POWIEDZIAŁ: "ŻRYJ, K..WO, ALBO CIĘ ZABIJĘ!"DT! W-WA/ okolice

DT natychmiast potrzebują dwie maltretowane buro- białe koteczki: matka (10 lat) i prawdopodobnie córka (około 6-8 lat).
Ich historia wygląda następująco:
Właścicielka kotek, starowinka utrzymująca 50-letniego syna lubiącego popić, zmarła przed wakacjami. Nasza znajoma karmicielka, sąsiadka zmarłej, zaoferowała synowi pomoc w kwestii sterylizacji kotek oraz ich wyżywienia. Miesiąc po śmierci staruszki, kotki zostały wysterylizowane, następnie obie zaszczepione.
Popijający syn był wówczas zadowolony z pomocy. Nie trwało to długo, gdyż brak pręgierza ze strony matki, zaowocował coraz bardziej intensywnym piciem. Degeneracja postępowała na tyle szybko, iż zaczął prześladować karmicielkę. Następnie wytworzył w głowie obraz kotek jako pupilek złej matki i zaczął kotki prześladować.
W tej chwili sytuacja jest na tyle tragiczna, iż pijak kotki maltretuje i wydziera się na całą ulicę. Karmicielka słyszała wczoraj, jak się darł "żryj, k....wo, albo cię zabiję". Niewątpliwie do kotek, które wyglądają jak szkielety, bo w stresie po prostu nie jedzą. Odmawiają jedzenia, przynoszonego pod ogrodzenie przez karmicielkę.
Ponadto pijak nie wpuszcza ich już do domu i kotki marzną na dworze. Gdy karmicielka zobaczyła, jak koteczka siedzi na parapecie i skrobie w szybę łapką, poszła do pijaka. Powiedział, że kot ma żyć na dworze. Zatem karmicielka włożyła do psiej budy na zewnątrz polary i umościła kotkom posłanie. Pijak wyrzucił kocyki polarowe na chodnik przed posesję i darł gębę na całą ulicę "koty mają sierść i nie marzną".
POMÓŻCIE IM! a jeśli w tym alkoholowym szale je zabije?
Ich historia wygląda następująco:
Właścicielka kotek, starowinka utrzymująca 50-letniego syna lubiącego popić, zmarła przed wakacjami. Nasza znajoma karmicielka, sąsiadka zmarłej, zaoferowała synowi pomoc w kwestii sterylizacji kotek oraz ich wyżywienia. Miesiąc po śmierci staruszki, kotki zostały wysterylizowane, następnie obie zaszczepione.
Popijający syn był wówczas zadowolony z pomocy. Nie trwało to długo, gdyż brak pręgierza ze strony matki, zaowocował coraz bardziej intensywnym piciem. Degeneracja postępowała na tyle szybko, iż zaczął prześladować karmicielkę. Następnie wytworzył w głowie obraz kotek jako pupilek złej matki i zaczął kotki prześladować.
W tej chwili sytuacja jest na tyle tragiczna, iż pijak kotki maltretuje i wydziera się na całą ulicę. Karmicielka słyszała wczoraj, jak się darł "żryj, k....wo, albo cię zabiję". Niewątpliwie do kotek, które wyglądają jak szkielety, bo w stresie po prostu nie jedzą. Odmawiają jedzenia, przynoszonego pod ogrodzenie przez karmicielkę.
Ponadto pijak nie wpuszcza ich już do domu i kotki marzną na dworze. Gdy karmicielka zobaczyła, jak koteczka siedzi na parapecie i skrobie w szybę łapką, poszła do pijaka. Powiedział, że kot ma żyć na dworze. Zatem karmicielka włożyła do psiej budy na zewnątrz polary i umościła kotkom posłanie. Pijak wyrzucił kocyki polarowe na chodnik przed posesję i darł gębę na całą ulicę "koty mają sierść i nie marzną".
POMÓŻCIE IM! a jeśli w tym alkoholowym szale je zabije?