Początek jego historii był tu:
viewtopic.php?f=13&t=121749
A historia, mówiąc w skrócie, wyglądała tak, że po alarmującym telefonie Pani Jola Boczkowska załatwiła transport, zgarnęła Kocia (choć nie osobiście) i Tygrysio pojechał na Książęcą..
I jest tam do tej pory..
Z łapą nie działo się nic tragicznego, nie była złamana. Ale szczegółowa diagnostyka była potrzebna. Za to był koci katar. Później lecznica wysterylizowała Kicia jeszcze i nawet wspomniała, że jest chętny do adopcji.. Po czym okazało się, że Tygrysia chcą.. Ale do magazynu..
Tygrysek nie jest piękny. Nie jest też maluchem.
Ale nigdy nie widziałam, żeby Kot tak się tulił, mruczał i domagał uwagi człowieka..
Jest kochanym Kotem. Zasługuje na kolana i dłonie do głaskania własnego człowieka.
Nie na magazyn..

Koszty jego leczenia wyniosły łącznie z kastracją ok. 1.000 zł.
Kosmos jeśli chodzi o sytuację finansową p. Joli.
Do tego ma ona dług w tej lecznicy na taką kasę, że jeśli dług za Tygrysia nie będzie spłacony, to nie ma opcji, że jakieś zwierzę od niej będzie przyjęte w awaryjnej sytuacji..Takiej, w jakiej był Tygryś..
Dlatego BARDZO, BARDZO prosimy o wsparcie finansowe, choćby niewielkie..
Dla zwierząt Pani Joli to może oznaczać życie..
Nr konta (ze strony internetowej przytuliska p. Joli www.znajdki.pl):
Anna Ploska - Boczkowska
Polskich Skrzydeł 4/87
03 - 982 Warszawa
34 1160 2202 0000 0001 4710 9810