URATOWANA PRZED ZAMARZNIĘCIEM-Basia już w Domku :)

Kochani- wiem, jak ciężko znaleźć dla kota dom tu, na forum. Ciężko, ale... cuda się zdarzają. I na ten cud liczę, pisząc o Basi, gdyż domek forumowy lub choćby polecony przez kogoś z forum stanowi sam przez się istotną gwarancję.
I dlatego proszę: pomóżcie tej małej, bezbronnej, skrzywdzonej już przez człowieka istotce, znaleźć miłość i opiekę, której potrzebuje.
A oto historia Basi:
To mała, bura, ok. 4 miesięczna koteczka. Została wyrzucona, akurat wtedy, gdy zaczynały się najgorsze mrozy i śnieżyce. Zawiadomiła mnie koleżanka, że po osiedlu błąka się jakiś mały kotek i płacze. Szukałyśmy wraz z mamą przez dwa dni - bez skutku. Trzeciego dnia nad ranem Basię znalazła mama, w budce pod blokiem, gdzie karmimy koty. Poddała się, nie miała już siły szukać ani schronienia, ani jedzenia. Była przemarznięta i bardzo słaba, gdyby została bez pomocy, to pewnie za parę godzin by jej już nie było.
Po oględzinach u weta okazało się, że Basia jest wyraźnie zaniedbana, zbyt mała, jak na swój wiek, osłabiona, oczywiście zarobaczona, świerzb w uszkach, do tego kilka kleszczy.
Teraz Basia jest już nie tą samą koteczką: pełną życia, puchatą kuleczką. Bardzo, ale to bardzo potrzebuje miłości: przytula się i mruczy, uwielbia być trzymaną na rękach. Uwielbia się też bawić, jak każdy kociak. I tu zaczyna się smutna część historii: przestrzeń życiowa Basi jest niestety ograniczona do klatki w piwnicy. Nie mogę jej zabrać do domu nawet na DT, ze względu na ilość kotów, ich stan zdrowia i warunki mieszkaniowe. Serce mi pęka, jak widzę to maleństwo w tej klatce zamiast w ciepłym przytulnym własnym domku.
Może chociaż ktoś mniej zakocony jest w stanie wziąć ją na tymczas??? Proszę...
A oto Basia:



I dlatego proszę: pomóżcie tej małej, bezbronnej, skrzywdzonej już przez człowieka istotce, znaleźć miłość i opiekę, której potrzebuje.
A oto historia Basi:
To mała, bura, ok. 4 miesięczna koteczka. Została wyrzucona, akurat wtedy, gdy zaczynały się najgorsze mrozy i śnieżyce. Zawiadomiła mnie koleżanka, że po osiedlu błąka się jakiś mały kotek i płacze. Szukałyśmy wraz z mamą przez dwa dni - bez skutku. Trzeciego dnia nad ranem Basię znalazła mama, w budce pod blokiem, gdzie karmimy koty. Poddała się, nie miała już siły szukać ani schronienia, ani jedzenia. Była przemarznięta i bardzo słaba, gdyby została bez pomocy, to pewnie za parę godzin by jej już nie było.
Po oględzinach u weta okazało się, że Basia jest wyraźnie zaniedbana, zbyt mała, jak na swój wiek, osłabiona, oczywiście zarobaczona, świerzb w uszkach, do tego kilka kleszczy.
Teraz Basia jest już nie tą samą koteczką: pełną życia, puchatą kuleczką. Bardzo, ale to bardzo potrzebuje miłości: przytula się i mruczy, uwielbia być trzymaną na rękach. Uwielbia się też bawić, jak każdy kociak. I tu zaczyna się smutna część historii: przestrzeń życiowa Basi jest niestety ograniczona do klatki w piwnicy. Nie mogę jej zabrać do domu nawet na DT, ze względu na ilość kotów, ich stan zdrowia i warunki mieszkaniowe. Serce mi pęka, jak widzę to maleństwo w tej klatce zamiast w ciepłym przytulnym własnym domku.
Może chociaż ktoś mniej zakocony jest w stanie wziąć ją na tymczas??? Proszę...
A oto Basia:





