Strona 1 z 2

O odpornosci kociej

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 12:47
przez kasia piet
Wydaje mi sie, ze koty maja bardzo slaba odpornosc, im wiecej czytam, tym bardziej sie tym przejmuje. Koty rasowe (teoretycznie zadbane) i koty odratowane, dobrze odzywiane maja zaburzenia odpornosci. (moze to zostaje, nie da sie naprawic?).
Te grzybice, rany w pyszczkach...
A co stres z nimi robi, raaany.... i lapie chyba kazdego kota
czy sa koty odporne na stres?
nieustannie trzeba kotom pomagac w utrzymaniu odpornosci na przyzwoitym poziomie... (a moze nie wszystkim?)

zaczynam bac sie wystaw - grzyby fruwaja, kot mi sie zdenerwuje, odpornosc poleci w dol i gotowe...

Nie wiem za duzo o odpornosci u kotow - kilka ksiazek i forum - i mam taki obraz zdrowia kociego...

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 13:39
przez Maryla
Kasiu, raczej się mylisz, koty są bardzo odpornymi zwierzętami inaczej wiele z nich by nie przeżyło. Mój Sfinks z podwórka był zamurowany przez 12 dni bez jedzenia i wody i ruchu. Przeżył i nawet nie doszło do stłuszczenia wątroby. Moja kotka z domu ma 8 lat i jeszcze nigdy nie była u weta. Na bazarku mieszkała Kicia przez około 10 lat, przeżywała każdą zimą mrozy tylko pod drewnianymi budami, co prawda uszczelniałyśmy jej dobrze , rodziła dzieci i wychowywała zdrowe. Teraz ma dom.
Oczywiscie są i takie którym mimo wszystko nie daje się uratować życia nawet w najlepszych warunkach. Osłabione chorobami być może przez to, że ratujemy im życie na siłę a ich dzieci są coraz słabsze.
Nie można generalizować. Ludzie też są silni a łapią różne infekcje.

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 13:45
przez Kiara
Nie wiem, jak to do końca jest z tymi rasowymi. Dlaczego miałyby być mniej odporne..?

U nas - dodam, że Pączuś przynajmniej 2 miesiące w roku spędza niemal wyłącznie na zewnątrz nie bacząc na pogodę, mając kontakt z półdzikimi kotami i psami - nigdy nie było żadnej choroby "z prawdziwego zdarzenia". Raz tylko było trochę kichania, ale to jakieś niedopatrzenie, kiedy kot sam się wykąpał pod kranem (sam odkręca kurki :evil: ) kiedy nikogo nie było w domu i troszkę się przeziębił, ale po dwóch dniach z rutinoscorbinem wszystko przeszło. A teoretycznie persy są bardzo wrażliwe.

Chociaż faktycznie, na wystawie pufaty baaardzo się stresował (nie ten typ charakteru, zeby go wszyscy na wszystkie strony oglądali) i reagował dość agresywnie, to niczego nie załapał. Na szczęście... :)

Myślę, że tutaj wszystko zależy od kota i warunków, w jakich jest chowany...

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 13:47
przez Ella
Kasiu, nie jest tak źle jak myślisz :)
Po prostu o zdrowych Kotach mniej piszemy, ot co :)
Nie martw się na zapas :)

P.S. Między nami mówiąc, bałam się całować i miziać kotucha,
jeszcze wczoraj, bo miałam okropną infekcję i bałam się,
że go zarazę :oops:
A on pół nocy spędził na balkonie, na śniegu i mrozie 8)

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 13:59
przez kinus
Kasia - tak naprawde wydaje mi sie, ze to jest indywidualna cecha kota, niezaleznie od tego czy rasowy, czy nie. Owszem uwazam, ze wiekze szanse np po wyrzuceniu na dwor maja koty, ktore na tym dworze cale zycie przebywaly, no ale tak samo zapewne jest z dziecmi. Odchuchane, ciagle karmione antybiotykia przy byle infekcji maja wiekszy problem z odpornoscia niz te z "zimnego chowu" :)
A co do wystaw - gdzies pamietam posty Candy, ktora pisala, co robi, aby uniknac potencjalnego zarazenia grzybica. Ja ze swojej srtony moge powiedziec tylko tyle, ze moich kotow nikt nieznajomy nie glaszcze na wystawie, nie dotyka tez ich nikt, kto wczesniej dotykal inne koty, ktorych nie znam. Sedzia ma dezynfekowane dlonie i stol przy ocenie, przy porownaniu za kazdym razem gdy dotyka kota, rowniez. Klatka jest dezynfekowana dzien przed wystawa (sama widzialam jak sie to robi w Poznaniu). To tyle, zeby Cie troszke uspokoic :) bedzie dobrze

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 15:13
przez kasia piet
Ella pisze:Kasiu, nie jest tak z´le jak mys´lisz :)
Po prostu o zdrowych Kotach mniej piszemy, ot co :)


no tak... jakos masochistycznie chyba czytam o wszelkich chorobach i nieszczesciach
za duzo :evil:

pocieszajace dla mnie, ze twierdzicie inaczej :)

kinus pisze:Ja ze swojej srtony moge powiedziec tylko tyle, ze moich kotow nikt nieznajomy nie glaszcze na wystawie, nie dotyka tez ich nikt, kto wczesniej dotykal inne koty, ktorych nie znam. Sedzia ma dezynfekowane dlonie i stol przy ocenie, przy porownaniu za kazdym razem gdy dotyka kota, rowniez. Klatka jest dezynfekowana dzien przed wystawa (sama widzialam jak sie to robi w Poznaniu). To tyle, zeby Cie troszke uspokoic


Kinus, a robisz cos PO wystawie?

PostNapisane: Czw sty 22, 2004 15:20
przez kinus
Po wystawie i przed daje moim maluchom Calo-pet na wzmocnienie, czasem zamiast Calo-petu dostaja Biogen. Jesli chodzi o jakas dezynfekcje, to nie, gdyz nikt mi ich nie dotyka :)

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 1:48
przez Nelly
Chciałabym zabrać kota na dwór, na śnieg. Jak myślicie, jeżeli on nie wychodził z domu zimą - no raz tylko, ale był na rękach cały czas, jechałam gdzieś - może się łatwo przeziębić ? czy raczej mogę być spokojna.

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 10:14
przez Kiara
Pączuś sie nie przeziębił :roll: A od września nie wychodził z domu. Byliśmy jakiś tydzień temu z nim na dworze, zaspy po kolana i przynajmniej -15 stopni; kocio zachwycony :lol:

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 10:31
przez moni_citroni
Nelly, jak bedziesz go powoli przyzwyczajac do niskich temperatur (jak dziecko) to nie powinien niczego zlapac :)

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 14:55
przez Nelly
Tak sobie właśnie wczoraj Moni pomyślałam. Na dobry początek hartowania "wystawiłam" go dziś pierwszy raz na balkon - zaczęłam od kilku minut. Po trzech minutach TZ był cały zrozpaczony co ja robię z kotem :D Drzwi na balkon były otwarte (brrrr), po tych kilku minutach mógł sam decydować kiedy ma dość. Po ok 5 minutach wrócił.
Wieczorem jeszcze raz "wyjście" będzie :D

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 16:25
przez Ellen
Moim zdaniem koty są właśnie bardzo odporne i wytrzymałe. Żelek był kotkiem domowym, niestety został w zimie wyrzucony na dwór, po czym maltretowany przez jakiś &*?!% dzięki czemu stracił połowę mięśnia na tylnej łapce. Kot miał wtedy pół roku i przez tydzień łaził po dworze ( 15 st. poniżej zera) z otwartą raną i udało mu się przeżyć. Nie wiem czy gdyby człowiek znalazł się w takiej samej sytuacji, potrafiłby zdobywać pożywienie, przetrwać mróz i wogóle przeżyć. Dodam, że kot miesiąc po zabraniu go z ulicy biegał po domu jak szalony i bez problemu wskakiwał na szafę sięgającą pod sufit :)

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 17:17
przez Ella
Nelly pisze:Tak sobie właśnie wczoraj Moni pomyślałam. Na dobry początek hartowania "wystawiłam" go dziś pierwszy raz na balkon - zaczęłam od kilku minut. Po trzech minutach TZ był cały zrozpaczony co ja robię z kotem :D Drzwi na balkon były otwarte (brrrr), po tych kilku minutach mógł sam decydować kiedy ma dość. Po ok 5 minutach wrócił.
Wieczorem jeszcze raz "wyjście" będzie :D


Nelly, zahartuje się :) Myślę, że bardzo dobrze robisz, zaczynając powoli od balkonu. Syberyjczyk szybko polubi zimnisko.
Drakula był dziś nad Wartą, w Puszczykowie, na sesji zdjęciowej.
Po paru minutach na śniegu, był nim już od podwozia nieźle oblepiony.
Odtajał w samochodzie. Po powrocie do domu odnotowano wzmożony apetyt Kocoorka :lol: Było pięknie :!:

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 17:26
przez Oberhexe
Eluś :D O tak?
A kiedy będą rezultaty sesji? 8)

PostNapisane: Nie sty 25, 2004 20:43
przez Nelly
Ella pisze:Drakula był dziś nad Wartą, w Puszczykowie, na sesji zdjęciowej.
.

Po powrocie do domu odnotowano wzmożony apetyt Kocoorka :lol: Było pięknie :!:


Zdjęcia z sesji obejrzałam, Boski Drakula był Boski, jak już napisałam w koterii :D
O apetycie właśnie też sobie pomyślałam, mrożąc Marcysia na balkonie - w końcu, jak dziecko wybiega się na dworze też ma lepszy apetyt -widzę, że dobrze kombinuję :D Idę go mrozić w drugiej turze dziśl