Długotrwały koci stres? Co można zrobić?

Witam wszystkich.
zastanawiam się jak daleko wstecz sięgnąć by opisać jasno to co dzieje się teraz z moim kotem.
Ryś ma 3,5roku. Został wykastrowany jak miał niecałe 7m-cy bo sikał już strasznie w domu. Dużo też siedział sam w domu bo długo wtedy pracowałam, ale mniej więcej w tym samym czasie dobiła do ekipy kilkumiesięczna znajda. Wydawało mi się że wszystko układa się dobrze i koty się zaprzyjaźniły. Jakoś tak rok temu zauważyłam, że koty między sobą nie zachowują się tak jak na początku tzn. są wobec siebie bardziej agresywne. Rysiek ważył ze 6kg a Hati raptem 3 więc wiadomo kto w tych zapasach zawsze wygrywał...
ta historia trwała długo, można by dużo pisać, ale finał był taki, że Hati wylizała się na łapakach i brzuchu, zrobiła się miaukliwa domagając się wyjścia na dwór (balkon nie wystarczył) no i przestała jeść. ze dwa trzy razy przyłapałam Ryśka jak siedział na niej okrakiem i kąsając za kark przyduszał do podłogi. Rady zoopsychologa nie pomogły. Krople Bacha, Feliway, karma RC Calm. Nic. I tak Hati zmieniła miejsce zamieszkania, szczęśliwie w nowym miesjcu odżyła i teraz patrzę jak kwitnie w domku z ogródkiem.
Problem dotyczy tak naprawdę Ryśka. ponieważ moja uwaga skupila się na kotce trudno mi dokładnie wychwycić moment kiedy Rysiek zaczął być ...poirytowany i niespokojny. Ale to już było wtedy kiedy Hati była jeszcze w mieszkaniu. Już wtedy był niespokojny i lękliwy. Jak ktoś pukał do drzwi to Rysiek od razu z burczeniem leciał do kryjówki pod lóżkiem. Niespokojnie bił ogonem w podlogę i sapał przez nos, jakby mu się ciężko oddychało. Nawet jak leżał wyciągnięty na podłodze to ogon cały czas był w ruchu.
bardzo źle znosił chwile kiedy Hati i mnie jednocześnie nie było w domu. Właściwie cały czas miauczał, kiedy wychodziłam z nią na spacer wokół bloku to było przez okno słychać jego wrzaski. potrafił tak godzinę całą jeśli nie było nas przez godzinę.
Sprawy zaczęły się pogarszać jak jej zabrakło, ale to już 6 mcy temu. właściwie z dnia na dzień spadł mu apetyt. do tej pory Ryś był łasuchem, teraz jadł tyle ile trzeba ale jedzenie przestało być najukochańszą czynnością. do repertuaru zachowań dołączyło potrząsanie łepkiem, lizanie się, przebieranie tylnymi łapkami nawet jak leży, ogon rusza się nerowo nawet jak śpi, parę razy też zdarzyło się takie zachowanie jakby coś ugryzło kota: biegał po pokoju z podkulonym ogonem, chował się pod kanapą, rzucał się na grzbiet, próbował polizać po grzbiecie, po bokach, po łapkach i miauczał przy tym. Bardzo faluje mu skóra na grzbiecie ale przy głaskaniu wtedy robi się jeszcze bardziej rozdrażniony. caly czas macha nerwowo ogonem, przebiera tylnymi łapkami, niespokojnie spi np. budzi się z miaukiem jakby mu się coś przyśniło albo zrywa się ze snu tak jak ludzie też czasem robią. Zrobił się miaukliwy, zawodzący, skarżący. gdy się do niego odzywam to odmiaukuje ze skargą w głosie. Jest lękliwy, wzdryga się na najmniejszy hałas, chowa się po kątach a na odgłosy z klatki schodowej leci do drzwi wyjściowych i warczy. Często do tych drzwi podchodzi jak jest cicho i ociera się o framugę, jak drzwi otwieram to wychodzi, ale najmniejsze echo zza innych drzwi powoduje że z burczeniem wraca do mieszkania. Bardzo ociera się o przedmioty pyszczkiem i przymila jak wracam do domu. udaje mi się go jeszcze namówić do zabawy, ale co raz ciężej mu się skoncentrować na niej, rozpraszają go odgłosy kroków i trzaskania drzwiami na klatce. Jakiś czas temu zauważyłam że poduszka i kocyk na kanapie, jak na nie wejdzie, to od razu skłaniają go do kopulacji. potrafi tak przez pół godziny jeździć po kocyku albo poduszce (pisałam o tym w innym wątku, sam w sobie objaw nie jest niepokojący, ale razem z innymio może coś dodać do obrazu sytuacji)
Przez kilka tygodni jak zostawał sam to wył w domu, ale pracować przecież muszę. teraz przestał miauczeć, jakby się poddał, wylizywanie ustało, inne zachowania się nasilają zwłaszcza sapanie przez nos, ciężkie oddychanie, falująca skóra, przebieranie łapkami tylnymi. No i najgorsze że od jakichś trzech tygodni przestał jeść sam z miski. niby domaga się jedzenia ale tylko powącha i odchodzi. parę razy na widok jedzenia zaczął mieć odruch wymiotny chociaż nie wymiotuje. Karmienie go to mordęga, czasem udaje mi się coś w niego wcisnąć ale to za mało, kot waży sześć kg. od kilku dni jest na Relanium,ale to nie jest rozwiązanie na dluższą metę. Poza tym lek nie zmienia jego zachowania powyżej opisanego. no i i tak muszę go karmić sama bo do miski nie podchodzi. Je mi z ręki, ale tak jakby nasłuchiwal cały czas i każdy dzwięk z klatki schodowej powoduje że odchodzi od jedzenia. odbija mu się po jedzeniu albo dostaje czkawki. pije normalnie, może nawet więcej niż zwykle - wygląda to jakby chciał podejść do jedzenia a kończy tylko na majtaniu łapką w misce z wodą. siuka i qpka też normalnie. a przynajmniej do dziś. bo je ostatnio tylko wołowinę, śmietanę i trochę mokrej. więc dziś rozwolnionko
nie miał robionych żadnych badań i nie wiem czy przy tym zachowaniu należałoby jeszcze stresować go wizytą u w eta. jeśli tak to jakich badań się domagać, kot nie wygląda na chorego ale na zestresowanego. Ale nie wiem jak mu pomóc. Czasem mam wrażenie, że i mnie kot już unika (może to kwestia tego że łażę za nim z miską albo z tabletką. Najgorzej że nie chce jeść.
czy ktoś miałby jakąś sugestię co zrobić w takiej sytuacji? z góry dziękuję za wszelkie pomysły i rady.
zastanawiam się jak daleko wstecz sięgnąć by opisać jasno to co dzieje się teraz z moim kotem.
Ryś ma 3,5roku. Został wykastrowany jak miał niecałe 7m-cy bo sikał już strasznie w domu. Dużo też siedział sam w domu bo długo wtedy pracowałam, ale mniej więcej w tym samym czasie dobiła do ekipy kilkumiesięczna znajda. Wydawało mi się że wszystko układa się dobrze i koty się zaprzyjaźniły. Jakoś tak rok temu zauważyłam, że koty między sobą nie zachowują się tak jak na początku tzn. są wobec siebie bardziej agresywne. Rysiek ważył ze 6kg a Hati raptem 3 więc wiadomo kto w tych zapasach zawsze wygrywał...
ta historia trwała długo, można by dużo pisać, ale finał był taki, że Hati wylizała się na łapakach i brzuchu, zrobiła się miaukliwa domagając się wyjścia na dwór (balkon nie wystarczył) no i przestała jeść. ze dwa trzy razy przyłapałam Ryśka jak siedział na niej okrakiem i kąsając za kark przyduszał do podłogi. Rady zoopsychologa nie pomogły. Krople Bacha, Feliway, karma RC Calm. Nic. I tak Hati zmieniła miejsce zamieszkania, szczęśliwie w nowym miesjcu odżyła i teraz patrzę jak kwitnie w domku z ogródkiem.
Problem dotyczy tak naprawdę Ryśka. ponieważ moja uwaga skupila się na kotce trudno mi dokładnie wychwycić moment kiedy Rysiek zaczął być ...poirytowany i niespokojny. Ale to już było wtedy kiedy Hati była jeszcze w mieszkaniu. Już wtedy był niespokojny i lękliwy. Jak ktoś pukał do drzwi to Rysiek od razu z burczeniem leciał do kryjówki pod lóżkiem. Niespokojnie bił ogonem w podlogę i sapał przez nos, jakby mu się ciężko oddychało. Nawet jak leżał wyciągnięty na podłodze to ogon cały czas był w ruchu.
bardzo źle znosił chwile kiedy Hati i mnie jednocześnie nie było w domu. Właściwie cały czas miauczał, kiedy wychodziłam z nią na spacer wokół bloku to było przez okno słychać jego wrzaski. potrafił tak godzinę całą jeśli nie było nas przez godzinę.
Sprawy zaczęły się pogarszać jak jej zabrakło, ale to już 6 mcy temu. właściwie z dnia na dzień spadł mu apetyt. do tej pory Ryś był łasuchem, teraz jadł tyle ile trzeba ale jedzenie przestało być najukochańszą czynnością. do repertuaru zachowań dołączyło potrząsanie łepkiem, lizanie się, przebieranie tylnymi łapkami nawet jak leży, ogon rusza się nerowo nawet jak śpi, parę razy też zdarzyło się takie zachowanie jakby coś ugryzło kota: biegał po pokoju z podkulonym ogonem, chował się pod kanapą, rzucał się na grzbiet, próbował polizać po grzbiecie, po bokach, po łapkach i miauczał przy tym. Bardzo faluje mu skóra na grzbiecie ale przy głaskaniu wtedy robi się jeszcze bardziej rozdrażniony. caly czas macha nerwowo ogonem, przebiera tylnymi łapkami, niespokojnie spi np. budzi się z miaukiem jakby mu się coś przyśniło albo zrywa się ze snu tak jak ludzie też czasem robią. Zrobił się miaukliwy, zawodzący, skarżący. gdy się do niego odzywam to odmiaukuje ze skargą w głosie. Jest lękliwy, wzdryga się na najmniejszy hałas, chowa się po kątach a na odgłosy z klatki schodowej leci do drzwi wyjściowych i warczy. Często do tych drzwi podchodzi jak jest cicho i ociera się o framugę, jak drzwi otwieram to wychodzi, ale najmniejsze echo zza innych drzwi powoduje że z burczeniem wraca do mieszkania. Bardzo ociera się o przedmioty pyszczkiem i przymila jak wracam do domu. udaje mi się go jeszcze namówić do zabawy, ale co raz ciężej mu się skoncentrować na niej, rozpraszają go odgłosy kroków i trzaskania drzwiami na klatce. Jakiś czas temu zauważyłam że poduszka i kocyk na kanapie, jak na nie wejdzie, to od razu skłaniają go do kopulacji. potrafi tak przez pół godziny jeździć po kocyku albo poduszce (pisałam o tym w innym wątku, sam w sobie objaw nie jest niepokojący, ale razem z innymio może coś dodać do obrazu sytuacji)
Przez kilka tygodni jak zostawał sam to wył w domu, ale pracować przecież muszę. teraz przestał miauczeć, jakby się poddał, wylizywanie ustało, inne zachowania się nasilają zwłaszcza sapanie przez nos, ciężkie oddychanie, falująca skóra, przebieranie łapkami tylnymi. No i najgorsze że od jakichś trzech tygodni przestał jeść sam z miski. niby domaga się jedzenia ale tylko powącha i odchodzi. parę razy na widok jedzenia zaczął mieć odruch wymiotny chociaż nie wymiotuje. Karmienie go to mordęga, czasem udaje mi się coś w niego wcisnąć ale to za mało, kot waży sześć kg. od kilku dni jest na Relanium,ale to nie jest rozwiązanie na dluższą metę. Poza tym lek nie zmienia jego zachowania powyżej opisanego. no i i tak muszę go karmić sama bo do miski nie podchodzi. Je mi z ręki, ale tak jakby nasłuchiwal cały czas i każdy dzwięk z klatki schodowej powoduje że odchodzi od jedzenia. odbija mu się po jedzeniu albo dostaje czkawki. pije normalnie, może nawet więcej niż zwykle - wygląda to jakby chciał podejść do jedzenia a kończy tylko na majtaniu łapką w misce z wodą. siuka i qpka też normalnie. a przynajmniej do dziś. bo je ostatnio tylko wołowinę, śmietanę i trochę mokrej. więc dziś rozwolnionko
nie miał robionych żadnych badań i nie wiem czy przy tym zachowaniu należałoby jeszcze stresować go wizytą u w eta. jeśli tak to jakich badań się domagać, kot nie wygląda na chorego ale na zestresowanego. Ale nie wiem jak mu pomóc. Czasem mam wrażenie, że i mnie kot już unika (może to kwestia tego że łażę za nim z miską albo z tabletką. Najgorzej że nie chce jeść.
czy ktoś miałby jakąś sugestię co zrobić w takiej sytuacji? z góry dziękuję za wszelkie pomysły i rady.