Ekhem, no to skoro ja tak marudzę, to pomarudzę jeszcze trochę

... Inka bardzo lubi swoje suche żarełko. Dostawała kiedyś Frieskiesa dla kociąt, potem Purinkę - najpierw taką z dużymi ziarenkami, kolorowymi: żółtymi, zielonymi i brązowymi, potem odkłaczającą, brązową małą, a teraz kupiłyśmy żółtą, też małą. Kicia dostaje suche 4-5 razy dziennie po troszku, bo niestety przy większych partiach wciąga wszystko na raz, a słyszałam, że to nie zdrowo. No i właśnie - jak to jest z tym suchym? Dawać, czy nie? Co z nerkami? Mam też inny problem. Oprócz puszek (Gourmet, Sheba, Felix) Inka raczy jeść gotowanego

(wierzyć mi się nie chce....) lub surowego, sparzonego kurczaka lub indyka, właśnie suche, surową wołowinę i ... nic poza tym. Obawiam się trochę, że takie jedzenie pozbawia ją witamin i minerałów. Ale wmuszenie w nią serka, jogurtu, warzyw czy ryżu lub makaronu graniczy z cudem. Jogurcik - owszem z paluszka, 2 liźnięcia, dziekuję. Makaron lub ryż - zakamuflowany z puszką, lub zmielony na paćkę z mięsem. Ostatnio robiłam psu mieszankę drobiu, warzyw i ryżu - porządnie zmielone, dorze, pożywne jedzonko. Obraz majestetu. Udało mi się przemycać to żarełko w proporcjach jedna trzecia świeżego i dwie trzecie puszki... Co robić z takim zwierzakiem? Czy powinnam ulec jej mięsożernym zapędom i poprostu przestawić ją na bardziej wartościowe puszki? Jeśli tak, to jakie (tak, żebym z dochodem z samego, stypendium ZNACZNIE mniejszego od sredniej krajowej nie zbankrutowała...) Ile powinna jeść (bo ciągle chodzi głodna...). Ufff, ona jest w zasadzie reknwalescentką - leczymy małą z toxoplazmozy i pierowtniaków. Jakieś pomysły??