia ma jakieś takie wielgachne, ufne....
Ech, kocina - westchnęła koleżanka!
Rano wstaje, do auta goni, do pracy trza szybko.....
A kocina jak siedziała i swemi ślepkami namiętnie patrzyła, tak siedzi i spogląda... A za oknem -10 stopni, a kocina w tym samym miejscu....
- Ech, kocina - westchnęła koleżanka!
I dziarskim ruchem (po odśnieżeniu autka swego) włączając pierwszy bieg pojechała do pracy....
Wieczorem wraca - kocinka jak siedziała tak siedzi.... i patrzy tymi swemi ślepiami na nią.... Poprostu czeka... Nic nie mówiąc, na nic nie czekając, bez interesownie, ale czeka....
Koleżanka niczym Alf - a Tfuuuuu.... A kysz chorero, a sio... Zmoro ty nie czysta... Chce przegonić kociambra, bo i szkoda stworzenia gdy siedzi w tym samym miejscu 20 parę godzin.... W taki mróz....
A przypomnę, że koleżanka kotów nie nawidzi!!!
Żal jednak się jej zrobiło (jak mi opowiadała) sierściucha... Do domu nie weźmie, bo dwa wielkie psiaki siedzą, ale chyba na czyjąś krzywdę uczulona (jak większość z nas) jest...
A pójdę sprawdzę - mówi koleżanka.... Ba, pójdę do sklepu jakąś puszeczkę kupię i postaram się nakarmić...
Tak zrobiła - jak mówi...
Idzie na parking... Kota nie ma... Kicici, kici, taś, taś, ćwir, ćwir.... - jak to do cholery się na kota woła?
Nic - kota nie ma!
No trudno - opowiada... Poszedł sobie gdzieś...
Dawaj do domu, bo psy głodne, na spacer trza wyjść, etc....
Psy nakarmione, po spacerku, Pani do łoża kole TZ jako Pan Bóg przykazał... A tu zza okna słychać drrrrrrrrrrrrap, draaaaaaaaaaaaaap....
Ki czort - myśli koleżanka... 4 piętro w bloku, a może to mróz tak w okna drapie? 10 min., 15 min. 30.... Cholera coś za oknem siedzi... TZ śpi jak umarły - nie dobudzi....
No to dawaj, a co? Może UFo jakieś, może ptak zmarźnięty poprostu się dobija....? A psy bez mała w domu wariują.....
Zasłonka, żaluzje.... oczy przeciera..... Kot! Niczym żyw ten któren dwa dni ją "molestował" swym spojrzeniem... Ale skąd u diabła na 4 piętrze się wziął...?
Teraz to i ja juz wiem, bo się ponoć sąsiadowi żal kociny zrobiło i zabrał do domu... A kocina przez uchylone okno wyszła i cabas do pierwszego napotkanego przyszła... I masz trafiła jak śliwka w .... :-)
Długo by tu pisać nad szczęśliwym zakończeniem (coś o swoim TZcie wspominała, że zawsze uwielbiał kotecki, etc.)...

Dziś od niej (swej koleżanki) wróciłem (potym jak odwiedziłem wreszcie AGI i ją poznałem..:-) ), która mi tą historyjkę opowiedziała....
Yyyyy to akurat nie o AGI chodzi - gdyby ktoś pytał, bo tak z kontekstu można wyczytać...:-)
A jak to wygląda dziś? Dwa Husky (chyba dobrze powtórzyłem?) i kotecek... Awantura była ponoć przez dwa dni, kiedy to dopiero TZ psów nie zganił odpowiednio, a i jeden dostał po mordzie od kotecka...:-) Kilka dni i kotecek ma swój wspaniały dom, a psy kotecka, a kotecek swoje pieski, a ...... Każdy ma siebie wśród nich na tyle ile im tejże miłości względem siebie potrzeba!!! :-)
Renata jest zakochana w kocie....:-)
Nie códownie???

Ktoś mi powiedział, że ten rok będzie wyjątkowo dobry - dla mnie osobiście jeszcze nie, ale jak taką historyję usłyszałem, i zobaczyłem... to coż w tym 2004 roku faktycznie dobrego musi być....!!! :-)

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 1:40
przez zołta
Jejku ale piekna historia! I kto mi powie że kot nie jest magicznym stworzeniem? Znalazł swojego człowieka, poczekał, poczarował a jak moment był juz odpowiedni po prostu przyszedł do swojego (już) domu.

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 1:46
przez Nelly
No, fakt :D
Jak w bajce. Kochany kot.
Że to Renata piszesz, i, że rok dobry! No to zobaczymy, mam ja taką jedną Renatę na oku w sprawie zakocenia :wink:

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 2:06
przez Sigrid
A to się kocina uparła :lol: Wspaniałe zakończenie :D
[size=9]Dobrze, że kocina nie zamarzła...[/size]

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 2:24
przez Raddemenes
Sigrid pisze:A to się kocina uparła :lol: Wspaniałe zakończenie :D
[size=9]Dobrze, że kocina nie zamarzła...[/size]


No właśnie.... Gupie są te biedne kotecki ale jakież mądre....
Przyjeżdżam na parking.... nic!....
Ale mnie stargo kociarza takie "popierdółki" nie oszukają.... bo się spłoszyły na ten przykład.... Idę się rozpakować bo 30 godzin za kierownicą non stop też swoje robi...
Rozpakowany, wykąpawszy się, idę na cdzienny (tia, trudno to nazwać codzienny jak doba ma tylko 24 h.) obchód po osiedlu... A już mam takiego fizia, że koteckom coś dać muszę (swoje to swoje bo w domku i mają), ale te uliczne.... No toć dawaj.... Siadam sobie ( na zmarźniętym krawęzniku o 4 rano - ale to dla mnie akurat środek dnia - i puszeczka, rybka, witaminki Gimpeta.... A prze de mną kociambrów kłębek......)
Dla mnie to radocha, ale jak na moim osiedlu ochroniarze z wielu blokowisk się dopatrzyli i tak samo robią to już jest super fajnie......

Ba, u mnie wbloku ochrona wyleczyła czarnego kociambra i się nim dobrze opiekują... Teraz sie wszyscy śmieją, bo to kot ochrony...
A piesztoliwie nazwali go poprostu "seciurity cod/kot"...
U mnie na blokowisku poprostuu wszyscy wielbiąkociamberki....:-)

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 4:15
przez Inka
Piekna historia :D
Gratuluje tez lekkosci piora. Swietnie piszesz. Chlonelam kazde zdanie, i domagam sie wiecej! :D :D

A u mnie w ciagu dnia nawet cienia kota nie uswiadczysz wokol domu, ale jak tylko nadejdzie zmierzch...cyk cyk cyk kocie slady na sniegu, a sciezka sladow wiedzie do stolowki na przeszpiegi, czy podano do stolu, i z powrotem za gorki :lol:
Kiedy wychodze z papuszku, siedza jak Indianie za kazdym krzakiem. Jak tylko lookna, ze to ma facjata, to zaczyna sie kocie towarzystwo wynurzac, z nikad jakby materializowac :lol:

A kolezanka moja tez kotow nie lubila, bo to i tamto, a poza tym w domu ma psa - kule futra przesliczna, co za serce chwyta, a kot to jednak nie :twisted:
Az do pewnego pieknego dnia, kiedy zaloga gwaltem na kolanach Jej zalegla :lol:
Toto zostal przemianowany na Bonifacego, bo Jej kota z tej bajki przypomnial. Ale ze za uchem go drapala, to i nie protestowal, tylko poszedl na kompromis. A teraz kolezanka wpada do mnie, i zamiast kawy sie domagac, to od progu wola "Gdzie Bonifacy?!" :lol: :lol:
Plan mi sie kluje w lepetynie....Bonifacych Ci u nas w krzakach dostatek... :wink: :lol:

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 4:48
przez evanka
I tak to z cudowną historyjką na dobranoc pójdę sobie wreszcie stąd. Lepsza od bajki, bo prawdziwa i z happyendem, co istotne :D Oby częściej takowe się zdarzały :lol: A ja w lepszym nastroju może zabiję bezsenność :wink:

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 9:02
przez cathrine1
Poplakalam sie ze wzruszenia. A w pracy jestem :crying: :oops:

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 9:11
przez ewas
ehh pięknie :)

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 9:26
przez Agi
Piekne :!: :D
To już wiem, gdzie mieszkaja Kabackie koty :!: :lol:
Po naszej stronie nie widuję praktycznie wcale :(
Czasem przychodzą pod moje okno bo codziennie wystawiam im papu które wyżeraja ptaki i psy :?

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 9:36
przez Ada
Piekna historia .. jak widac kot kazdego rozkocha w sobie .. nawet huskiego :lol: (albo dwa)

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 11:31
przez Anka
Ech... niesamowite.
Kot magiczne stworzenie :)

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 12:52
przez kociamatka
Kot jak sobie coś postanowi to musi mu się udać :D

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 14:15
przez Axel
Świetnie :D

PostNapisane: Pt sty 30, 2004 14:16
przez Malgorzata
Kocie czary... :ryk: