Kocurek z nowotworem na łapce

Witam wszystkich.
Od kilku lat w naszej piwnicy mieszka kocurek - przygarnięty z pola. Jest zadomowiony na całego: przez piwnice biegną rury centralnego ogrzewania, więc ma zimą cieplutko, wychodzi sobie na spacery kiedy chce - przez okienko wentylacyjne, ale ma też kuwetę w środku. Karmimy go codziennie. Ogólnie - nie ma źle.
Problem pojawił się kilka tyg temu: zauważyłyśmy z mamą zgrubienie na przedniej łapce, zaraz koło małego paluszka. Wet przepisał antybiotyk. Po tygodniu brania antybiotyku narośl nie zeszła, nawet się nieco powiększyła. Potem był okres przedświąteczny i nie dopilnowałam ... W święta pękła mu skóra - tak się to coś powiększyło. Pojechałyśmy na pogotowie weterynaryjne. Diagnoza po zrobieniu zdjęcia RTG i obmacaniu narośli - nowotwór. Proponowane leczenie: amputacja łapki ...
Ponieważ widoczne są zmian w kości.
Z tym, ze decyzja ostateczna należy do nas - było tam trzech lekarzy, wszyscy zgodnie twierdzili że najlepsza byłaby amputacja, ale że mogą próbować usunąć tylko samą narośl - jednak wtedy zostanie to w kości i będzie się rozprzestrzeniać, dlatego oni doradzają amputację.
Jutro mama podejdzie do innej przychodni z tym zdjęciem RTG w celu uzyskania drugiej opinii.
Miał ktoś może podobny przypadek? Sądzicie że rzeczywiście lepiej amputować? Bo słyszałam też opinie (nie od weterynarzy) że jeśli ma nowotwór, to pewnie też i przerzuty i że lepiej zostawić, bo i tak już po kocie.
Jak kiciuś poradzi sobie bez łapki? To nie jest młody kocurek, nie wiem ile ma lat, gdyż został przygarnięty, le nie wygląda na młodego, ale też nie na bardzo starego.
W przypadku amputacji oczywiście weźmiemy go do mieszkania, gdyż wychodzenie na zewnątrz raczej nie wchodziłoby już w rachubę. W mieszkaniu mamy już 3 koty ... no ale jakoś damy radę.
Dziękuję za odpowiedzi
eka
Od kilku lat w naszej piwnicy mieszka kocurek - przygarnięty z pola. Jest zadomowiony na całego: przez piwnice biegną rury centralnego ogrzewania, więc ma zimą cieplutko, wychodzi sobie na spacery kiedy chce - przez okienko wentylacyjne, ale ma też kuwetę w środku. Karmimy go codziennie. Ogólnie - nie ma źle.
Problem pojawił się kilka tyg temu: zauważyłyśmy z mamą zgrubienie na przedniej łapce, zaraz koło małego paluszka. Wet przepisał antybiotyk. Po tygodniu brania antybiotyku narośl nie zeszła, nawet się nieco powiększyła. Potem był okres przedświąteczny i nie dopilnowałam ... W święta pękła mu skóra - tak się to coś powiększyło. Pojechałyśmy na pogotowie weterynaryjne. Diagnoza po zrobieniu zdjęcia RTG i obmacaniu narośli - nowotwór. Proponowane leczenie: amputacja łapki ...


Jutro mama podejdzie do innej przychodni z tym zdjęciem RTG w celu uzyskania drugiej opinii.
Miał ktoś może podobny przypadek? Sądzicie że rzeczywiście lepiej amputować? Bo słyszałam też opinie (nie od weterynarzy) że jeśli ma nowotwór, to pewnie też i przerzuty i że lepiej zostawić, bo i tak już po kocie.

W przypadku amputacji oczywiście weźmiemy go do mieszkania, gdyż wychodzenie na zewnątrz raczej nie wchodziłoby już w rachubę. W mieszkaniu mamy już 3 koty ... no ale jakoś damy radę.
Dziękuję za odpowiedzi
eka