Strona 1 z 1

Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Wto lut 15, 2011 23:17
przez tretwa
Mam koleżankę, która dostała w prezencie encyklopedię medyczną, a w niej całe stosy opisów chorób. Po przeczytaniu tego tomiska, stwierdziła, że ma objawy co najmniej 80% z nich. Często były to także objawy chorób nieadekwatnych do płci ;) .

To tak na wstępie z przymrużeniem oka, bo ja chciałam bardzo na serio. Mam małe doświadczenie jeśli chodzi o koty, a koty mam dwa - znajdy, oba po KK, długim leczeniu, oba w wieku 7-8 miesięcy. Młode byki. Teraz już sytuacja katarowa jest opanowana.
Bywałam na forum "miau" , szukałam konkretnych informacji, dotyczących spraw które aktualnie działy się u mnie. Przyznam, że nie zagłębiałam się w aktualne wątki, nie angażowałam w historię forumowych kotów... aż do wczoraj. Czytałam do późnych godzin nocnych, a potem nie mogłam zasnąć bo autentycznie sparaliżował mnie strach. Natykałam się na same smutne historie, jedna, druga, trzecia... Odchodziły młode, pełne chęci do życia koty, choroba zabijała je w zastraszającym tempie, przychodziła równie niespodziewanie i nagle.

FIB - owszem zetknęłam się z opisem tej choroby w książkach na temat kotów gdy moje futra pojawiły się u mnie. Było tam jednak napisane, że jest to bardzo rzadka choroba, występująca u ok.1% populacji. A tu na forum porażające opisy, natknęłam się temat w którym 3 z 4 kociaków w krótkich odstępach czasu odeszło na FIB. Nie chcę się zagłębiać w szczegóły diagnostyczne, bo wiem, że FIB ciężko stwierdzić jednoznacznie, ale nie zmienia to faktu, że tych kotów już nie ma, a walka o ich życie trwała przez cały czas.

Przeczytałam te tematy, łzy wielokrotnie stawały mi w oczach, potem spojrzałam na te moje futra leżące obok i sparaliżował mnie strach, strach o nie... i co by było gdyby...
Wiem, że to nienormalne, sama próbowałam dać sobie "otrzeźwiającego gonga" , ale to co wczoraj przeczytałam tak mnie zdołowało, dobiło i przybiło, że aż musiałam o tym napisać, bo tamte koty też były rozbrykane, szczęśliwe, miały masę chęci do życia, a potem w jednej chwili wszystko obróciło się o 180 stopni.

Nie wiem czego oczekuję i po co o tym piszę, wstydzę się nawet to wysłać, ale jest mi bardzo smutno, po lekturze tych tematów i nie umiem się otrząsnąć i przestać o tym myśleć i bardzo się boję. :(

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Wto lut 15, 2011 23:29
przez niki2117
Po pierwsze to witaj na forum już tak bardziej "widoczna" ;)

Po drugie nie ma w tym nic złego,że się boisz o swoje pociechy,najważniejsze,żebyś sama nie wymyślała im chorób,ale też nie bagatelizowała ewentualnych objawów.
No i to niestety często ciężko jest rozdzielić,bo objawy wielu chorób często są wspólne i człowiek próbując odnaleźć przyczynę dopatruje się wielu,czasem najgorszych ustrojstw.
Tak jak w przypadku np.moim,koteńki znalezionej w grudniu,chorowała strasznie,podejrzenia padały na najgorsze choroby,nie potwierdziły się na szczęście te bardzo śmiertelne,ale nadal nie wiemy co jej jest.
To,że martwisz się o swoje kicie jest jak najbardziej uwarunkowane tym,że je kochasz i zależy ci na nich,a to się jak najbardziej chwali.
Moje reakcje były identyczne jak twoje,gdy zaczynałam się udzielać na forum.
Wcześniej podczytywałam to co było mi akurat potrzebne,a nie wtajemniczałam się w wątki kociaków.W końcu wciągnęło mnie totalnie i przyznaję,że to jedno z najpożyteczniejszych forów zwierzęcych.

Faktycznie ciężko przestać o tym myśleć :(

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Wto lut 15, 2011 23:42
przez Koszmaria
też tak miałam na początkach miau.
ale wiesz co-koty to zwierzaki,które świetnie maskują chorobę,często jest tak,że widoczne dla nas objawy świadczą już o zaawansowanym stadium.
w zw z tym ja jednak wolę czasem spanikować i za histerię dostać ochrzan od weta niż zbagatelizować,przeoczyć i potem sobie w brodę pluć,że przez moje machnięcie ręką zwierzak cierpi.

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 0:00
przez tretwa
Mnie to nie chodzi o bagatelizowanie, ale o to, że chyba popadam w wielkie skrajności, mnie strach paraliżuje, jak się naczytam takich rzeczy nie umiem wrzucić na luz, nabrać dystansu, ja się zamartwiam tak jakby już to mnie dotyczyło - wstydzę się tego.

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 0:07
przez niki2117
tretwa pisze:Mnie to nie chodzi o bagatelizowanie, ale o to, że chyba popadam w wielkie skrajności, mnie strach paraliżuje, jak się naczytam takich rzeczy nie umiem wrzucić na luz, nabrać dystansu, ja się zamartwiam tak jakby już to mnie dotyczyło - wstydzę się tego.



Nie masz się czego wstydzić i jest to całkiem normalne.
Wydaje mi się,że większość z nas to przerabiała w jakimś stopniu.
Z czasem można nabrać dystansu,choć niewielkiego,a że nie dotyczy to twoich kotów,a ty odczuwasz jakby tak było to świadczy tylko o tym,że jesteś wrażliwa i martwisz się o nie.

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 0:17
przez tretwa
A ja bym chciała owszem być wrażliwą na los innych kotów, ale także mieć dystans i nie wmawiać sobie, że mnie też pewnie coś złego spotka w tej materii skoro kot x czy y zachorował na to czy na coś innego i odszedł.

Potrzebowałam się jakoś wywnętrzyć i dać ujście temu co czuję, ale to naprawdę bardzo ciężko wyrazić ...

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 1:39
przez Irlandzka Myszka
Nie masz się czego wstydzić i myślę, że większość ludzi z tego forum ma podobne odczucia.
Na forum zalogowałam się w sierpniu tamtego roku. Szukałam pomocy w leczeniu mojego ukochanego kota. Przez 13 i pół roku swojego życia kot raz miał zapalenie oskrzeli - bo spał w zimie na kaloryferze przy otwarty oknie, a raz lekkie przeziębienie. Nie miałam pojęcia o kocich chorobach, aż tu zimny prysznic - pnn. Walczyliśmy trzy miesiące, ale z tą chorobą nie da się wygrać, tym bardziej, że diagnoza została postawiona już w ostatnim stadium choroby. Do tej pory wyrzucam sobie ślepotę i głupotę.
Teraz mam dwa koty, jeden z FIV. Wystarczy, że któryś kichnie lub mniej zje a ja dzwonię do veta. TŻ się śmieje, że jestem nadwrażliwa ale nie mam zamiaru popełnić znów błędów zaniedbania.
Kupiłam książki dla lekarzy weterynarii i je czytam - też mi wszystko pasuje :mrgreen:
Myślę, że lekki dystans przyjdzie z czasem.

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 7:56
przez skaskaNH
Witaj :) Już kilka osób przede mną napisało, że nie jesteś bynajmniej jakimś szczególnym przypadkiem, chyba większość z nas przez to przechodzi lub przechodziło. Ja też :oops:
Pierwszy raz po śmierci mojego ukochanego Maciusia, u którego było podejrzenie FIP-a. Zanim zaczął chorować, w domu były już dwa inne koty oprócz niego. I później wariowałam ze strachu, obserwowałam i śniły mi się po nocach koszmary, że i one odchodzą.
Gdy zaczęłam zajmować się bezdomniakami, pojawił się lęk, żeby nie przywlec czegoś do domu. Najbardziej chyba bałam się (i boję nadal) PP, ale także KK i jeszcze paru świństw. Do tej pory, jeśli zdarzy mi się mieć jakiegoś tymczasa w piwnicy, to np. wybieram jakiś zestaw ubrań, w które się przebieram, schodząc do niego. W sumie to też trochę pragmatyzm, gdyż w razie czego (tfu, odpukać) leczenie siedmiu obecnie rezydentów to także niemałe wyzwanie pod względem finansowym.
A jeśli chodzi o domowe futerka - myślę, że każdy w miarę wrażliwy opiekun jest w stanie wiele rzeczy wyłapać, zwierzak informuje nas swoim zachowaniem o swoim samopoczuciu. Jeśli nie ma jakichś niepokojących sygnałów, to zazwyczaj jest ok. Oczywiście jest jeszcze druga strona medalu: kot nie powie nam wprost, że coś jest nie tak, więc w razie jakichkolwiek wątpliwości najlepiej po prostu podejść do weta i wykonać badania kontrolne (to zwłaszcza w przypadku zwierząt starszych).

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 8:16
przez PcimOlki
skaskaNH pisze:....
A jeśli chodzi o domowe futerka - myślę, że każdy w miarę wrażliwy opiekun jest w stanie wiele rzeczy wyłapać, zwierzak informuje nas swoim zachowaniem o swoim samopoczuciu. ....

Niestety tak nie jest. Człowiek przyzwyczaja się do zmian zachodzących bardzo powoli i w efekcie stan nienormalny zaczyna przyjmować za normalny. Bardzo trudno jest wyłapać zmiany zachodzące w dłuższym okresie czasu - takie zmiany zachodzą w chorobach o charakterze przewlekłym.

Re: Popadłam w paranoję - choroby kotów. Obawy.

PostNapisane: Śro lut 16, 2011 10:52
przez tretwa
Wcale mnie to wszystko nie pociesza, ale chyba wcale nie miało. Czyli przez resztę ich życia będę śmiertelnie trzęsła się o ich zdrowie i życie.
Ja byłam tego świadoma, przecież to żywe istoty, ale nie sądziłam, że będzie aż tak... Moich schiz ciąg dalszy.